- Prokuratura nie ma wątpliwości co do winy Adama Z. i dlatego postawiła mu zarzut sformułowany w akcie oskarżenia - mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
- Motywem, który go skłonił do takiego czynu, mógł być najzwyczajniej w świecie strach. Strach o zachowanie, które w jego ocenie było zachowaniem z jego strony niepoprawnym. Jesteśmy pewni, że mężczyzna zepchnął Ewę T. ze skarpy, przeciągnął jej ciało i wrzucił do rzeki. W ten sposób godził się na to, że - biorąc pod uwagę stan w jakim się kobieta wówczas znajdowała i warunki atmosferyczne - nastąpi jej zgon. Stąd zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym - tłumaczy.
- Adam Z. wielokrotnie zmieniał swoje zeznania, zasłania się niepamięcią. Konsekwentnie nie przyznaje się też do winy. Według prokuratury jest osobą, która w chwili popełnienia czynu mogła kierować swoim postępowaniem, miał zachowaną zdolność rozpoznania znaczenia tego, co robi - dodaje Mazur-Prus.
Szukała jej cała Polska
26-letnia Ewa Tylman zaginęła prawie rok temu. Po raz ostatni była widziana w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku w okolicach ulicy Mostowej, przed mostem Rocha w Poznaniu. Z imprezy odprowadzał ją wtedy do domu kolega, Adam Z. Potem ślad po kobiecie zaginął.
Poszukiwania prowadzone były przez kilka miesięcy w całym kraju, wielokrotnie sprawdzana była rzeka i jej okolice. W marcu 2016 roku przeprowadzono w Poznaniu eksperyment procesowy związany z zaginięciem Ewy Tylman. Kolumna policyjna z Adamem Z. przeszła trasę od klubu, w którym bawiła się dziewczyna przed zaginięciem, do Mostu Św. Rocha.
Ciało kobiety znaleziono w końcu pod koniec lipca, około 12 km od miejsca, w którym Tylman widziana była po raz ostatni. Tożsamość kobiety potwierdziły badania DNA. Sekcja zwłok, ze względu na stan odnalezionego ciała, nie pozwoliła jednak na ustalenie przyczyny jej śmierci.