Pamiętajmy o pierwszej pomocy!

TVN UWAGA! 3626756
TVN UWAGA! 136616
Większość z nas brała zapewne udział w kursach pierwszej pomocy, gdzie pod okiem instruktora uczyliśmy się podstawowych akcji reanimacyjnych. Co jednak dzieje się z taką teoretyczną wiedzą, gdy jesteśmy bezpośrednimi świadkami wypadku? Czy każdy jest w stanie znaleźć w sobie odwagę, żeby udzielić pierwszej pomocy?

Grzegorz Skiba stracił przytomność na przystanku autobusowym w samym sercu Siemianowic Śląskich. W pobliżu leżącego na ulicy mężczyzny znajdowało się kilkunastu podróżnych, a po sąsiadującej z przystankiem ulicy przejeżdżały liczne samochody. Nikt nie powiadomił pogotowia ratunkowego. -Szedłem po żonę, mieliśmy jechać na zakupy. Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami i nic więcej nie pamiętam. Przez chwilę praktycznie nie żyłem, bo ustała akcja serca, wspomina Grzegorz Skiba. O jego życiu zdecydowało to, że w pobliżu znalazło się dwóch strażników miejskich, którzy natychmiast przystąpili do reanimacji. To dzięki nim pan Grzegorz odzyskał świadomość i w krótkim czasie trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację wszczepienia bypasów. - Ja wykonywałem wdechy, kolega uciśnięcia na klatkę piersiową. Nie było czasu na przypominanie sobie czegokolwiek, trzeba było szybko działać, mówi Paweł Jaworski ze Straży Miejskiej w Siemianowicach Śląskich Z pomocą ratownika medycznego z grupy R kwadrat postanowiliśmy sprawdzić, jak w praktyce wygląda znajomość zasad pierwszej pomocy i co powstrzymuje ludzi przed podejściem do poszkodowanej osoby. - Świadomość społeczna jest coraz większa, jednak jest jeszcze wiele do zrobienia. Wciąż trzeba uświadamiać ludzi i przekonywać do udzielania pierwszej pomocy, mówi Robert Wolny, ratownik medyczny z grupy R kwadrat. Kontakt z numerem ratunkowym to absolutna podstawa pierwszej pomocy. Większe zaangażowanie wykazali dwaj studenci medycyny, którzy na widok omdlałej pasażerki tramwaju, nie tylko podjęli próbę reanimacji, ale jako pierwsi w Polsce użyli defibrylatora, które coraz częściej możemy spotkać w miejscach publicznych. - To jest tak intuicyjny sprzęt, że każdy może bezproblemowo tego użyć. Ma wbudowaną wewnętrzną blokadę, którą włączy się, jeśli jego akcja nie jest potrzebna, mówi Michał Cibor, student medycyny. Uratowana kobieta zawdzięcza życie szybkiej i fachowej reakcji studentów. Po analizie zapisu defibrylatora wykryto u niej poważne, choć uleczalne schorzenie serca. Żeby zwiększyć świadomość dotyczącą ratowania ludzkiego życia, fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już wiele lat temu wprowadziła do szkół podstawowych swój nowatorski program. Wolontariusze fundacji szkolą nauczycieli najmłodszych klas, ci z kolei zdobytą na kursie wiedzę przekazują uczniom.

podziel się:

Pozostałe wiadomości