Cudotwórcza działalność ośrodka "Światło"

Każdego roku w Polsce w śpiączkę zapada kilka tysięcy osób. Po wyjściu z intensywnej terapii trafiają do domów lub miesiącami leżą w szpitalnych salach bez właściwej opieki. Przy Zakładzie Opiekuńczo - Leczniczym Światło w Toruniu powstał oddział dla ludzi w śpiączce. Wybudziło się w nim 17 osób. Jak wygląda ich życie?

- Cięgle żyję w transie, w innym świecie. Nie mogę cały czas uwierzyć w to, co się stało. Tyle było planów, wspaniałych rzeczy, które z Marcinem chcieliśmy. Co najgorsze, nie wiemy, co się stało. Pojechał do dziewczyny i z dnia na dzień zasłabł. To już pięć lat - mówi Irena Rajzer, mama Marcina. Zakład Opiekuńczo - Lecznicy Światło w Toruniu jest miejscem pełnym dramatycznych historii. A mimo to chorzy w śpiączce i ich rodziny odzyskują tam nadzieję. - Każdy z pacjentów przychodził do nas z diagnozą, że już nic więcej zrobić nie można. A okazało się, że dla 17 osób można było zrobić. I to jest dowód na to, że brakuje ogniwa rehabilitacji, która tym ludziom po urazach dawałaby szansę - mówi Janina Mirończuk, dyrektor placówki. Jednym z wybudzonych jest Krzysztof, któremu lekarze nie dawali szans. Dzisiaj chodzi o własnych siłach. - Nie nawiązywał kontaktu. Najpierw długo miał zamknięte oczy, później był w śpiączce czuwającej. A gdy zaczęło jego ciało z nami współpracować, to Krzysiu nie chciał z nami rozmawiać. Bardzo długo trwało zanim zaczął mówić. Dziś wszystkiego uczy się od nowa. Człowiek wybudzony jest jak niemowlę. Uczy się samodzielnie jeść, mówić. Wybudzeni od nowa się rodzą, od nowa powstaje człowiek - mówi Magdalena Szwechowicz, koordynator programowy, Fundacja Światło. Jako pierwszy ze śpiączki wybudził się w ośrodku Światło Radek. - Wchodziłam na salę i od razu mówiłam: Radek, pijemy kawę. Normalnie z nim rozmawiałam i widziałam, że chodzą mu gałki oczne. Robiłam jedną kawę i piliśmy ją po troszeczku. Dawałam mu łyżeczką, żeby był smaczek. Mówiłam mu, że da radę. Wbijałam mu to do głowy, że wyjdzie z tego - wspomina Bożena Klajbor, mama Radka. Radek jest sześć lat po wypadku i nadal na nowo uczy się życia. We wrześniu jeszcze raz zacznie naukę w liceum. Chłopak próbuje poradzić sobie z powrotem do dawnej sprawności, ale uszkodzenia mózgu są ogromne. Dlatego stale musi być rehabilitowany. Takie osoby jak Radek dają nadzieję wszystkim, których bliscy leżą w śpiączce. Wszyscy chcą wierzyć, że ich syn, córka, mąż, żona kiedyś się obudzą. Czekanie nie jest jednak łatwe. - Czasami wydaje się, że to jest sen. Że to ja się z tego obudzę - mówi mama Marcina. Co roku w Polsce kilka tysięcy osób zapada w śpiączkę. W szpitalach nie ma dla nich miejsc. Dlatego Ewa Błaszczyk, przy Centrum Zdrowia Dziecka buduje dla dzieci w śpiączce klinikę. Stale współpracuje też z Hospicjum Światło. - To jest jedyne takie miejsce w Polsce, tak w pełni profesjonalne, gdzie są lekarze, terapuci – przyznaje Ewa Błaszczyk, Fundacja Budzik. Wszyscy, którzy chcą się dowiedzieć więcej o śpiączce, mogą wejść na stronę www.apaliczni.org

podziel się:

Pozostałe wiadomości