15-letni Emanuel od blisko trzech lat mieszka w Domu Pomocy Społecznej prowadzonym przez siostry zakonne. Chłopak trafił tam, bo jego matka nie może się nim opiekować - przez pogarszający się stan zdrowia sama potrzebuje pomocy. Emanuel był agresywny. Ma zdiagnozowane upośledzenie w stopniu umiarkowanym, ADHD, zaburzenia neurologiczne i zniekształcenia kończyn. Chłopak na stałe mieszka w DPS-ie, ale rodzina zabiera go do siebie w każdy weekend. Ostatnio, gdy był w domu, podczas strzyżenia włosów zauważono ślady na jego ciele.
"Prawdopodobnie biły"
- Poprosiłam go, żeby zdjął koszulkę. Nie chciał. Upierał się, żeby tej koszulki nie zdjąć - wspomina Katarzyna Michalak, znajoma rodziny. Gdy w końcu udało jej się przekonać chłopaka i zaczęła obcinać mu włosy, zobaczyła ślady pobicia. - Dotknęłam to dłońmi, nie były to żadne zadrapania. Moim zdaniem były to siniaki, takie podskórne krwiaki - opowiada. - Ja naliczyłam 14 takich pręg. Było widać, że to jest uderzone - uważa Katarzyna Michalak.
- Nie chciał nic powiedzieć. Głowa w dół. "Dobra, powiem mamie, pobili mnie. Nie siostry zakonne, tylko te pracownice" - cytuje słowa Emanuela jego matka Iwona Rudolf. Jak twierdził chłopak, pobity został kablem od ładowarki.
- Nie chciałem nikomu mówić, bo mnie straszyli. Że trafię do psychiatryka - mówi Emanuel i dodaje, że o wszystkim mówił dyrektorce DPS-u, ale kobieta nie chciała słuchać. - [Mówiła - red.], że to nieprawda, że mnie biją tu - mówi chłopak.
- Mama zadzwoniła do siostry zakonnej [dyrektorki - red.], która stwierdziła, że nie ma czasu rozmawiać i mamy przyjść w poniedziałek około godz. 10 - wspomina Dorota Stolarczyk, siostra Emanuela. Gdy razem z matką przyszły do klasztoru, niewiele się jednak dowiedziały. - Próbowała nam wmówić, że albo my zrobiłyśmy mu krzywdę, albo to są zadrapania - mówi pani Dorota.
Lekarz, który zobaczył plecy chłopaka kazał zawiadomić policję. Stwierdził, że są to ślady po uderzeniu rózgą albo kablem. Bardzo mało prawdopodobne, aby powstały na skutek przypadkowego urazu.
- Nie do końca się zgadzam, że biły. Prawdopodobnie biły - odpiera zarzuty Urszula Wardowska, dyrektorka DPS w Chełmnie, gdy reporterka UWAGI! dopytuje o konsekwencje, jakie spotkały osoby, które - jak twierdził Emanuel - dręczyły chłopaka. Zakonnica nie zgadza się z obdukcją lekarzy, która jasno mówi o śladach pobicia. - Ślady były, nie ukrywam, bo same oglądałyśmy, ale nie jest to powiedziane, tak jak lekarz w zaświadczeniu napisał, że było to ogromne pobicie, czy kijem, czy... Zbytnio się z tym nie zgadzam. Dla mnie to było zadrapanie, nie było to takie pobicie, jak to opisano - mówi.
Trudna sytuacja
Emanuel wspomina, że nie był to pierwszy raz, jak stosowana była wobec niego przemoc. - Pani kiedyś mnie dusiła. Przyduszała. Pani Kinga - mówi chłopak i dodaje, że stało się to po tym, jak wybił szybę.
- "Po co ty się sk... urodziłeś, mogłeś zdychać", tak powiedziała do niego. Tak mi powiedział Emanuel. To była siostra - mówi pani Iwona. Jak twierdzi, gdy poszła do siostry wyjaśnić, co się wydarzyło, usłyszała, że jej syn wszystko sobie wymyśla. - To nie jest kłamstwo - jest jednak pewna pani Iwona. - Bez przerwy czymś go zastraszają - dodaje.
Tymczasem Urszula Wardowska dalej odpiera zarzuty chłopaka o biciu. - Tej jednej pani nie było na dyżurze. Nie wiem, jakim sposobem pani przekazał Emanuel, że pani Ania czy pani Żaneta biła. Jednego pracownika nie było na dyżurze. Sprawdziłam - przekonuje.
Emanuel twierdzi, że o pobiciu informował psychologa, ten jednak mu nie uwierzył. - [Mówił - red.] że ja zmyślałem i że oni mnie bili. Że po co kłamię - wspomina chłopak.
Pani Dorota natomiast dodaje jeszcze jedną szokującą informację: jej brat jest przy swoich opiekunkach rozbierany do majtek, gdy po pobycie u rodziny jest odprowadzany do DPS-u. Taki fakt, a także to, że jest to jej pomysł, potwierdza dyrektorka. O tym jednak, dlaczego Emanuel jest w taki sposób poniżany, mówić już nie chce. - Dla mnie to jest kontrola, a nie żadne obnażanie - mówi tylko. Zaprzecza, że wcześniej dochodziło do przyduszania, czy uderzenia w twarz.
Po tym, jak rodzina zgłosiła sprawę policji, dyrektorka placówki zawiadomiła organ prowadzący, czyli Starostwo Powiatowe w Chełmnie.
- Informacja, którą przekazała nam dyrektor domu pomocy społecznej mówiła o zgłoszeniu niedopełnienia obowiązków wobec jednego mieszkańca przez pracowników domu pomocy społecznej - mówi Ewa Wirosławska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Chełmnie. Zaprzecza jednak, jakoby potwierdzone zostało bicie chłopca kablem. - W ogóle nie dopuszczamy do takiej możliwości, do takiej sytuacji. - Sprawdzamy, czy faktycznie jakiekolwiek niepokojące sytuacje mogły mieć miejsce w naszym domu - mówi. Jak twierdzi, informacje o tym, że chłopak jest rozbierany, w ogóle do niej nie trafiły. - Jeśli pani taką informację zgłasza, będziemy pewne kwestie mogli wyjaśnić - mówi Ewa Wirosławska.
"Kochane dziecko, które nie powinno tam być"
Emanuel dostaje silne leki psychotropowe, w przeszłości często z placówki trafiał do szpitala psychiatrycznego. Od kiedy zaczął chodzić do szkoły, jego zachowanie uległo poprawie. - Jest to dziecko kochane, które nie powinno w ogóle tam być - uważa Katarzyna Michalak.
- Gdybym była zdrowa, na pewno by był w domu. Oddałam, bo musiałam go oddać - mówi pani Iwona.
Emanuel jest oczkiem w głowie starszej siostry. Pani Dorota marzy o tym, by móc się nim zająć, ale nie ma do tego warunków. Ma dwie córki, dom w ruinie i jest bezrobotna. - Emanuela traktuję jak syna - mówi pani Dorota.
Pod opieką DPS-u w Chełmnie jest blisko 150 osób niepełnosprawnych intelektualnie, w różnym wieku. Urzędy wszczęły kontrolę, a prokuratura - śledztwo.