Przez tydzień szukała jej cała Polska

TVN UWAGA! 3627958
TVN UWAGA! 137481
Przez kilka dni cała Polska śledziła losy 10-letniej Kariny, która zaginęła w lesie nieopodal Augustowa. Dziewczynka odnalazła się, ale w szpitalu przegrała walkę z gangreną i do końca życia będzie okaleczona. Co działo się w jej domu tego dnia? Czy mogła uniknąć tragedii?

Dramat 10-letniej Kariny zaczął się prawie dwa miesiące temu. Dziewczynka powiedziała mamie, że idzie na grzyby koło domu i zapuściła się w las. Po paru godzinach nieobecności Kariny, jej matka zawiadomiła policję. Kilkuset funkcjonariuszy z Augustowa i okolic, strażacy oraz mieszkańcy pobliskich wiosek rozpoczęli poszukiwania dziewczynki. Przez kilka dni, z pomocą leśniczych, bezskutecznie przeczesywano pobliskie lasy. - To jest około 300 hektarów. To są takie tereny, że dorosły człowiek nie przejdzie. Tam jest samo bagno – opowiada Jacek Frąckiewicz, leśniczy z Leśnictwa Kolnica. Po tygodniu odwodnioną Karinę przewieziono do szpitala w Suwałkach. Dziewczynka miała odmrożone stopy, dlatego wkrótce trafiła do szpitala specjalistycznego w Gdyni. Od samego początku dziewczynce towarzyszyła matka. - Karina ciągle się mnie pyta, kiedy pojedziemy do domu. Do domu jej się chce – mówi Małgorzata Karwowska, matka Kariny. Karina pochodzi z niewielkiej wioski Rzepiski koło Augustowa. Pod nieobecność matki domem zajmuje się ojciec, który opiekuje się dziewięciorgiem rodzeństwa Kariny. Ojciec Kariny kiedyś miał duże, dobrze prosperujące gospodarstwo. Dziś zarabia na życie, pomagając sąsiadom w pracach polowych. We wsi mówi się, że głównym problem rodziny jest alkohol. - Nie raz byłam pobita przez męża. Jak się napije, to wszczyna awantury. Mój maż ma problem z alkoholem. Ja sama też miałam, ale dziś już nie mam – mówi Małgorzata Karwowska. - Może i kiedyś miałem z tym problem. Ale teraz nie piję – zarzeka się Wiesław Karwowski, ojciec Kariny. Nadużywanie alkoholu przez rodziców Kariny szło w parze z zaniedbywaniem obowiązków rodzicielskich. Dzieci chodziły do szkoły bez śniadania, nie miały przyborów szkolnych. Z tego powodu rodziną zajął się gminny ośrodek pomocy społecznej. Rodzinie przekazywano pieniądze a dzieciom zapewniono wyżywienie w szkole. GOPS poprosił o pomoc kuratora, nauczycieli, dzielnicowego i proboszcza miejscowej parafii. Ten zespół miał pomóc rodzinie, bo 16-letnie działania ośrodka pomocy społecznej nie przynosiły efektów. - Gdyby wszystko było w tej rodzinie w porządku, to nie podejmowalibyśmy próby stworzenia zespołu wsparcia dla tej rodziny – mówi Tomasz Tomaszewski, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Augustowie. Mimo tych wszystkich deklaracji i działań sytuacja w rodzinie Kariny nie zmieniała się: alkohol i awantury były na porządku dziennym. - Tego dnia doszło do ostrej wymiany zdań między mną a mężem. Ja nie piłam alkoholu, ale mąż był pijany, teść był pijany – wspomina matka Kariny. Wersji pani Małgorzaty nie potwierdzają sąsiedzi, którzy pomagali w poszukiwaniach dziewczynki. - Matka, ojciec i dziadek byli pijani. Matka to jeszcze jakoś kojarzyła, a ojciec to był już w stanie takim wskazującym. Nogi się chwiały – opowiada jedna z sąsiadek. Jeszcze podczas akcji poszukiwawczej, augustowska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zaginięcia Kariny. Dziewczynka będzie przesłuchana, gdy wróci ze szpitala w Gdyni – śledczy chcą ustalić, dlaczego zaginęła i co działo się z nią w lesie. - Karina nie będzie przesłuchiwana w obecności rodziców, ze względu na to, że może wystąpić konflikt. Co prawda rodzice w tej sprawie występują w charakterze świadków, ale niewykluczone jest, że mogą im być postawione zarzuty – mówi Jolanta Szczytko z Prokuratury Rejonowej w Augustowie. Na razie nie wiadomo, kiedy Karina opuści szpital w Gdyni. Po amputacji części stóp czeka ją długa rehabilitacja, a później nauka chodzenia w specjalnych protezach. Niemal od początku mamie Kariny, podczas pobytu w Gdyni, pomaga pani Teresa Bysewska, radna z dzielnicy Mały Kack. W dzielnicowym domu kultury zorganizowała niewielką kwestę na rzecz Kariny, podczas której sprzedawano prace plastyczne dzieci. Zebrane pieniądze mają pomóc w zakupie protez dla Kariny. Pomoc zaoferowała też Fundacja Marka Kamińskiego. Jeszcze przed zaginięciem Kariny sąd skierował matkę dziewczynki na terapię antyalkoholową w ośrodku zamkniętym. Po powrocie do domu cała rodzina zostanie skierowana do poradni w rodzinnym ośrodku diagnostyczno - konsultacyjnym. W oparciu o opinie biegłych sąd zdecyduje o losie dzieci.

podziel się:

Pozostałe wiadomości