Pani Marianna przeszła domowe piekło.
- Mój mąż był panem i rządcą. Miał skłonności do alkoholu, którego nigdy nie odrzucił. Alkohol wypływał mu nosem i oczami, a on jeszcze go połykał. Na każdym kroku słyszałam „ty ku…”, mówił: „Wcześniej, czy później i tak cię sprzątnę i nikt cię nawet nie będzie szukał” – przywołuje pani Marianna.
80-letnia dziś kobieta 12 lat temu uciekła z Biskupca do Warszawy.
- [Mąż – red.] Chciał mnie udusić. Złapałam za drzwi i uciekłam boso, jak stałam. Nie wiedziałam, co ze mną będzie, ale wiedziałam, że będę żyć – opowiada i dodaje: Chciałam sobie znaleźć jakąś pracę. Miałam mało pieniędzy. 620 zł renty, z której trzeba było kupić leki. Stwierdziłam, że, muszę zapracować na chociażby maleńki kącik, kawałek dachu nad głową. Bardzo o tym marzyłam.
Pani Marianna znalazła pracę w piekarni, a potem opiekowała się starszymi osobami. Nawiązała też nowe przyjaźnie.
- Panią Mariannę znamy od 2010 roku. Była osobą, która pomagała nam w opiece nad dziećmi. To był taki dobry duch naszej rodziny. To niezwykle ciepła osoba, rodzinna, bardzo chętna do pomocy. W każdej sytuacji możemy na nią liczyć. Nigdy nam nie odmówiła. Dzieci ja uwielbiają – chwali Klaudia Olszak, przyjaciółka Marianny.
Walka o mieszkanie
Po 12 latach ciężkiej pracy, pani Mariannie udało się uzbierać połowę kwoty potrzebnej na małe mieszkanie na warszawskich Włochach.
- Nie miałam soboty, niedzieli, urlopu, nie było nawet nocy. To, co zarobiłam, odkładałam. Nocami spałam dorywczo, bo czuwałam nad panią, która była chora. Za 20 metrów miałam zapłacić 160 tys. zł. Bardzo byłam szczęśliwa, że się doczekałam mieszkania – opowiada 80-latka.
Resztę kwoty kobieta pożyczyła i podpisała umowę przedwstępną z firmą deweloperską Dolcan.
- Kontrolowałam to, widziałam, że bloki są wybudowane, zakładają domofony. Wszystko było fajnie. Mieszkanie miało być oddane na początku grudnia 2014 roku – mówi kobieta.
Ale mijały kolejne miesiące, a pani Marianna, ani 51 osób, które podpisały umowy z Dolcanem i wpłaciły pieniądze, wciąż nie dostali kluczy do swoich nieruchomości. Budowa bloków zamarła.
Na początku 2015 roku pani Mariannie pracownicy Dolcana dali lokal zastępczy na innym osiedlu, które administrowała firma. Kobietę zapewniono, że może tam mieszkać do czasu dokończenia budowy.
- Zostałam okłamana. Powiedzieli, że mieszkanie zastępcze jest na parę tygodni, bo coś tam jest jeszcze niesprawnego. Mówili, żebym się nie rozpakowywała, bo zaraz będę się wyprowadzać. Nie mam w tej chwili ani pieniędzy, ani mieszkania, ani zdrowia – mówi zrozpaczona kobieta.
Upadłość
W czerwcu 2017 roku firma Dolcan ogłosiła upadłość i było już jasne, że nie dokończy planowanej inwestycji. Bezpośrednim powodem bankructwa był upadek wołomińskiego SK Banku. Według prokuratury stworzył on z deweloperem system wyłudzania kredytów, których wysokość sięgnęła prawie 1,5 mld zł. W tej sprawie toczy się postępowanie.
Ponad 2 lata pani Marianna spędziła w mieszkaniu na innym osiedlu wybudowanym przez Dolcana. Klucze do lokalu wręczyli jej pracownicy firmy należącej do dewelopera, która w imieniu właścicieli, pośredniczyła w ich wynajmie.
Kiedy pani Marianna wyjechała do sanatorium, zaczęły się problemy.
- Poprosiłam pewna osobę, żeby podlała mi kwiaty podczas mojej nieobecności. Kiedy poszła to zrobić okazało się, że moich rzeczy nie ma w mieszkaniu. Dostałam ataku z nerwów wspomina kobieta.
Okazało się, że ktoś bez wiedzy i zgody pani Marianny przeniósł jej dobytek do kolejnego lokalu, na innym osiedlu, którym również zarządzał Dolcan. I tak, na początku 2019 roku, kobieta musiała się zmierzyć z kolejnym problemem.
- Pojawili się właściciele mieszkania z pytaniem, dlaczego ja tu mieszkam, wiec ja im odpowiedziałam, że ja tu sama nie weszłam, nie ukradłam kluczy, nie włamałam się, ale mnie przeniesiono. Usłyszałam, że za 7 dni ma tu mnie nie być, bo inaczej policja mnie wyciągnie – przywołuje 80-latka.
Strach przed znalezieniem się na ulicy
Życie pani Marianny, jak sama twierdzi to nieustanny strach, że znajdzie się na ulicy. Właściciel mieszkania, w którym firma Dolcan umieściła panią Mariannę, uważa, że jest ona oszustką, która ze złej woli nie chce opuścić jego lokalu. Wynajął firmę ochroniarska, która ma skłonić panią Marianne do opuszczenia mieszkania i nie zgodził się na rozmowę przed kamerą.
- Nie eksmitujemy. Eksmisji dokonuje tylko komornik na podstawie prawomocnego wyroku sądu. Nasza firma zajmuje się profesjonalnymi negocjacjami eksmisyjnymi, czyli wyjazdem całej grupy agentów, łącznie z negocjatorem, który rozmawia z takim lokatorem. Do tej pory nie spotykaliśmy lokatorów, spotykaliśmy oszustów – mówi Paulina Wyzińska z firmy detektywistyczno-windykacyjnej.
Czy pani Mariannie grozi eksmisja?
- Grozi jej eksmisja. Właściciel lokalu ma prawo wszcząć przeciwko niej postępowanie eksmisję, czyli wydanie i opróżnienie lokalu. Taką sprawę w mojej ocenie wygra, ponieważ pani Marianna nie ma tytułu prawnego do lokalu, nie zawarła umowy na wynajem. Z uwagi na wiek pani Marianny i jej stan zdrowia, jest niepełnosprawna, jest emerytką, sąd powinien orzec jej uprawnienie do lokalu socjalnego – mówi Karol Trzaska, adwokat, reprezentuje wierzycieli firmy Dolcan.
Osiedle, które miało się nazywać „Miasteczkiem Rubikon”, a także resztę majątku Dolcana, przejął syndyk, który przygotowuje się do ogłoszenia przetargu dla nowych inwestorów. I to właśnie od decyzji syndyka zależy to, czy pani Marianna i inni poszkodowani dostana swoje upragnione mieszkania.
- Pani syndyk deklarowała, że rozumie potrzebę ochrony praw nabywców i, że warunki przetargu, które będzie rozpisywała zapewnią taką ochronę, żeby osoby, które zawierały umowy miały możliwość przeniesienia na nich własności tych lokali przez inwestora, który kupi całą inwestycję – dodaje Trzaska.