Igor nie ma choroby psychicznej, ale od trzech lat umieszczany jest w szpitalach psychiatrycznych

TVN UWAGA! 340821
Mimo że u Igora nie zdiagnozowano choroby psychicznej, decyzją sądu chłopiec od blisko trzech lat przebywa na detencji. Uznano, że jest „niedostosowany społecznie”. - Dalsze przedłużanie pobytu w szpitalach psychiatrycznych jest barbarzyństwem – uważa psycholog. Czy chłopiec wróci do matki?

14-letni Igor jest pacjentem szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim. Ponad dwa lata temu, postanowieniem sądu rodzinnego, chłopca skierowano na detencję.

- Dodzwonienie się do szpitala graniczy z cudem. Jak się już dodzwonię, to syn najczęściej śpi po lekach, wtedy proszę, żeby przekazali, że mama dzwoniła, żeby wiedział – mówi Małgorzata Słomińska. I dodaje: - Syn jest bardzo przygnębiony i smutny. Mam wrażenie, że dostaje depresji. Chciałby wrócić do mnie i do siostry, cały czas to powtarza.

Przemoc w rodzinie

Jedną z przyczyn umieszczenia chłopca w placówce była nasilająca się agresja dziecka. Jej podłożem była przemoc w rodzinie.

- Problemy zaczęły się już w przedszkolu. Jako 3,5-latek chodził do przedszkola, później były problemy w szkole podstawowej. Wchodził pod ławkę, nie chciał wyciągać książek, była raz sytuacja, że wyszedł ze szkoły. Był podpięty pod złe zachowanie, złe wychowanie, że jest niedobry – opowiada pani Małgorzata.

- Jak miał coś zrobić i poszło coś nie tak, to był za wszystko karcony przez tatę. Ta złość z wiekiem narastała – dodaje matka Igora.

Pani Małgorzata przyznaje, że sama była ofiarą przemocy domowej.

- Ale wszystko było ukryte w czterech ścianach. Do niczego nie miałam prawa. Wstydziłam się, zawsze chciałam mieć pełną rodzinę – dzieci i męża. Po ostatnim skarceniu syna odeszłam od niego, powiedziałam dość – przyznaje.

Igor początkowo trafił do szpitala w Gdańsku. Podczas hospitalizacji chłopiec padł ofiarą molestowania seksualnego ze strony innego pacjenta. Po kilku tygodniach dziecko zaopatrzone w leki wróciło do domu pod opiekę matki.

- Do pokoju wszedł kolega. Syn spał po lekach, wszedł w odpowiednim momencie. Ja się wszystkiego dowiedziałam od dziecka, on chciał wymazać to z pamięci – mówi matka Igora.

Choć Igor przebywa w szpitalu, nie zdiagnozowano u niego choroby psychicznej.

- Określono to jako niedostosowanie społeczne – mówi pani Małgorzata.

W pewnym momencie pojawiła się nadzieja.

- Syn wrócił do domu, dostawał leki i było super; robił mi zakupy, pomagał. Do momentu odwiedzin u taty. Tata wyrzucił leki. On przerwał leczenie, całą kurację – opowiada matka chłopca.

Kolejna placówka

Rozwód rodziców oraz przerwana terapia pogłębiały zaburzenia Igora. Sąd rodzinny skierował chłopca na detencję do Krajowego Ośrodka Psychiatrii Sądowej w Garwolinie – placówki o najwyższym stopniu zabezpieczenia.

- Matka wskazała, że zachowanie jej syna uległo pogorszeniu. Chłopiec był agresywny do innych osób, domowników. Dochodziło do aktów autoagresji, do niszczenia przedmiotów znajdujących się w domu – tłumaczy Łukasz Zioła z Sądu Okręgowego w Gdańsku: I dodaje: - W wyniku przeprowadzonych badań przez biegłych sądowych, ustalono u nieletniego zaburzenia zachowań, połączone z występującą u niego agresją, z tendencją do eskalacji. Dlatego biegli zalecili, że konieczne byłoby podjęcie leczenia w Garwolinie.

