Obdarte i zdewastowane ściany, śmieci na korytarzu, pomalowana sprayem i brudna winda - tak żyją ludzie w bloku przy ul. Młodej 4. Mieszkańcy to osoby z eksmisji, ale też takie, które np. straciły mieszkanie w wyniku zdarzeń losowych. - Ja trafiłam po pożarze swojego mieszkania. Nie jest to przyjemne usypiać i bać się, czy nie będzie trzeba w nocy wychodzić - mówi jedna z kobiet.
"Boimy się o swoje życie"
Mieszkańcy budynku socjalnego którzy zdecydowali się opowiedzieć o swojej sytuacji, często nie chcą ujawniać swojej tożsamości. - Boimy się o swoje życie, czy przetrwamy noc, czy coś się nie będzie paliło i nie trzeba będzie uciekać. Jest robactwo - mówią mieszkanki bloku. - Wstydzimy się tutaj mieszkać. Rodziny nas nie chcą tu odwiedzać, jesteśmy sami - dodają.
- Nie śpimy, stoimy na czatach, jesteśmy w gotowości, ubrania przygotowane w przedpokoju, turystyczna gaśnica - opisuje jedna z niewielu mieszkanek, które zdecydowały się pokazać twarz.
Zwłoki kobiety znaleźli po pół roku
To, o czym mówią ludzie z Młodej 4, znajduje odzwierciedlenie w statystykach policji i straży pożarnej. - W ubiegłym roku było blisko 170 interwencji - przytacza liczby Kamil Tokarski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. Jak dodaje, "wachlarz jest bardzo szeroki". - Od zwykłych interwencji dotyczących zakłócenia ciszy nocnej, zniszczenia, uszkodzenia, awantur, po najbardziej poważne zdarzenia kryminalne, nawet zabójstwo w 2013 roku - wymienia.
Także ostatni przyjazd policjantów na Młodą wiązał się ze śmiercią. - Jedna z mieszkanek nie dawała znaku życia, okazało się, że nie żyje. Co zaskakujące, była w mieszkaniu prawdopodobnie pół roku, a żaden z mieszkańców nie zgłaszał żadnego niepokojącego zapachu - mówi.
Na brak pracy nie narzekają tutaj także strażacy. - Zdarzeń mamy pod tym adresem wiele - mówi bryg. Marcin Charuba, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. I wylicza, do czego wzywani byli strażacy: w 2014 5 zdarzeń, z czego dwa były to pożary, w 2015 - 10 zdarzeń, z czego 3 pożary, a w bieżącym - 6, z których 3-4 to były pożary. Jak dodaje Charuba, w tym roku ogień pojawiał się wciąż pod tym samym adresem w konkretnym, jednym mieszkaniu.
- Na pewno nie chciałbym tu mieszkać - mówi Marcin Charuba zapytany o to, czy według niego to bezpieczne miejsce.
"Dramatyczny błąd"
Dlaczego lokalne władze utworzyły takie getto i sprowadziły do niego ludzi z różnymi problemami i zostawiły ich samym sobie? Marek Scelina, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach zaznacza, że ponad dwadzieścia lat temu temu przez ówczesne władze - przy tamtejszym "głodzie mieszkaniowym" - pomysł przeniesienia tu ludzi był postrzegany jako dobry. - Takie rozwiązanie nie mogło się sprawdzić, bo nigdy się nie sprawdza - uważa.
Podobnego zdania jest Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. - Tworzenie tego rodzaju budynków jest dramatycznym błędem - mówi i przypomina, że teraz podobne miejsca "wysadza się w powietrze". - W Stanach Zjednoczonych w jednej z dzielnic wysadzonych zostało 10 takich budynków - mówi. Według niego urzędnicy nie powinni traktować wszystkich mieszkańców jednakowo, tylko zainteresować się poszczególnymi rodzinami, poznać ich sytuację i działać tak, by ich sytuacja się poprawiła. - Ludzie marginesu, którzy są aspołeczni, zgromadzeni w zespole są potężną negatywną siłą i fatalnym doświadczeniem społecznym - dodaje.
Rozwiązanie? W ciągu 4-5 lat
Marek Scelina zapewnia, że od roku działa specjalnie powołany zespół, który w ciągu czterech-pięciu lat ma rozwiązać problem bloku przy Młodej 4.
- Stopniowo rodziny będą otrzymywały propozycje zmiany lokum - obiecuje i dodaje, że miasto już przygotowuje się do tego przedsięwzięcia, budując lokale socjalne. - Wyglądają zupełnie inaczej. To są niewielkie domy, bez wspólnych pomieszczeń - opisuje.
Jak dodaje Agata Kalita, dyrektor wydziału mieszkalnictwa Urzędu Miasta Kielce, do tej pory zabezpieczonych zostało 20 mieszkań. - W tym roku już trzy osoby zostały wykwaterowane z tego budynku - mówi i zapewnia, że planowane są dalsze przeprowadzki.
- Współczuję urzędnikom, że muszą tutaj stać i się tłumaczyć. Powinien tutaj stać prezydent Lubawski - podsumowuje Maksymilian Materna z komitetu społecznego i przedstawia swój pomysł: - Ludzi trzeba odseparować od siebie. Rozmieszczenie lokatorów z problemami w różnych lokalizacjach mogłoby rozwiązać problem, ponieważ byliby zmuszeni do dostosowania się - uważa.
Cały odcinek Uwagi! po Uwadze:
TVN UWAGA! 1523288