Pod koniec ubiegłego roku na jednym z przejść dla pieszych w Wejherowie doszło do tragedii. 10-letni Filip został potrącony na pasach przez 62-letnią kobietę. Jak ustalili biegli, mimo że inne samochody zatrzymały się przed przejściem, kobieta jadąca lewym pasem, nie zahamowała i uderzyła w chłopca. Po wypadku Filip w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala.
- Pani pielęgniarka opowiedziała mi ostatnie minuty Filipa, zdążyła umyć mu włosy, on już charczał, jego temperatura była coraz niższa, aparatury skakały. Miałam obrazek z chrztu, takie aniołki i ona mu go jeszcze podsunęła pod poduszkę. Była z nim – opowiada Anna Potrykus, matka Filipa.
„Nie wybiegł, samochody się zatrzymały, dlatego szedł”
Pani Anna była świadkiem tragedii, która rozegrała się z udziałem jej syna. Jak nam opowiada, czekała na Filipa po drugiej stronie jezdni. Dokładnie widziała więc przebieg całego zdarzenia.
Z jej relacji wynika, że chłopiec zatrzymał się przed pasami, czekał aż zatrzymają się samochody. Wtedy zaczął przechodzić. Nagle z impetem uderzył w niego samochód jadący lewym pasem.
O sile uderzenia świadczą obrażenia, jakich doznał chłopiec. Są to obrzęk mózgu, liczne złamania kości podstawy czaszki, stłuczenia płuc i złamanie kości piszczelowej lewej.
- Są nagrania z kamerek samochodowych, więc wszystko widać, że był na przejściu. Nie wybiegł, siostra mówi, że przechodził prawidłowo. Samochody się zatrzymały, dlatego szedł – podkreśla Sabina Fedurek, ciotka Filipa.
Duże stężenia czterech silnych substancji
Od kierującej samochodem pobrano krew do badań toksykologicznych. Wyniki wykazały, że kobieta w ogóle nie powinna była wsiadać za kierownicę. W jej krwi wykryto duże stężenia czterech silnych substancji przeciwbólowych, uspokajających i psychotropowych o działaniu podobnym do alkoholu. Z tego powodu kierująca Anna S., w świetle przepisów prawa, traktowana jest jak pijany kierowca.
- Ja jako ostatnia byłam przesłuchiwana przez policję i policjanci mówili, że to jest prosta sprawa. Tu wszystko jest oczywiste – są świadkowie, nagrania. Wszystko jest czarno na białym, śledztwo powinno szybko się skończyć. Ale nie kończy się, pani nawet nie została zatrzymana w areszcie – oburza się matka Filipa.
Mimo zebranych w sprawie dowodów, prokuratura zamiast sporządzić i skierować do sądu akt oskarżenia zawiesiła postępowanie. Przyczyną takiej decyzji były zeznania sprawczyni, która powiedziała, że po wypadku zażyła tabletkę, którą dała jej kilka miesięcy wcześniej koleżanka z Australii.
- Prokurator w tej sprawie skierował wniosek o wykonanie czynności w ramach międzynarodowej pomocy prawnej do jednostki konsularnej na terenie Australii, gdzie ma przebywać świadek – tłumaczy Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
- Jest to czynność związana z wnioskiem, jaki złożył w tej sprawie obrońca podejrzanej. [Świadek – red.] ma być przesłuchana na okoliczność związaną z przyjęciem tej substancji przez kobietę przed pobraniem krwi do badań – dodaje prokurator Wawryniuk.
Co może zmienić to przesłuchanie?
- W ocenie prokuratora czynność jest istotna, może mieć wpływ na przyjętą kwalifikację. Ma to wpływ na odpowiedzialność w zakresie grożącej kobiecie kary – wyjaśnia rzeczniczka prokuratury.
Taką decyzją prokuratury zaskoczony jest adwokat reprezentujący matkę Filipa.
- W kontekście winy i sprawstwa to przesłuchanie nie zmieni dosłownie nic. Rodzina cierpi, od sześciu miesięcy nie żyje dziecko – 10-letni, wspaniały chłopiec, który wracał z lekcji angielskiego. Zginął na oczach matki, a prokurator zawiesza śledztwo z uwagi na to, że musi przesłuchać świadka w Australii na okoliczność, czy ten świadek kilka miesięcy wcześniej przekazał oskarżonej tajemniczą tabletkę, mocno psychotropową. W jaki sposób ten świadek z Australii ma wiedzieć, że to właśnie tę tabletkę zażyła po wypadku ta kobieta i kiedy ją zażyła – wskazuje adwokat Mateusz Nowicki, pełnomocnik rodziny Filipa.
Anna S. kilkukrotnie zmieniała zeznania
Udało nam się dotrzeć do sprawczyni wypadku.
- Co się miało stać? Był wypadek po prostu – stwierdziła kobieta.
Po chwili oświadczyła:
- Nie jestem w stanie rozmawiać, ani myśleć o tym.
Podczas śledztwa Anna S. kilkukrotnie zmieniała swoje zeznania. Najpierw przekonywała, że ma klaustrofobię i z tego powodu nie może być aresztowana, co w żaden sposób nie zostało potwierdzone. Potem swój stan podczas wypadku tłumaczyła zdenerwowaniem. Zeznała, że ma częste konflikty z mężem i dlatego zażywa środki uspokajające. Po wykryciu w jej organizmie substancji psychotropowych, zaczęła z kolei tłumaczyć, że wzięła je dopiero po wypadku.
- Oczywiście, kiedy zapytamy prokuraturę, to usłyszymy, że prokurator chce dogłębnie zbadać sprawę i zweryfikować źródła substancji psychoaktywnych znalezionych w organizmie kobiety, która prowadziła auto. W moim przekonaniu nie jest to jednak potrzebne. Biorąc po uwagę, że miała pół tablicy Mendelejewa w organizmie i przynajmniej cztery substancje psychoaktywne, to moim zdaniem prokurator ma pełen materiał dowodowy do podjęcia decyzji o zamknięciu postępowania przygotowawczego i skierowaniu aktu oskarżenia – uważa adwokat Eliza Kuna.
- Rozumiem, że prokurator działa w moim imieniu. Że jest oskarżycielem w tym wypadku, więc dla mnie prokurator powinien oskarżać, a nie działać jako obrońca tej pani. W tym momencie mam wręcz wrażenie, że ten pan działa w obronie tej pani – kwituje matka Filipa.
Nasze reportaże można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Autor: Uwaga! TVN