Czerniak dopada w wieku średnim. Chociaż teraz dochodzi coraz młodsze pokolenie. Dzwonią do nas nawet 30-letni chorzy. Ale oni nie mogą dostać szczepionki, bo od sześciu lat nikt nowy nie wszedł do tego programu, bo nie ma pieniędzy – mówi Mirosława Skitek, Stowarzyszenie Chorych na Czerniaka. Prace nad polską szczepionką na czerniaka rozpoczęły się w Poznaniu w połowie lat 90. Autorem i szefem od samego początku jest profesor Andrzej Mackiewicz. Pierwsze i szybkie pozytywne efekty działania szczepionki spowodowały, że z każdym rokiem coraz więcej chorych przyjmowało specyfik. W 2005 roku było to prawie pół tysiąca chorych. Nie wiem czy ta szczepionka jest dla każdego. Każdemu możemy ją podać, bo ona nie szkodzi, ale nie każdemu pomoże. Jest grupa pacjentów, dla których ta szczepionka jest dedykowana i przynosi największy zysk. Mamy doświadczenie z bardzo zaawansowanymi stanami, nawet tam, gdzie były przerzuty, łącznie z mózgiem, wątrobą, płucami – mówi profesor Andrzej Mackiewicz, Zakład Diagnostyki i Immunologii Nowotworów. Doktor Janusz Wojtczak jest pacjentem profesora Mackiewicza od 11 lat. Twierdzi, że żyje i może wykonywać swój zawód tylko dzięki szczepionce profesora. Zachorował na czerniaka po kilkunastoletnim pobycie w Afryce. Od siedmiu lat nie ma nawrotów choroby. - Ja wiem doskonale, że czerniak prawie nie reaguje na leczenie chemią ani na naświetlania. Jedyna droga, jaka dla mnie została, to była szczepionka. Dlatego przez dwa, trzy lata dobijałem się, żeby do tego programu się dostać. W 2001 roku zaczęły się przerzuty. Od tego momentu żyję na kredyt. Bo historia naturalna tej choroby mówi o trzech, maksymalnie sześciu miesiącach przeżycia – tłumaczy Janusz Wojtczak. Szczepionka według jego twórcy, profesora Andrzeja Mackiewicza, nie wywołuje skutków ubocznych. Jest skuteczna. U 15 procent chorych zmiany nowotworowe znikają zupełnie. U 30 procent choroba przestaje się rozwijać. Wadą szczepionki jest to, że trzeba ją przyjmować do końca życia. -Nie mogę powiedzieć, że jest to najlepszy lek na świecie, bo nie przeszedł jeszcze wszystkich faz rozwoju klinicznego. Przed nami jest faza rejestracyjna, faza prawdy, która bardzo często wykazuje, że badania nie zostały spełnione i lek nie może być zarejestrowany. Nie ma znaczenia czy on działa, czy nie. My widzimy, że działa u pewnej frakcji chorych. Teraz chcemy się dowiedzieć, dlaczego on u tych chorych działa i wyselekcjonować ich. Z naszych obserwacji wynika, że jest to połowa chorych, która przeżywa 10 lat – dodaje profesor. W pierwszych latach badania nad szczepionką finansowane były z budżetu państwa. Następnie profesor Mackiewicz założył spółkę z angielskim partnerem. Gdy ten zbankrutował, rozpoczęły się finansowe kłopoty. Badania zostały bardzo ograniczone. - Żeby zakończyć badania potrzebuję 15 milionów złotych. I to od razu, żeby zakończyć drugi etap. Żeby zrobić trzeci etap, potrzebuję 100 milionów, ale funtów – mówi profesor Andrzej Mackiewicz, Zakład Diagnostyki i Immunologii Nowotworów. Urzędnicy proponują, twórcy szczepionki i jego zespołowi, udział w konkursie na dofinansowanie. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, mimo zapowiedzi, nadal nie ogłosiło konkursu na sfinansowanie prac nad lekiem innowacyjnym. Resort zdrowia i NFZ nie sfinansują dalszych prac nad szczepionką, bo nie jest zarejestrowanym lekiem. - Przeczyłby idei rzetelnych postępowań konkursowych, gdybym teraz przesądzał, że na podstawie doniesień medialnych można dostać jakieś środki w Polsce. Wielokrotnie podejmowaliśmy rozmowy wskazujące na to, jakie działania warto i należy podjąć, aby uzyskać tego typu wsparcie finansowe – mówi Bartosz Loba, rzecznik prasowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. - Zanim to wszystko się uruchomi, to może mnie tu już nie być, bo nie mam pieniędzy na to, aby ci pacjenci żyli. Zbieram pieniądze na ulicy, a własnych pieniędzy włożyłem już prawie dwa miliony – dodaje profesor. Na sukces profesora Mackiewicza i jego zespołu czeka Sławomir Rańś. Od trzech lat walczy z czerniakiem. Na razie nie ma przerzutów, ale obawia się tego, co będzie, gdy się pojawią. Nie jest pacjentem profesora Andrzeja Mackiewicza. -Mam dziecko, mam rodzinę. Nie chcę tego stracić i zejść z tego świata w tym momencie. Jestem młodym człowiekiem, mam 44 lata. Życia nigdy dosyć. Każdy z nas powinien o to walczyć, bo przychodzi taki moment, kiedy całe życie staje przed oczyma. Wtedy widać, co zrobiliśmy dobrze, a co źle. Uważam, że szczepionka daje nadzieję nam wszystkim. Bo dziś chory jestem ja, jutro może być chory każdy z nas – mówi Sławomir Rańś. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju do końca roku zorganizuje konkurs na innowacyjny lek. Pieniądze z budżetu na sfinansowanie zakończenia badań otrzyma ten projekt, który zdobędzie najwięcej pozytywnych głosów. Czy będzie to program profesora Mackiewcza?