Wyzwiska, rękoczyny, pobicia. Żyją w strachu przed jedną rodziną

TVN UWAGA! 4727907
TVN UWAGA! 278912
Wyzwiska, rękoczyny to dla nich codzienność. Trwający od lat konflikt sąsiedzki nakręca spiralę nienawiści między mieszkańcami wioski, a rodziną z domu socjalnego. Obie strony żyją w strachu i nikt im skutecznie nie potrafi pomóc.

Kamionna to niewielka wioska między Poznaniem, a Gorzowem Wielkopolskim. Przez lata mieszkańcy wiedli tam spokojne życie. Wszystko zmieniło się to 10 lat temu, gdy w jednym z domów socjalnych zamieszkali nowi lokatorzy z dorastającą córką Magdaleną.

Konflikt narasta

- To była normalna rodzina. Ale zaczęły się problemy z Magdą. Nie chodziła do szkoły. Trafiła do poprawczaka. Najgorzej było jak wróciła z poprawczaka. Zaczęła uderzać w najsłabszych – mówi Julita Cichosz, mieszkanka wsi Kamionna.

- 10 kwietnia rąbałem drewno. Z domu wyszedł pan Feliks. Jego wózek pchała żona. Po chwili słyszę: „Ty ku…, ja ci…”. Krzyczała do nich Magda. Patrzę, a ona leje ich wielkim kijem - opowiada Dariusz Marciniak, mieszkaniec wsi Kamionna.

- Krew leciała. Rękę miałem całą siną - przyznaje Feliks Cielas, ofiara pobicia.

Zdaniem Barbary Strug, mieszkanki Kamionnej rodzina Cielasów od lat jest poniżana i bita.

- Mieli też wybijane szyby w oknach. Rodzina z góry rzucała kamieniami.

Sytuacja jest na tyle poważna, że sąsiedzi boją się jakiegokolwiek kontaktu z agresywną rodziną.

- Nie mijamy się. Jak oni wychodzą to dopiero my spokojnie wychodzimy z domów – mówią.

Julita Cichosz przywołuje sytuację, w której miała zostać zaatakowana.

- To było pobicie kijem. Po tym jak stanęłam w obronie pana Felka. Do dzisiaj mam ślad.

80 interwencji w tym roku

Tą sprawą, jak i wieloma innymi, musiał się zająć sąd w Szamotułach. W ciągu ostatniego roku wobec pani Wiesławy i jej córki Magdaleny, toczyły się dwa postępowania karne i kilka spraw o wykroczenia.

- Nie zgłaszali się na postępowania sądowe. Wyroki zapadały zaocznie. Te osoby nie wykonywały zasądzonych kar m.in. 19-letnia dziewczyna, której kary zostały zamienione na 75 dni aresztu. Aktualnie odbywa tę karę – mówi mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Umieszczenie dziewczyny w areszcie nie uspokoiło sytuacji w wiosce, awantury nadal trwają, a policjanci przyjeżdżają na kolejne wezwania.

Próbowaliśmy porozmawiać ze skonfliktowaną rodziną.

- Problemy są, bo nie pijemy, a oni wszyscy piją i nie pasujemy – stwierdza pani Wiesława.

Interwencje policji są codziennością.

- Ci ludzie są negatywnie nastawieni do wszystkich innych, którzy mieszkają w pobliżu. Następuje eskalacja agresywnych zachowań. Tylko w tym roku policjanci prowadzili tam 80 interwencji – mówi mł. insp. Andrzej Borowiak.

Czy sąsiedzi są w stanie odpuścić skonfliktowanej rodzinie, by przemoc nie narastała?

- Będę w stanie odpuścić, tylko niech oni też odpuszczą. Żebym mógł wyjść przed dom, żebym nie był obrażany – mówi Dariusz Marciniak.

Burmistrz

Wobec bezradności policji i sądu mieszkańcy wioski szukali wsparcia u lokalnych władz: najpierw u sołtysa, ale on także okazał się bezradny. Poszli, więc dalej – do burmistrza Międzychodu.

- Na dzisiaj ze strony gminy Międzychód nie mamy do zaoferowania nic więcej, oprócz tego, że jeśli będzie mieszkanie socjalne to możemy ich [skonfliktowaną rodzinę – red.] przeprowadzić – mówi Krzysztof Wolny, burmistrz Międzychodu.

Czy burmistrz jest w stanie zaproponować coś mieszkańcom, którzy czują się pokrzywdzeni?

- Mogę zaproponować kontakt z odpowiednią jednostką do tego powołaną przez nasz kraj. A jest nią policja – stwierdza.

Pomoc społeczna

Co miejscowy Ośrodek Pomocy Społecznej robi, żeby pomóc uczestnikom konfliktu sąsiedzkiego?

- Udzielamy poradnictwa – mówi Aneta Gierszewska, dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Międzychodzie.

Jakich porad udzielał ośrodek?

- Żeby informowali o wszelkich incydentach policję. Pomocą jest też wysłuchanie konkretnej osoby. Możemy działać tak jak nam pozwalają przepisy – dodaje Gierszewska.

Czy miejscowy OPS kierował do konfliktu negocjatora lub asystenta, który, by wytłumaczył jak należy układać relacje sąsiedzkie?

- Kierujemy pracownika socjalnego, który też pełni rolę negocjatora – mówi Gierszewska.

- Na jednym ze spotkań zaproponowałem panu burmistrzowi, że na miesiąc się wyprowadzę, a on się wprowadzi do mnie z rodziną i poczuje to, co ja i moje rodzina – mówi i dodaje.

– Jeśli nikt nam nie pomoże dojdzie kiedyś do tragedii. Boimy się, że córka tej pani zrobi komuś krzywdę.

podziel się: