14 maja 2005 r. mieszkanka Krakowa Gabriela K. zgłosiła zaginięcie męża Mieczysława K. W pobliżu miejsca pracy mężczyzny w podkrakowskim Kryspinowie odnaleziono jego samochód. Przez dziewięć miesięcy w policyjnych bazach danych Mieczysław K. figurował jako zaginiony. Jego żona sugerowała, że mógł się utopić w zalewie w Kryspinowie lub nawet paść ofiarą gangsterskich porachunków. Wiele wskazywało na to, że Mieczysław K. nie żyje, jednak wciąż nie odnaleziono jego ciała. Sprawę przejęli policjanci ze specjalnego wydziału zajmującego się niewyjaśnionymi zabójstwami, tzw. archiwum X. Śledztwo doprowadziło w końcu do wytypowania podejrzanych o zabójstwo – żony Mieczysława K. Gabrielę K. i jej kochanka Jerzego Skrodziuka. Zwłoki ofiary odnaleziono zamurowane w mieszkaniu Skrodziuka. - Nie mam żadnych wątpliwości, że ta zbrodnia została wyreżyserowana – mówi oficer archiwum X z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. – Był plan pozbycia się ciała, samochodu, stworzenia alibi i ukierunkowania śledztwa na inne tory. Wszystkie szczegóły morderstwa zostały utajnione, a rozprawa sądowa toczyła się przy drzwiach zamkniętych. Gabriela K. została skazana na 12 lat więzienia za współudział w zabójstwie męża, Jerzy Skrodziuk za zabójstwo został skazany na 25 lat więzienia. Teraz po raz pierwszy zgodził się pokazać twarz i udzielić wywiadu – reporterowi UWAGI! Mówi, że nie miał zamiaru zabić Mieczysława K., a tylko z nim porozmawiać – o Gabrieli K., którą kochał i z którą chciał się ożenić. - I dla mnie i dla niej to był poważny związek, mieliśmy wziąć ślub – mówi Jerzy Skrodziuk. – Ale Gabriela nie mogła zdecydować się na rozwód, ze względu na młodszą córkę, którą bardzo kochała, a która nie była za rozwodem rodziców. W piątek 13 maja 2005 r. Mieczysław K. w towarzystwie żony wszedł do krakowskiej kamienicy myśląc, że ma pomóc starszej kobiecie, którą opiekowała się Gabriela K. W rzeczywistości wszedł do mieszkania Jerzego Skrodziuka. Przebieg wydarzeń opisała podczas wizji lokalnej Gabriela K. – wizja odbyła się w innym mieszkaniu, bo K. nie chciała oglądać miejsca zabójstwa. Z jej relacji wynika, że Mieczysław K. został z premedytacją pobity przez Skrodziuka, który potem jeszcze dusił go zakładając mu na głowę plastikowy worek i ściskając szyję sznurem. Skrodziuk mówi jednak, że nie miał zamiaru zabić męża Mieczysława K. - Nigdy nie miałem zamiaru go zabić – mówi Jerzy Skrodziuk. – To była samoobrona, która zakończyła się bójką, a bójka śmiercią Mieczysława K. Nie zabiłem go, on sam umarł. Skrodziuk zamurował zwłoki Mieczysława K. w swoim mieszkaniu. Samochód razem z Gabrielą K. pozostawili obok zalewu w Kryspinowie. Wrócili stamtąd taksówką. Śledztwo pozwoliło nawet ustalić, o której godzinie z budki telefonicznej zamówili taksówkę. Skrodziuk przeprowadził się do Gabrieli K., a swoje mieszkanie wynajął studentom. W tym czasie w poszukiwaniu śladów Mieczysława K. przeczesywano okolice zalewu, rodzina Mieczysława K. zwróciła się o pomoc do jasnowidzów, którzy twierdzili, że szukać należy w pobliżu miejsca pozostawienia auta. Gabriela K. za trzy lata ma możliwość ubiegania się o warunkowe zwolnienie. Jerzy Skrodziuk na wolność najwcześniej wyjdzie za kilkanaście lat. W więzieniu zamierza wziąć ślub z Gabrielą K. - To, co się stało, niczego nie zmieniło – mówi Jerzy Skrodziuk. – Miłość była, jest i myślę, że będzie do końca. Uczucia nie przelicza się na cenę. Niczego nie żałuję. Skrodziuk w więzieniu pisze teraz książkę.