- To, co się tu dzieje, przekracza wszelkie granice! – twierdzi kobieta, która naprzeciwko szkoły mieszka od 2009 roku. W efekcie jej skargi, życie uczniów szkoły podstawowej nr 1 w Krapkowicach diametralnie się zmieniło. - Opuszczamy boisko! Zbliża się szesnasta – słyszą chłopcy, grający w piłkę nożną. I od razu się zbierają. Po 16 – tej obiekt jest bowiem zamykany na kłódkę. Obok wisi nawet specjalne ogłoszenie, informujące o zakazie przebywania na tym terenie właśnie między 16, a 6 rano. Nowe zasady obowiązują tu od 1 kwietnia. Popołudniami uczniowie nie mogą już przebywać na terenie szkoły. Niemożliwe jest korzystanie ze szkolnych boisk do piłki nożnej i koszykówki oraz z bieżni. W ten sposób Sąd Rejonowy w Strzelcach Opolskich zabezpieczył tymczasowo pozew mieszkanki Krapkowic, jeszcze zanim rozpatrzy wszystkie dowody w sprawie. Kobieta i jej partner pozwali gminę, za wywoływane przez dzieci hałasy. Ich zdaniem znacznie przekraczają one dopuszczalne normy. Teraz dokładnie o g. 16 teren szkoły pustoszeje. A uczniowie nie kryją żalu. - Zawsze boisko było zamykane o zmroku. Nie mamy gdzie iść. Orlik jest za miastem – opowiada jeden z chłopaków, który gra tu w piłkę. Niezadowoleni są też rodzice. Sprawę nazywają „śmieszną”. – Ludzie mieszkają tutaj lata i nigdy nie było problemów – mówi jedna z mieszkanek Krapkowic. – To nie jest tak, że dzieci nagle się stały głośne i niegrzeczne. Ja tu mieszkam od urodzenia – dodaje kolejna. Dziennikarz „Uwagi!” czytał akta sprawy. Kobieta, wynajmująca lokal mieszczący się naprzeciwko szkoły, porównuje hałasy odbijanej piłki do cyklicznego uderzenia młota. Skarży się też na liczne problemy zdrowotne, w tym zaburzenia snu i koncentracji, bóle brzucha, czy problemy z sercem. To nie wszystko – kobieta twierdzi, że przez dźwięki dobiegające zza okna przestała być odwiedzana przez rodzinę i znajomych. Od władz miasta oczekuje między innymi wybudowania wzdłuż szkoły wysokich na pięć metrów ekranów akustycznych. Tymczasem Romuald Haraf, zastępca burmistrza gminy Krapkowice, nie kryje, że decyzja sądu - odbierająca dzieciom możliwość korzystania ze szkolnego boiska - to dla niego szok. - Boisko przez lata funkcjonowało do godziny 19-tej, a nawet 20-tej i nie było z tego tytułu żadnych skarg – mówi Haraf. Zauważa też, że kobieta, która teraz skarży się na hałas, doskonale wiedziała, że wprowadza się w sąsiedztwo szkoły i boiska. – Zamieszkując tam zgodziła się z faktem, że będzie mieszkała koło boiska – podkreśla zastępca burmistrza. Mieszkanka Krapkowic twierdzi jednak, że problem nie dotyczy jedynie hałasu. A dotychczasowe działania gminy i szkoły, mające zapewnić spokój mieszkańcom, są jedynie fikcją. - Młodzież podpaliła butelki na zewnętrznych schodach szkoły. Zwróciliśmy uwagę, żeby ugasili ten pożar i od tego się zaczęło – opowiada. I wylicza, że o pomoc prosiła wszelkie instytucje: szkołę, naczelnika oświaty a nawet burmistrza. - Nikt nie chciał nas zrozumieć ani pomóc – twierdzi. Czy podpalenie rzeczywiście miało miejsce? – Była taka sytuacja – potwierdza Jarosław Waligóra, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Krapkowicach. Po czym