Kuba zginął w drodze do szkoły. Mieszkańcy od kilkunastu lat prosili drogowców o pomoc

Kuba nie żyje
Kuba zginął pod kołami samochodu
Przez Czarnowo przebiega ruchliwa droga krajowa nr 80. Mieszkańcy od lat apelują do drogowców o poprawę bezpieczeństwa w ich i sąsiedniej miejscowości. Bez skutku. W październiku doszło do tragedii, zginął 15-latek.

Do tragedii doszło z samego rana 9 października, na drodze krajowej 80 w miejscowości Czarnowo (woj. kujawsko-pomorskie). 15-letni Kuba szedł poboczem, oznaczonym farbą jako część drogi przeznaczona dla pieszych.

- Kuba na tym odcinku drogi chodził sam od 3 klasy podstawówki. Wiedział, jak ma się zachować na szosie. To nie było dziecko, które słuchało muzyki czy szło z telefonem. To był odpowiedzialny i roztropny dzieciak. Nigdy nie sądziłam, że zginie na ulicy – mówi zrozpaczona Marta Karpińska, matka chłopca.

Według znaków, miejsce, gdzie doszło do wypadku znajdowało się w terenie niezabudowanym.

- Wszędzie są tu budynki, jest restauracja i tworzy się obok kolejne osiedle – pokazuje pani Marta. I zaznacza: - Teren zabudowany zaczyna się dopiero w połowie miejscowości. Nic nie jest robione, co by dało nam poczucie bezpieczeństwa.

Po tragicznej śmierci nastolatka mieszkańcy Czarnowa napisali do Uwagi! Podkreślali, że od lat walczą o zapewnienie im bezpieczeństwa.

- Mieszkam w tej miejscowości 18 lat i ciągle słyszę o chodniku, przejściach dla pieszych czy ścieżkach rowerowych i nic – mówi Krystyna Gajdemska.

- Kiedyś, jak ta miejscowość była o wiele mniejsza to znaki, określające teren zabudowany, były ustawione tak jak teren miejscowości, a teraz jest on o połowę zmniejszony. Nie został w tym miejscu, co był, ale został wręcz skrócony – zaznacza Sławomir Składanek, sołtys wsi Czarnowo.

- Właściwie, nawet samochody jadące przez Czarnowo i zwalniające, przed skrzyżowaniem zaczynają przyspieszać i wyprzedzać, bo jest znak, że to koniec terenu zabudowanego, więc mogą przyspieszyć – zauważa Piotr Rutkowski.

Mieszkańcy Czarnowa boją się rozpędzonych samochodów. Przekonują, że jedyne u nich przejście dla pieszych, nie działa tak jak powinno.

- Na pomarańczowe światła nie reagują, nie jest to dla nich sygnał, że mają zwolnić, więc sygnalizacja niewiele nam daje – mówi pani Marta.

Przejście dla pieszych jest dla mieszkańców dyżurnym tematem na każdym zebraniu. Lokalni włodarze od lat ponoszą temat w rozmowach z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad w Bydgoszczy.

- Według moich informacji oni mogą to zrobić, ale muszą mieć asygnatę z Warszawy – mówi Jan Surdyka, wójt gminy Zławieś Wielka. I dodaje: - Wasza rola jest bardzo ważna, cieszę się, że jesteście. Po pierwsze trzeba spowolnić ruch.

Jak sprawę bezpieczeństwa w Czarnowie komentują drogowcy?

Drogowców zapytaliśmy, ile trzeba zrobić analiz i ekspertyz, by przestawić znak z punktu A do punktu B. Chodzi o to, by znak - teren zabudowany rzeczywiście zaczynał się tam, gdzie mieszkają ludzie.

- To jest proces zmiany organizacji ruchu. Samo przestawienie, dostawienie, zmiany, to finał danego procesu. Wymaga to uzgodnień z innymi zarządcami dróg, gminą, policją – stwierdza Julian Drob z bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Słysząc to, reporterka zwróciła uwagę rzecznikowi, że gmina prosiła o poprawę bezpieczeństwa, a mieszkańcy mówili, że nawet oddadzą ziemię byle tylko powstały chodniki. Dlaczego więc problemem jest przestawienie znaku ze środka wsi na początek?

- Pani mówi o przestawieniu znaku, ja mówię o zmianie organizacji ruchu. Dla nas jest to proces, procedura, która musi zostać wykonana zgodnie z prawem – ucina rzecznik.

Ile lat przestawienie znaku zajmie drogowcom?

- Nie mogę podać konkretnych terminów – mówi Julian Drob.

W pobliskiej szkole uczy się 140 dzieci.

- Pani, która przeprowadza dzieci przez przejście dla pieszych, widzi sytuacje krytyczne. Kierowcy nie myślą i kiedyś dojdzie do tragedii, bo w tej chwili pisma, które wysyłamy wracają z negatywną odpowiedzią – mówi jeden z mieszkańców

- Samochody czasami jadą 100-120 km/h a czasem więcej – przyznaje kobieta przeprowadzająca dzieci przez pasy.

- Ile trzeba wydać na chodnik, na znaki czy przejście dla pieszych? Ile jest warte życie? Mojego syna żadna cena już nie zwróci, ale GDDKiA mogłaby uratować życie kolejnych dzieci, które przez wiele następnych lat będą chodzić na przystanki i nie tylko. Chcemy odpowiedzi, dlaczego jesteśmy ignorowani, skoro chcemy bezpieczeństwa! – oburza się pani Marta.

W poniedziałek, 6 listopada mieszkańcy zamierzają w ramach protestu blokować drogę numer 80. Chcą aby ich żądania dotyczące poprawy bezpieczeństwa pieszych potraktowano poważnie.

Odcinek 7278 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości