Kilka lat temu został on szefem kościelnego Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II w Szczecinie. Ta podległa kurii placówka prowadzi obecnie flagowe przedsięwzięcie szczecińskiego kościoła - budowę Domu Pomocy Społecznej w centrum miasta. Przez swoje zaangażowanie w ten ważny projekt ksiądz Andrzej D. stał się jedną z najbardziej wpływowych osób w szczecińskiej kurii. Kilka lat temu, po publikacji Gazety Wyborczej, prokuratura wszczęła postępowanie, które miało wyjaśnić zarzuty molestowania seksualnego, jakie stawiali księdzu byli wychowankowie m.in. z ośrodka dla trudnej młodzieży, którego D. był szefem w latach 90-tych. Dziennikarze ujawnili, że kolejni biskupi wiedzieli o zarzutach molestowania przynajmniej od kilku lat, jednak żaden z nich nie zawiadomił o sprawie prokuratury. W czasie śledztwa okazało się, że większość zarzutów się przedawniła. - W przypadku kiedy sprawa się przedawnia prokurator w ogóle nie bada czy doszło do przestępstwa - mówi prokurator Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. W przypadku jednego z chłopców, który zeznał, że padł ofiarą molestowania, decyzja prokuratury jest co najmniej kontrowersyjna. Chłopiec opowiadał, że odbył stosunek oralny z księdzem bo był „sparaliżowany strachem”. Ale prokurator uznał, że skoro nie doszło do przemocy fizycznej, to przestępstwa nie było. Instytut Medyczny im. Jana Pawła II jest hojnie finansowany przez instytucje publiczne. Szczecińscy radni przekazali mu ogromny, wyceniony na ok. 19 milionów złotych budynek po byłym szpitalu w centrum miasta za symboliczną kwotę 19 tysięcy złotych. W budynku szpitala ma powstać Dom Pomocy Społecznej. Przewodniczącym rady był wtedy Bazyli Baran (PO), a wcześniej psycholog w ośrodku dla młodzieży kierowanym przez księdza D. Baran pracował w ośrodku właśnie w tym czasie kiedy miało dochodzić tam do molestowania. Kiedy zapytaliśmy o sprawę, polityk odmówił rozmowy na temat tamtych wydarzeń.