3-letni Kuba nie żyje. Kto podał dziecku psychotropy?

TVN UWAGA! 4960200
TVN UWAGA! 301120
Przez kilka dni lekarze ratowali 3-letniego Kubusia, który trafił do jednego z bydgoskich szpitali, po tym, jak ktoś podał mu leki psychotropowe. Mimo starań lekarzy, dziecko nie odzyskało przytomności.

3-letni Kubuś trafił do szpitala w godzinach nocnych.

- Jego stan był krytyczny, agonalny. Dziecko nie reagowało na bodźce bólowe. Nie miało żadnej, własnej czynności oddechowej. Miało szerokie, sztywne źrenice, które świadczyły o tym, że ośrodkowy układ nerwowy nie funkcjonuje. Obraz tomograficzny wykazywał obrzęk mózgu. Właściwie śmierć mózgu – mówi Maciej Matczuk z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy.

Pogotowie zabrało malca z jednego z bydgoskich hoteli. Był w nim z matką.

- To 27-letnia, matka dwójki dzieci, a w zasadzie trójki, bo jednym się nie opiekuje. Przyjechała do Bydgoszczy do znajomego, pierwszego dnia była u niego, a drugiego wynajęła hotel. Obu tym osobom przedstawiliśmy zarzut, który mówi o tym, że odpowiedzialności karnej podlega ten, który spowoduje niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia drugiej osoby – mówi Piotr Dunal z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.

Zarówno matce, jak i jej znajomemu, grozi od 3 do 15 lat więzienia.

3-latek miał w organizmie leki psychotropowe.

- Stwierdzono obecność benzodiazepin, czyli leków z tej grupy, z której pochodzi Relanium, i jeszcze innych leków. W szczegółowym badaniu okazało się to starym lekiem Elenium. To substancja psychotropowa stosowana w psychiatrii. Poziomy tych leków kilkukrotnie przekraczały poziom terapeutyczny – mówi Maciej Matczuk.

Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że dziecku podano leki dwukrotnie. Powód? Chłopiec, jak wynika z relacji świadków miał być „niegrzeczny”

- Matka przyznała się do tego, że lek został podany, a z naszych ustaleń wynika, że środkiem dysponował ten mężczyzna – mówi prok. Piotr Dunal.

Trudne relacje 27-letnia pani Katarzyna pochodzi z niewielkiej miejscowości na Mazurach. Jej rodzice są zdruzgotani tragedią, jaka wydarzyła się w Bydgoszczy. Zgodzili się na rozmowę, ale chcieli pozostać anonimowi.

- Nie układało się jej z mężem. Ona poszła w swoją stronę, a on w swoją. Wnuczka została u nas, a córka była w ciąży (…) Córka wracała na miesiąc, dwa i wyjeżdżała. Dziecko to strasznie przeżywało.

Po rozstaniu z mężem, pani Katarzyna wyjechała z rodzinnej wsi. Wkrótce w jej życiu pojawił się nowy mężczyzna. Oboje przeprowadzili się do Warszawy.

- Poznałem ją za pośrednictwem komunikatora internetowego. Zaczęliśmy ze sobą pisać, po czterech dniach się spotkaliśmy. Zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, taka normalna dziewczyna. Była kochająca dla dzieci, nie dało się jej nic zarzucić. Ciągle brakowało nam pieniędzy. Zasuwałem, żeby zapewnić byt jej i dzieciom – mówi Szymon Michalczyszyn, ojciec zmarłego Kuby.

Mężczyzna nie wiedział, że jego partnerka spotyka się z kimś w Bydgoszczy.

- Mówiła mi, że jedzie na badania genetyczne. Zabrała ze sobą dzieci. Trochę się martwiłem, ale uspokajała mnie, mówiła, że nie mam, co się obawiać. O tym, że zatrzymała się u znajomego dowiedziałem się dopiero jak tam pojechałem – przyznaje Michalczyszyn.

Jeżeli okaże się, że bezpośrednią przyczyną śmierci dziecka mogło być podanie leków psychotropowych, to podejrzanym w tej sprawie może grozić nawet dożywocie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości