- Ojciec mówił do policjantów, że otrzymał od dziecka telefon, że jego córka źle się czuje, że ma mroczki i przewróciła się. A oni mu kazali iść czekać w poczekalni. Czekał godzinę, w międzyczasie wracał i prosił, by namierzyli jej telefon, nawet nie spróbowali – mówi znajomy ojca 14-letniej Natalii, która zmarła po tym, jak przez kilka godzin leżała na mrozie w centrum Andrychowa.