- Na początku mówił, że nie jest tam tak źle. Często rozmawiał z terapeutą. Nie użalał się, ale chciał wrócić do domu – wspomina matka Igora.

„Liczę na powrót dziecka”

Mimo poprawy stanu zdrowia Igora, decyzją sądu rodzinnego, chłopca przeniesiono do kolejnego szpitala psychiatrycznego. Tym razem do rodzinnego Starogardu Gdańskiego. Zamiast skutecznej terapii chłopiec znów doznał wielkiej krzywdy. Podczas jednej z rozmów dziecko wyznało matce, iż jest molestowane.

- Liczę na powrót mojego dziecka do mnie, tutaj będzie czuł się bezpieczny. Nie pozwolę go skrzywdzić. Musi wrócić do mnie – podkreśla pani Małgorzata.

Jak to możliwe, że personel szpitala nie zapewnił dziecku bezpieczeństwa oraz nie poinformował matki o zaistniałej sytuacji? Zarówno ordynator oddziału, jak i dyrektor szpitala nie udzieli nam wyczerpujących informacji na ten temat.

- Dziecko, tak jak inne, przebywa razem. To nie jest obiekt, gdzie są osobne cele. Pewne rzeczy zdarzają się. Czy zaszło, czy nie zaszło, są różne rozbieżne sytuacje. Jeżeli później się coś wydarzy, a czasami takie rzeczy mogą się zdarzać. Dochodzimy do tego i próbujemy wyciągnąć wnioski – usłyszeliśmy.

Czy trzyletnia detencja poprawiła stan zdrowia chłopca oraz jakość jego życia? Kiedy Igor będzie mógł wrócić do domu? Do podjęcia decyzji przez sąd konieczna będzie opinia biegłych. Tymczasem matka dziecka napisała już wniosek o zwolnienie syna z detencji.

- Od 10 lutego jest w Starogardzie, jego stan się pogarsza. On się poddaje. Powiedział mi, że już nie daje rady. W obecnej sytuacji syn jest załamany – mówi pani Małgorzata.

„Dzieci nie popsuły się same"

Jak sprawę oceniają specjaliści?

- Nie w psychiatrii jest miejsce na naprawianie popsutych dzieci – przekonuje prof. Janusz Heitzman. I tłumaczy: - Te dzieci nie popsuły się same, tylko my dorośli czasami byliśmy bezradni, albo obojętni w stosunku do tego, że dziecko jest dotknięte albo przemocą, albo nienawiścią. Albo cały czas musi wybierać pomiędzy matką a ojcem. I nawet 10-, 11-latek nie potrafi znaleźć dla siebie właściwego miejsca. To dziecko jest często bezradne, w związku z tym źle się zachowuje. A to złe zachowanie polega na tym, że jest agresywne w stosunku do innych, ucieka z domu. Z tej bezradności trafia do instytucji, która przecież nie zastąpi mu miłości, troski. I powoduje, że dziecko rozwija się w szczególnym stanie frustracji, czy niezaspokojonych naturalnych potrzeb, które ma każde dziecko.

- Z całą pewnością dalsze przedłużanie pobytu w szpitalach psychiatrycznych jest barbarzyństwem – podkreśla psycholog dr Aleksandra Piotrowska. I dodaje: - To niczego nie naprawi. Może tylko pogłębić istniejące już zaburzenie. Mam nadzieję, że sąd podejmie decyzję o powrocie Igora do rodziny i jednocześnie zapewni takie wsparcie matce, żeby chłopiec stykał się z takimi rodzajami terapii, jakie są mu w tej chwili potrzebne. On po tych trzech latach wyjdzie z dodatkowymi zaburzeniami, których przedtem nie miał. Jakie on może mieć zaufanie do innych ludzi, dlaczego ma ufać dorosłym, pedagogom, terapeutom? Przecież przez poprzednie lata był traktowany jak bandyta, zbrodniarz.

- On cały czas powtarza, że chce wyjść, że nie chce tam być. Ciągle mnie pyta, kiedy wyjdzie. Prosi mnie o pomoc, widzi we mnie nadzieję – mówi pani Małgorzata.

podziel się:

Pozostałe wiadomości