To, co wydarzyło się w ich domu tamtego wieczoru, nie było niczym wyjątkowym. Rodzice Patrycji są małżeństwem od 15 lat. Przemoc – jak mówi pani Monika, mama Patrycji – trwa od dwunastu. Kobieta była bita i wyzywana. - Jestem k…wą, szmatą, dziwką. Słyszę to, na co dzień i młodsi chłopcy to powtarzają. Nie wiedzą, co to znaczy, ale skoro tata tak mówi, to i oni mogą – mówi pani Monika. Kobieta nie szukała pomocy na policji. Mówi, że wstydziła się, że ludzie zaczną gadać. – To ja bym była winna! Co to za baba, że na chłopa wzywa?! – tłumaczy. Po tylu latach przemoc domową traktowała jak coś normalnego. To była jej codzienność. – Ale jak dzieci, głównie Patrycja, zaczęły na tym cierpieć, nie mogłam na to patrzeć – mówi. Dziewczynka wiele razy usiłowała bronić mamy. Do dziś pamięta, jak ojciec pierwszy raz ją uderzył. – W głowę. Za to, że obroniłam mamę – opowiada.
Tylko ona staje w obronie matki, podczas pijackich awantur, które wszczyna ojciec. Jej starsza siostra zamyka się w sobie, a pozostałe rodzeństwo płacze. Tym razem, kiedy zaczęła się awantura, Patrycja zadzwoniła po policję. Ojciec nie uspokoił się nawet wtedy, kiedy do mieszkania weszli funkcjonariusze. – Dlatego postanowili go zatrzymać i osadzić w policyjnej celi – mówi sierżant Joanna Kwiatkowska z komendy powiatowej policji w Iławie. Ojciec Patrycji miał półtora promila alkoholu. - Wieczorem usiadłam i płakałam. Dlatego, ze Patrycja się odważyła mi pomóc – płacze pani Monika.
11-letnia Patrycja wraz z rodziną mieszka w domu na uboczu wsi. Jej mama zajmuje się domem i wychowaniem pięciorga dzieci. Rodzinę utrzymuje ojciec, który pracuje, jako traktorzysta. Reporterka UWAGI! chciała z nim porozmawiać. – Nie chcę tego nagłaśniać. To i tak za daleko zaszło – uciął.
Tymczasem o sytuacji w rodzinie doskonale wiedzieli urzędnicy i policja. W poprzednim miejscu zamieszkania rodzina miała założona niebieska kartę. Sierżant Kwiatkowska: - Mieliśmy informację, że w latach 2010-2014 była prowadzona procedura niebieskiej karty, jednak została zakończona, bo główna przesłanka ustała: nie było przemocy, nie było interwencji w tym domu.
O zamknięciu niebieskiej karty zdecydowała jednogłośnie grupa interdyscyplinarna, w skład, której wchodzą przedstawiciele policji, służby zdrowia, oświaty, gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych i pomocy społecznej. - Jako służby nie jesteśmy w stanie być 24 godziny na dobę w każdym miejscu na terenie naszej gminy. Gdybyśmy wcześniej mieli sygnały, pracowalibyśmy z tą rodziną – mówi Jolanta Skrzypiec z MOPS w Zalewie.
Jak to się stało, że przez rok służby nie miały sygnałów o przemocy w domu? Pani Monika tłumaczy to krótko: nie zgłaszała, bo się wstydziła.
Irracjonalne zachowanie ofiar ma różne podłoże. Pani Monika jest dorosłym dzieckiem alkoholika. Wzorce wyniesionej z domu powiela w swojej rodzinie. Jest klasyczną ofiarą z wyuczoną bezradnością. - Ofiary działają na krótką metę, tu i teraz. Często widzimy głupie zachowania ofiar, ale to nie są głupie ofiary! – podkreśla psycholog Roman Pomianowski.
Pani Monika nie ma żadnych dowodów na przemoc. „Może mężowi jednak zależy na rodzinie? Może będzie inaczej?”: łudzi się. – A jednak, chyba nie – mówi reporterce UWAGI! W rozmowie z nią zapowiada, że teraz odejdzie wreszcie od męża. Po chwili, twierdzi całkiem, co innego: – Jeśliby była poprawa, tak jak obiecał, to możliwe, że zostanę.
Zdaniem specjalistów to typowe zachowanie ofiary przemocy. – To nie fanaberia, czy dowód słabości albo głupoty kobiet. Takie zachowanie wynika z okrutnych elementów codziennego życia. Nasz system niespecjalnie wspiera takie osoby w usamodzielnieniu – mówi Pomianowski. Podkreśla, że ofiary i ich dzieci są często skazane wyłącznie na sprawcę przemocy, który jest jedynym żywicielem rodziny. Kiedy kobieta decyduje się odejść, zostaje z niczym. Dodatkowo – jak podkreśla psycholog - społeczeństwo często piętnuje ofiary, a nie sprawców, przemocy.
Sprawa o znęcanie się nad rodziną trafiła do sądu. Ojciec Patrycji przyznał się do zarzucanych mu czynów i zadeklarował, że podda się leczeniu. Dziewczynka wolałaby, żeby tata poszedł na odwyk, niż do więzienia. – Chciałabym, żebyśmy mieli tego tatę, ale normalnego – mówi dziewczynka.