Ponad cztery lata temu krakowska prokuratura poinformowała o aresztowaniu groźnego terrorysty Brunona Kwietnia. 45-letni wówczas doktor chemii według zarzutów chciał wysadzić w powietrze polski Sejm. Według komunikatu udaremniła to akcja Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jej funkcjonariusze udając spiskowców zdobyli zaufanie Brunona Kwietnia.
"Zażartowałem sobie"
- To wszystko zaczęło się w 2009 roku, kiedy rozmawialiśmy - wspomina w rozmowie z dziennikarzem UWAGI! Brunon Kwiecień. - Zażartowałem sobie, że najlepiej byłoby z tą hołotą na Wiejskiej skończyć, najlepiej wysadzić Sejm. I zarówno ja, jak i świadkowie twierdzą, że był to głupi żart, nic więcej. Jak widać, ABW nie zna się na żartach - mówi Brunon Kwiecień.
– Ja nie podjąłem żadnych czynności zmierzających ku takiemu przestępstwu, jak wysadzenie Sejmu. Byłem namawiany do czynności, które mają na celu zrealizowanie tego pomysłu. Zrobiłem to tylko dlatego, że po rozmowie z informatorem ABW, on mnie wyraźnie do tego namawiał, żebym werbował ludzi do tego zamachu - twierdzi skazany za próbę zamachu na Sejm.
- Powiedziałem mu wprost, że mogę się zapytać dwóch studentów, którzy są aktywni na moich wykładach z materiałów wybuchowych, o to czy nie byliby ewentualnie zainteresowani tego rodzaju udziałem. I to wszystko. Taką rozmowę z nimi odbyłem i nie wyrazili zgody na udział w tym zamachu - kontynuuje Brunon Kwiecień.
Były inne przestępstwa?
Tydzień temu, kiedy Brunon Kwiecień czekał na wyrok sądu apelacyjnego, wezwano go do prokuratury. Media ujawniły, że przesłuchanie dotyczyło śmierci krakowskiej studentki. 18 lat temu ściągniętą z ciała skórę kobiety wyłowiono z Wisły. Do tej pory nie odnaleziono sprawcy makabrycznej zbrodni.
- Miałem "przyjemność" spotkać pracownika naukowego Uniwersytetu Jagiellońskiego i to o tę osobę chodzi. Ale nie podoba mi się to, że zrobiono temu szum medialny, że mogę mieć cokolwiek z tym wspólnego. Jestem i mam nadzieję, że jestem przesłuchiwany tylko i wyłącznie jako świadek. Nie wierzę, by to on to zrobił, bo wydaje mi się to niewyobrażalne - komentuje sprawę Kwiecień.
Jest jednak jeszcze jedna sprawa, która może wiązać się z Brunonem Kwietniem. Pięć lat temu w lesie znaleziono zwłoki kobiety. Dopiero po siedmiu miesiącach, już po aresztowaniu Brunona Kwietnia, odkryto, że zamordowaną była jego teściowa.
- Przykre jest dla mnie, że po trzech miesiącach od mojego aresztowania pojawiła się w mediach informacja, że ja jestem podejrzany o zabójstwo mojej teściowej. Ja byłem tylko i wyłącznie świadkiem - zastrzega Brunon Kwiecień i dodaje, że teściowa miała wyjechać do rodziny za granicę i nie odzywać się przez 10 miesięcy. To jednak nie zdziwiło jego i jego rodziny. - Wcześniej też potrafiła już zniknąć. Chciałbym wiedzieć kto ją zabił. Na pewno nie ja - mówi Brunon Kwiecień.
Wyrok dziewięciu lat więzienia jest prawomocny. Obrona zapowiada kasację do Sądu Najwyższego. Śledztwa w sprawie zamordowanej studentki oraz teściowej Brunona Kwietnia prowadzi prokuratura. Nikomu nie postawiono dotąd żadnych zarzutów.