- W momencie, gdy weszła telefonia komórkowa CB-Radio zniknęło. Obecnie jest powrót. Jest to spowodowane głównie policją i punktami karnymi. Zawodowy kierowca, który przejeżdża trasę przez Polskę, praktycznie jednego dnia może stracić prawo jazdy – mówi Tomasz Kowalski, sprzedawca CB-Radia. W Polsce CB-Radio stało się modne kilkanaście lat temu, gdy na drogach zaczęło pojawiać się coraz więcej samochodów, zwłaszcza tirów. Dla pokonujących tysiące kilometrów kierowców ciężarówek sprzęt ten stał się właściwie niezbędny. - Cały czas się z kimś rozmawia. We dwóch zawsze raźniej. Spać się nie chce. Dowiemy się, co dzieje się na drodze, czy nie ma wypadków – mówi Marek Konieczny, kierowca. - Bez rozmowy droga upływa smętnie, dłuży się. Rozmawiając jest przyjemniej. Tak, jakby ktoś siedział obok – wyjaśnia Zdzisław Kosiński, kierowca. Kilkudniowe podróże, korki, a zwłaszcza długie oczekiwanie w kolejkach na przejściach granicznych powodują ogromny stres i agresję wśród kierowców. Niestety, z tego powodu nie zawsze można liczyć na CB-Radio. - Na przejściu granicznym z Białorusią zostałem pobity. Wzywałem pomocy. Ale nikt mi nie pomógł – opowiada Kazimierz Woch, kierowca. W wolnym tłumaczeniu CB-Radio oznacza łączność obywatelską. Bywa, że rozmowy w eterze kończą się przyjaźniami. Niektórzy użytkownicy CB-Radia organizują zloty. - Są tu koledzy, których tylko słyszałem, a których nigdy nie widziałem – mówi Marcin Kamiński. CB-Radia słuchają kierowcy, którzy chcą uchronić się przed mandatami i punktami karnymi. W żargonie użytkowników radia, patrole drogówki to misie z suszarkami. Kierowcy demaskują nawet radiowozy bez oznaczeń.