uściśla, że sprawa miała miejsce przeszło trzy lata temu. – Osoby, które dopuszczały się takich aktów wandalizmu zostały przez nas ustalone i ukarane - dodaje. Z kolei dyrektorka szkoły, Krystyna Nowak, podkreśla, że na terenie całego obiektu zamontowany jest monitoring. Już od dwóch lat – jak twierdzi pani dyrektor – pomaga on skutecznie kontrolować uczniów. - Była sytuacja, kiedy młodzież przyniosła sobie tutaj alkohol, ale pan woźny natychmiast zareagował. Zadzwonił do mnie, a następnie, na moje wyraźne polecenie, powiadomił policję i straż miejską – mówi dyrektorka. Podkreśla, że na zdecydowanej większości nagrań widać, po prostu, uczniów grających w piłkę. A pretensje sąsiadów komentuje krótko: - Widocznie ci państwo nie wzięli pod uwagę, że są tutaj dzieci i chcą przebywać na terenie szkoły. Romuald Haraf, zastępca burmistrza gminy, podkreśla z kolei, że decyzja sądu została wydana na posiedzeniu niejawnym i przedstawiciele gminy nie mieli nawet możliwości przedstawienia swoich racji. – Nikt nie zapytał, jaki jest regulamin. Praktycznie ze strony sądu nie było jakiegokolwiek pytania do gminy a my, jako strona w tym postępowaniu – bo jest to skierowane przeciwko gminie – powinniśmy mieć możliwość obrony – żali się Haraf. Tymczasem okazuje się, że zamknięcie szkolnego boiska zaskoczyło nawet pracowników Sądu Okręgowego w Opolu. Według rzecznika decyzja podległego mu Sądu Rejonowego może być interpretowana przez gminę w zupełnie inny sposób. - Jeżeli się odczyta prawidłowo to postanowienie, które wywołało tyle emocji, tu nie chodzi chyba o te dzieci, które przychodzą grać w piłkę. Tu chodzi o te inne osoby, które korzystają z tego obiektu niezgodnie z regulaminem – mówi sędzia Waldemar Krawczyk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Opolu. Zupełnie inaczej postanowienie sądu odczytują adwokaci wynajęci przez gminę. Według nich jest ono na tyle niejednoznaczne, że władze szkoły muszą utrzymać zakaz korzystania z boiska do czasu całkowitego wyjaśnienia sprawy. Niezależnie od interpretacji postanowienia sądu, kwestią sporną rozpatrywaną w procesie nadal pozostanie wytwarzany przez dzieci i młodzież hałas. Czy może być on aż tak uciążliwy dla sąsiadów? Reporter „Uwagi!” sprawdził to wspólnie ze specjalistą z laboratorium akustycznego. Urządzenie pomiarowe przy niemal całkowitej ciszy wskazywało 44 decybele. Przy przejeżdżającym samochodzie wskaźnik pokazał już 66 decybeli. Odgłosy, jakie wydaje 20 dzieci biegających po boisku i nauczycielka gwiżdżąca gwizdkiem - dały wynik około 50 decybeli. – Jeżeli byśmy tutaj spróbowali ocenić sytuację w dłuższym przedziale czasu, to na pewno poziom hałasu, byłby determinowany przez pojazdy, a nie dzieci – ocenia Jarosław Kowalczyk z laboratorium akustycznego Ecoplan. Gmina Krapkowice odwołała się od decyzji sądu. Do swojego wniosku dołączyła listy poparcia wystosowane przez uczniów, rodziców i innych sąsiadów szkoły. Do czasu rozpatrzenia sprawy przez sąd, miejscowa młodzież zmuszona jest szukać dla siebie innych zajęć niż sport. – Pójdziemy do domu i będziemy siedzieć „na kompie” – kwituje sprawę jeden z uczniów miejscowej szkoły podstawowej.