- Myślę, że jest to jeden z większych problemów ekologicznych, ponieważ są to dziesiątki tysięcy ton odpadów zgromadzonych na terenie Zielonych Płuc Polski – uważa Zbigniew Nikitorowicz, Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego. Prawie trzy lata temu w pobliżu Sokółki miała powstać nowoczesna linia do przetwarzania i selekcji odpadów. Śmieci, które miały być segregowane i przetwarzane, gromadzą się na dzikim wysypisku do dziś. To starostwo, na podstawie nierealnych planów, wydało decyzję zezwalającą na działalność tego wysypiska. - To jest skandal nie magazyn. To jest bomba biologiczna – uważa Gabriela Lenartowicz, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Firma, która wraz z gminą rozkręciła to ryzykowne przedsięwzięcie, to Nowa Ekologia. Bez żadnego doświadczenia w branży, bez strony internetowej, a nawet bez telefonów. Burmistrz Sokółki, jako przedstawiciel samorządu, był biznesowym partnerem niewidzialnej firmy przez prawie dwa lata. - Oferta była przedstawiona i decyzja była podjęta suwerennie. O tym wszystkim wiedziała rada miejska, komisja. Decyzję w tej sprawie podejmuje rada miejska – tłumaczy Stanisław Małachwiej, burmistrz Sokółki. Gminno-prywatna firma Euro-Sokółka wykorzystuje przepis zezwalający na magazynowanie śmieci bez opłat środowiskowych, kiedy są przygotowywane do segregacji. Wszystkie te śmieci powinny być posegregowane i przetworzone, tymczasem rośnie tu wielkie wysypisko śmieci, nad którym lokalne władze straciły kontrolę. - W sensie prawnym odpady są tam magazynowane. Faktycznie wszyscy wiedzą, że one tam przebywają nie dniami, tygodniami a latami – mówi Zbigniew Nikitorowicz, Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego. Wysypisko w Sokółce stało się głośne w całej branży. Bezradność urzędników i zagrożenie, jakie sprowadza na okolicę sprawiło, że coraz więcej specjalistów zaczyna bić na alarm. - Ja bym nie nazwała tego biznesem. To jest proceder – mówi Gabriela Lenartowicz, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Miejscowy Inspektorat Ochrony Środowiska starał się zakazać funkcjonowania dzikiego - jak uznał - wysypiska, ale okazało się, że obowiązujące prawo chroni nie tyle środowisko, co żerujących na nim przedsiębiorców. - Postępowanie zostało wszczęte w 2009 roku. Ono miało na celu wstrzymanie funkcjonowania zakładu w takim stanie rzeczy jaki był wtedy. Odwołano się, decyzja prawdopodobnie znajduje się gdzieś w naczelnym sądzie. Nasza egzekucja tej decyzji jest niemożliwa – mówi Mirosław Michalczuk, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku. Trzy czwarte udziałów w Eurosokółce ma prywatny inwestor, resztę gmina. Firma Nowa Ekologia ulotniła się z Sokółki w sposób równie zaskakujący, jak się pojawiła. Zastąpiła ją spółka Czyścioch-Bis, ale nic to nie zmieniło w funkcjonowaniu firmy. Urząd, który wcześniej podjął brzemienną w skutki decyzję, teraz nie jest w stanie jej uchylić. Tymczasem służby odpowiedzialne za ochronę środowiska przyłapały firmę Eurosokółka na ewidentnym łamaniu prawa. Ekspertyzy udowodniły, że w tym miejscu wylewane były żrące ciecze i inne substancje zabójcze dla środowiska, pochodzące prosto z garbarni. - Dostaliśmy zgłoszenie, że prawdopodobnie zostały tam wylane ścieki garbarskie. Pobrano próbki tej cieczy i stwierdzono pewne ilości chromu. Wylano tam coś, czego nie powinno tam być. Nasze ustalenia i materiały przekazaliśmy organom ścigania, ale postępowanie zostało umorzone – dodaje Mirosław Michalczuk, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku. - Na pewno takie odpady nie były tam składowane. Nic nie wiem na ten temat. Śmiecie są tam magazynowane zgodnie z przepisami – uważa Stanisław Małachwiej, burmistrz Sokółki. - To jest zbrodnia na środowisku i na ludziach. To jest sprowadzenie powszechnego niebezpieczeństwa na ludzi i środowisko. My nawet nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jak wielkie to zagrożenie. Nie mówię już o takiej rzeczy jak samozapłon. To musi skończyć się źle – uważa jednak Gabriela Lenartowicz, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Trzy dni po nagraniu tych słów, na składowisku śmieci pod Sokółką wybuchł pożar. Z ogniem walczyło dziewięć zastępów straży pożarnej i tylko dzięki użyciu ciężkiego sprzętu udało się opanować sytuację. Do dziś, każdego dnia, na wysypisko trafia 140 ton odpadów.