Agresywne psy atakują ludzi

TVN UWAGA! 4138151
TVN UWAGA! 203298
W Jaśle w gospodarstwie samotnego mężczyzny mieszka sfora agresywnych psów, które regularnie atakują przechodniów. Dlaczego urząd miasta, zobowiązany do interweniowania w takich sytuacjach, nie radzi sobie z problemem?

Sfora psów przebywa w Jaśle w gospodarstwie pana Stanisława. Choć są niewielkie, to tak sieją postrach wśród okolicznych mieszkańców, bo właściciel psów zupełnie nie ma nad nimi kontroli. Do pierwszego pogryzienia doszło tam trzy lata temu.

Gryzą ludzi

65-letni samotny rencista kilka lat temu przygarnął dwa bezdomne psy, które się rozmnożyły. Mężczyzna, zamiast rozdać maluchy, pozostawił w domu wszystkie szczeniaki. W ten sposób na podwórku zamieszkała sfora.

Marię Pałys psy zaatakowały, mimo że dobrze ją znają - kobieta mieszka obok właściciela zwierząt od 40 lat. - Obeszły mnie. Przewróciłam się i zaczęły mnie gryźć. Właściciel wyszedł, ale nie dał sobie z nimi rady. Miał wcześniej duże psy, ale nie były takie agresywne, nawet jak wybiegły za siatkę, to nie gryzły - opowiada pani Maria. Rany po pogryzienia kobieta leczyła ponad trzy miesiące.

Chcieli odebrać

Po pogryzieniu pani Marii Powiatowy Lekarz Weterynarii skierował do urzędu miasta wniosek o odebranie psów właścicielowi na podstawie ustawy o ochronie zwierząt. Lekarz stwierdził, że pan Stanisław nie zapewnia im odpowiednich warunków oraz dobrej opieki i dlatego psy są agresywne.

- Po moim wniosku urząd miasta przeprowadził kontrolę. Dostałem decyzję i orzeczenie, że miasto odmawia wydania decyzji o odebraniu tych zwierząt - mówi Andrzej Smyka, powiatowy lekarz weterynarii w Jaśle.

- Po rozmowie z tym panem, wydaliśmy zalecenia pokontrolne, że przede wszystkim działka musi być uporządkowana, ogrodzenie zabezpieczone, a zwierzęta muszą mieć schronienie, dostęp do wody i pokarmu - tłumaczy Marcin Gustek z Wydziału Środowiska Urzędu Miasta Jasła. - Za dwa, trzy tygodnie mieliśmy ponowną wizytę. Działka została poprawiona, ogrodzenie uszczelnione w tych miejscach, w których było uszkodzone, dostęp do jedzenie i wody był, więc odmówiliśmy decyzji czasowego odebrania. Nie było podstaw, żeby te zwierzęta odebrać - mówi.

Nadal agresywne

Urzędnicy uznali, że sprawa została załatwiona. Za pogryzienie sąsiadki przez psy ich właściciel został ukarany mandatem w wysokości 50 złotych. Zignorowano natomiast fakt, że pozostawiona sfora psów jest nadal agresywna. W styczniu tego roku psy dotkliwie pogryzły 80-letniego mężczyznę.

- Byłem na spacerze, psów nie było widać. Nagle zaatakowały mnie z tyłu - opowiada Zbigniew Bracik, pogryziony przez psy. - Pociągnęły mnie do tyłu, aż się przewróciłem. Odszedłem kawałek, na zakręcie drugi raz mnie przewróciły. Miałem zdarte spodnie, kalesony - wspomina.

Spór o znęcanie

Na przypadkach pani Marii i pana Zbigniewa się nie skończyło. W kwietniu sfora psów pogryzła 17-latkę. Po tym zdarzeniu policjanci skierowali wniosek do prokuratury o postawienie właścicielowi psów zarzutu narażenia człowieka na utratę życia i zdrowia. Tymczasem urząd miasta w dalszym ciągu nie chce odebrać psów Stanisławowi M., bo urzędnicy uważają, że za ich zachowanie i koszty opieki odpowiedzialność ponosi właściciel.

- Jeżeli mamy do czynienia ze zwierzęciem, które ma swojego właściciela, to on ponosi za te zwierzęta odpowiedzialność. My nie widzimy tu sytuacji, że ten człowiek znęca się nad zwierzętami - tłumaczy Marcin Gustek.

- Jeżeli właściciel psów nie jest w stanie zapewnić im odpowiednich warunków, czyli karmienie w odpowiednim czasie, opiekę weterynaryjną, to wtedy jest to znęcanie się nad zwierzętami według mnie. Według interpretacji urzędu to nie jest znęcanie i tu jest spór między nami - dodaje Andrzej Smyka.

"To ludzie spowodowali agresję

Dziennikarka UWAGI! chciała spotkać się z właścicielem psów, ale przez dwa dni Stanisław Majkut nie wyszedł z domu.

- Nie wejdzie pani do mnie, a ja nie dam rady wyjść do pani. Leżę w łóżku, kręgosłup mnie boli i nie mogę podnieść się z łóżka - mówi w rozmowie telefonicznej pan Stanisław. - Psy słuchają mnie jak chcą. Nieraz ludzie przechodzą koło bramki i drażnią psy patykiem. To chyba ludzie spowodowali agresję. A jak jest kilka psów, to są odważniejsze i wtedy potrafią zaatakować - tłumaczy.

Chce oddać psy

Właściciel psów kilka dni temu zwrócił się oficjalnie do urzędu miasta i powiatowego lekarza weterynarii o odebranie mu jego zwierząt. W piśmie zaznaczył, że nie jest w stanie już zapewnić im właściwej opieki i zapobiec kolejnym pogryzieniom.

- Pomogłoby mi, gdyby zabrali pieski do adopcji. I żebym miał w końcu spokój, i ludzie ze mną mieli spokój - mówił Stanisław Majkut.

- Uważam, że te zwierzęta nie są agresywne. Każdy z tych piesków, gdyby był wzięty oddzielnie do jakiegoś gospodarstwa, byłby bardzo spokojnym psem - mówi Andrzej Smyka.

- Będziemy starali się znaleźć nowe domy dla psów, ale są to zwierzęta, które wymagają pracy. Nawiązaliśmy już współpracę z osobami, które podejmą się tego. Wezmą te zwierzęta pod opiekę i będą z nimi pracować, żeby znaleźć dla nich nowe domy - mówi Marcin Gustek.

Na podwórku pana Stanisława mieszka obecnie osiem psów. Wszystkie zostały zbadane i zaszczepione przez lekarza weterynarii. Po interwencji UWAGI! urząd miasta w ciągu tygodnia zabrał już dwa psy do adopcji.

podziel się:

Pozostałe wiadomości