Oznacza to, że proces poznańskiego seksuologa może się rozpocząć, a akt oskarżenia nie wróci do prokuratury. Decyzję, która to nakazywała, wydał wcześniej sąd rejonowy.Prof. Lechosław G. to jeden z twórców polskiej szkoły seksuologii. Przez lata wykładał na poznańskim UAM. Prokuratura zarzuca mu molestowanie pacjentek, które przyjmował w gabinecie na Ratajach. Kobiety mówiły, że czuły się zniewolone hipnozą, a profesor upokarzająco je obmacywał. Jego metody zdemaskowali dziennikarze TVN.Sąd: francuski biegły bez zastrzeżeńDwa lata temu w programie "UWAGA!" telewizja ujawniła nagranie z ukrytej kamery, na którym Lechosław G. wprowadza pacjentkę w stan hipnozy, wsuwa rękę pod jej bluzkę, obmacuje, pozwala sobie na sprośne komentarze.Profesor bronił się, że to autorska metoda terapii.Gdy dwa miesiące temu prokuratura zakończyła śledztwo i skierowała do sądu akt oskarżenia, Lechosław G. zaatakował. Biegłego z Francji, który w opinii dla prokuratury skrytykował jego metody, profesor G. oskarżył o brak obiektywizmu. I zażądał powołania nowego biegłego. To wtedy sąd rejonowy postanowił odesłać sprawę do prokuratury. Śledczy zaskarżyli tę decyzję. W czwartek rację przyznał im sąd okręgowy.- Nie ma podstaw, by kwestionować obiektywizm biegłego - wyjaśniał sędzia Wojciech Wierzbicki.Na jakiej podstawie taki zarzut sformułował G.? Sąd ujawnił, że chodzi o pewną internetową publikację. Gdy dwa lata temu prokuratura poprosiła o opinię dr Patricka Blachere'a, francuskiego seksuologa wykładającego na uniwersytetach w Paryżu i Lyonie, skontaktował się z nim paryski korespondent RMF FM. Blachere powiedział mu jednak, że jako biegły nie może rozmawiać z dziennikarzami.- Czyli zachował się profesjonalnie - oceniał wczoraj sędzia Wierzbicki.Tyle że - jak wynika z dalszej części tekstu - Blachere miał stwierdzić również, że zgadza się w tej sprawie z opinią innego francuskiego specjalisty Patricka Lehmanna. Ten zaś reporterowi RMF FM powiedział, że metody Lechosława G. były sprzeczne z etyką lekarską. Blachere w opinii doszedł potem do podobnego wniosku: z etycznego punktu widzenia nie dają się one obronić.Zdaniem sądu nie ma jednak dowodów, że Blachere rzeczywiście wypowiedział słowa, które przypisał mu autor internetowej publikacji.Miażdżąca opiniaSędzia Wierzbicki zauważył też, że Lechosław G. zaczął kwestionować obiektywizm Francuza dopiero po zapoznaniu się z jego opinią. A ta, co pół roku temu ujawniła "Gazeta", jest dla niego miażdżąca.Blachere stwierdza w opinii, że dotykanie i masaż ciała są dopuszczalne w terapii, ale tylko wtedy, gdy nie powodują erotycznego pobudzenia pacjentek. A w przypadku Lechosława G., jeśli wierzyć zeznaniom molestowanych kobiet, ta granica została przekroczona. Zapytany, dlaczego pacjentki nie reagowały na obmacywanie, Blachere odpowiada, że w tej sytuacji bierność jest naturalną reakcją ofiar agresji seksualnej. Wynika z zaufania, jakim otaczają one sprawcę. Francuz porównuje nawet pacjentki Lechosława G. do ofiar molestowania w rodzinie.Proces za zamkniętymi drzwiami?- Ocena etyczna nie była tu najważniejsza. Dokona jej zresztą sąd, a nie biegły - mówił sędzia Wierzbicki. I dodał, że jeśli po przesłuchaniu francuskiego biegłego pojawią się wątpliwości co do jego obiektywizmu, sąd będzie mógł powołać kolejnego eksperta. Ale na razie nie ma przeszkód, by proces Lechosława G. się rozpoczął.Prokuratura zapowiedziała już jednak, że ze względu na dobro molestowanych pacjentek będzie domagała się, by proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.