Reporter Michał Przedlacki został dopuszczony na szpicę ukraińskiego ataku. Zobaczył jaką cenę płaci się za wydzieranie ziemi z rąk okupanta. – Gdyby nie mój syn, to ja nie poszedłbym na wojnę. W sobotę minie 9 dni jak go już nie ma – mówi jeden z bohaterów reportażu.