- To było kochane i uczuciowe dziecko. Nigdy nic nie zapowiadało, że może wyjść tak jak wyszło. To nie jest syn, którego ja wychowywałam. To jest tylko skóra z mojego dziecka. Umysł natomiast zupełnie już nie ten. Jego już nie ma i nie wiem, czy jest szansa żeby jeszcze był. Błagam pomóżcie mi. Nie jestem już w stanie tego wytrzymać. Ja się wstydzę. Wiem, że teraz więcej osób będzie mnie znało. Ale robię to ku przestrodze, dla innych matek, które nie zauważają tego problemu – mówi Aldona, matka Jerzego, chłopaka uzależnionego od dopalaczy.
Pani Aldona zwróciła się do Uwagi!, bo sama czuje się bezsilna. Jej syn, Jerzy, od lat uzależniony jest od dopalaczy, które mają na niego coraz większy i gorszy wpływ. Dwukrotnie trafiał do szpitala psychiatrycznego. Prawdopodobnie nie jest w stanie kontrolować swoich poczynań. Choć ma dopiero 20 lat, to już wylądował wśród bezdomnych, żyjących na marginesie społeczeństwa.
- Problemy wychowawcze pojawiły się wcześnie, w gimnazjum. Myślałam, że to okres przekory, buntu. Byłam u pedagoga w szkole. Mówiłam, że coś się dzieje z synem. Prosiłam o pomoc. Pedagog podsumował którąś z moich wizyt, że problem mam ja a nie moje dziecko, więc szukałam dalej. Biegałam po lekarzach, neurologach. Nie uświadamiałam sobie, że to mogą być dopalacze – przyznaje Aldona, matka Jerzego.
Jerzy zaczął kraść – w domu i poza nim. Pani Aldona postanowiła zmienić synowi szkołę i środowisko. Przeniosła go do Ochotniczego Hufca Pracy w innym województwie. Nie pomogło. Jerzy został wyrzucony, pozwolono mu jedynie warunkowo podejść do egzaminu końcowego. Edukację Jerzy zakończył na gimnazjum. Nie pomógł pobyt w specjalistycznym ośrodku wychowawczym, do którego trafił po OHP. Nieustannie popadał w konflikt z prawem. Nazwano go nawet „królem łańcuszków”, bo przez pewien czas zrywanie kobietom łańcuszków z szyi było jego głównym zajęciem. Miał już co najmniej trzy sprawy karne. Od czerwca, za nękanie matki, ma zakaz zbliżania się do niej na 100 metrów.
Jerzemu może pomóc terapia odwykowa. On sam nie jest w stanie w niej wytrwać. Rodzina uważa, że jedynym wyjściem jest przymusowe leczenie, ale żadna z instytucji prawa nie dostrzegła takiej potrzeby.
- Aby osobę skierować na przymusowe leczenie, decyzję musi wydać sąd – mówi asp. Tomasz Bobrek, Komenda Miejska Policji w Bytomiu.
- Sąd w tym zakresie nie występuje z własnej inicjatywy. Może zawiadomić odpowiednie organa, natomiast nie występuje z wnioskami, to rola prokuratury – uważa Monika Krawczyk, prezes Sądu Rejonowego w Bytomiu.
Inne zdanie na ten temat ma doświadczony specjalista od uzależnień, któremu pokazaliśmy filmik z zachowaniem Jerzego.
- Z tego wynika, że to jest jakież zaburzenie psychiczne, jakaś psychoza. W tym momencie jest prawdopodobnie w takim okresie depresyjnym, mania opadła i jest popsychotyczna depresja Może być niebezpieczny. W psychozie może zrobić komuś krzywdę. Jedyne wyjście to sąd. Sąd ma podstawy do tego, by się leczył przymusowo, z wyroku – tłumaczy Jacek Chałubiński, Centrum Leczenia Uzależnień „Familia”.