Chłopiec stara się funkcjonować normalnie, ale do tego potrzebuje drogiej protezy wymienianej, co dwa lata i codziennej rehabilitacji.
- W drugi dzień po urodzeniu, Dawid musiał mieć amputowaną nóżkę. Smutek i żal, bo jedno dziecko urodziło się zdrowe, a drugie z taką chorobą – mówi Paweł Wierzbowski, ojciec Dawida.
Amputacja była konieczna, aby uratować życie ośmioletniemu dziś Dawidowi. Chłopiec urodził się z martwicą prawej nogi. Był to skutek patologicznej ciąży bliźniaczej, tak zwanego zespołu podkradania, w którym dochodzi do podbierania krwi jednemu z bliźniaków przez drugiego bliźniaka.
- Najgorsze było, gdy przyszła nauka chodzenia. Patryk chodził. Dawid chwytał się wszystkiego, żeby wstać, ale mu nie wychodziło, przewracał się, pytał dlaczego nie ma nogi – mówi Barbara Wierzbowska, babcia Dawida.
Pan Paweł od kilku lat samotnie wychowuje troje dzieci.
- Ostatnio mamę widzieliśmy dwa lata temu. Opuściła nas jak byliśmy mali. Na jakiś czas wróciła i znów opuściła. I już nie wróciła. Smutno nam się zrobiło – opowiada Dawid.
- Żona parokrotnie nas zostawiała. Wychodziła na zakupy i nie wracała przez tydzień – dodaje Paweł Wierzbowski.
Żona ostatecznie opuściła rodzinę, kiedy bliźniacy mieli po trzy lata, a najmłodsza córka Daria zaledwie pół roku. W obowiązkach domowych mężczyźnie pomagają jego rodzice, u których wraz z dziećmi mieszka. Rodzina utrzymuje się z zasiłków, bo Pan Paweł musiał zrezygnować z pracy, po tym jak porzuciła go żona. Dzieci bardzo źle znosiły każdą rozłąkę z ojcem.
- Dzieci przeżywają. Boją się, że też ich zostawię. Dlatego cały dzień muszę być przy nich – mówi Paweł Wierzbowski.
Obecnie Dawid chodzi do szkoły przy Szpitalu Wojewódzkim w Rzeszowie. Wraz z innymi niepełnosprawnymi i chorymi dziećmi ma tam zapewnioną nie tylko naukę, ale także rehabilitację.
- Dawid chodził do szkoły z Patrykiem, ale musiał przenieść się do szkoły integracyjnej. Niektórym rodzicom nie podobało się takie dziecko. Jedna mama skarżyła się, że jej córka spać po nocach nie może, bo zobaczyła na w-f-ie kikuta, gdy Patryk zdjął protezę – mówi ojciec chłopca.
- Smutno mi było. Bo jestem takim samy chłopcem jak Patryk – tłumaczy Dawid.
Protezę trzeba wymieniać średnio co dwa lata. Dawid ma już trzecią protezę, która kosztowała trzydzieści tysięcy złotych. Każda kolejna jest większa i znacznie droższa. 1/3 kwoty pokrywa Narodowy Fundusz Zdrowia, ale większą część ojciec Dawida musi zdobywać sam. Dochodzą też koszty rehabilitacji.
- Proteza jest kluczowym elementem całego leczenia i rehabilitacji. Musi być jak najwyższej jakości, żeby była funkcjonalna i musi rosnąć z dzieckiem. Musi często być dostosowywana do jego wysokości i objętości – mówi dr Mariusz Drużbicki, Szpital Wojewódzki nr 2 w Rzeszowie.
To koszty znacznie przekraczające możliwości finansowe rodziny. Dlatego Fundacja TVN „nie jesteś sam” organizuje zbiórkę pieniędzy na pomoc Dawidowi i innym potrzebującym dzieciom.
Zachęcamy Państwa do pomocy Dawidowi i innym potrzebującym dzieciom. Aby to zrobić wystarczy wysłać sms pod numer 7126 o treści POMAGAM (1,23 pln z VAT).