To reportaż, który powstał dzięki oznaczeniu postów hashtagiem #tematdlauwagi
W połowie sierpnia internet obiegło nagranie pokazujące bulwersujące wydarzenia, które miały miejsce w jednym z zakopiańskich pensjonatów. Mężczyzna z żoną i dwójką dzieci zostali brutalnie wyrzuceni z wynajmowanego przez nich apartamentu. Rodzina zarezerwowała i opłaciła noclegi jeszcze w kwietniu przez aplikację Booking.com.
- To był apartament bezobsługowy, klucze znajdowały się w skrzynce na kod. Zrobiłem przegląd mieszkania, sprawdzając, czy nic nie jest uszkodzone. Zauważyłem drobne usterki, które sfotografowałem. Na drugi dzień wysłałem je MMS-em właścicielkom apartamentu. Po pięciu minutach dostałem wiadomość zwrotną, wina została przerzucona na nas. Panie twierdziły, że wczoraj były w mieszkaniu i wszystko było w porządku, więc to na pewno nasza wina – mówi pan Czesław.
Zdaniem mężczyzny nie było możliwości wyjaśnienia sytuacji.
- Kiedy zadzwoniłem, żeby to wyjaśnić usłyszałem wulgaryzmy i krzyki. Panie, powiedziały, że mamy się wynosić. Po 15 minutach pojawiły się na miejscu, w jednej ręce trzymały telefon, w drugiej paralizatory - opowiada pan Czesław i dodaje: Obie panie wpadły w szał. Nie patrzyły, że są z nami dzieci. Zaczęły wyrzucać nasze rzeczy z lodówki przez okno. Jakie może mieć zamiary ktoś, kto do mieszkania wchodzi z paralizatorem w ręku?
Inne przypadki
Nocleg w tym miejscu nie należy do najtańszych, za noc zapłacić trzeba około 220 złotych. Podczas realizacji reportażu okazało się, że właścicielki pensjonatu w podobny sposób potraktowały wielu swoich gości. Pani Justyna z Warszawy pojechała do Zakopanego w okresie świat wielkanocnych. Wybrała ten obiekt tylko dlatego, że znajdował się po sąsiedzku z obiektem, gdzie byli zakwaterowani jej rodzice. Kobieta przez trzy dni jeździła na nartach ze swoim synem, do willi wracała jedynie na noc. Problemy zaczęły się kiedy na same święta dojechał partner kobiety i rodzina chciała wynająć dla niego dodatkowy pokój.
- Panie odmówiły, po czym zaczęły na nas krzyczeć, a po chwili już szarpać i wypychać siłą z pensjonatu. Mój chłopak włączył dyktafon i wszystko nagrał – mówi Justyna Radzka i zaznacza: Te panie zachowywały się tak, jakby były opętane. Wpadły w szał i miały to w oczach. Ochroniarze, którzy przyjechali na miejsce mówili nam, że przyjeżdżają, co kilka dni i takie zachowanie tych kobiet, jest normą. Wszyscy w Zakopanem o tym wiedzą.
Pani Justyna w trakcie trzeciej doby pobytu w pensjonacie miała dostać wiadomość z serwisu Booking.com, że nie stawiła się w obiekcie.
- Można zakładać, że te panie robią to celowo, żeby naciągać ludzi, a anulując mój pobyt, nie mogłam wystawić negatywnej oceny.
„Zostałam uderzona w twarz”
Okazuje się, że właścicielki znalazły sposób jak dbać o ocenę obiektu w aplikacjach rezerwacyjnych. W czasie awantury, jedna z nich zgłasza w systemie, że gość się nie stawił w obiekcie. W takim przypadku klient nie ma możliwości wystawienia oceny. Dzięki temu ich willa miała stosunkowo dobre recenzje, a kolejni goście nie byli świadomi jak ryzykują jadąc do tego miejsca.
Anna Mantur podczas swojego pobytu przyjechała do willi na kilka minut ze znajomymi, którzy tam nie byli zameldowani – jedynie przebrać się i rozwiesić mokre rzeczy.
- Właścicielka wyprosiła naszych znajomych. Mąż tej pani popchnął ich, gdy schodzili ze schodów. W kategorycznych słowach kazała się nam spakować i wyjść. Zostałam uderzona w twarz przez mężczyznę trzy, albo cztery razy większego mężczyznę. To było około godz. 23. Byliśmy tam sami, bez samochodu, w miejscu, którego nie znaliśmy. Baliśmy się - mówi Mantur.
Kobieta zadzwoniła na policję.
- W obecności policjantów, kiedy nie mogły nas atakować fizycznie, pluły – mówi pani Anna.
36 interwencji
Policja bardzo często pojawia się w tym pensjonacie. Dlaczego do tej pory nie uporała się z tym problemem, skoro od stycznia 2016 roku funkcjonariusze interweniowali tam aż 36 razy.
- Prowadzone jest postępowanie, bardzo dokładnie przyglądamy się całej tej sytuacji. Po każdej interwencji w tym pensjonacie, policjanci informowali strony o tym, jakie przysługują im prawa. Liczyliśmy na to, że strony pojawią się na komisariacie i złożą zawiadomienie. Nic takiego się nie stało – mówi asp. szt. Roman Wieczorek z Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem.
Oficjalne zawiadomienie złożył jedynie ostatni pokrzywdzony, który opublikował dramatyczne nagranie w internecie. Według niego może to być coś więcej niż tylko agresywne, bezmyślne zachowanie właścicielek.
- Proceder trwa. Przyjeżdżają goście, właścicielki szukają byle pretekstu. Powodem ich wyrzucenia może być na przykład krzywo zaparkowany samochód. Anulowana jest rezerwacja, pieniądze przepadają – mówi pan Czesław.
- Wydaje mi się, że oni zrobili z tego pomysł na biznes. Jeśli wyrzuca się ludzi po jednej, dwóch dobach pobytu, to można wynająć ten sam pokój jeszcze raz – zwraca uwagę Mantur.
Sprawą zajmie się policja.
- Na pewno ten temat będziemy rozpatrywać – deklaruje asp. szt. Wieczorek.
„Powiedziała mi, że jestem oszustką i mamy wyp…”
Gdy szykowaliśmy się do rozmowy z właścicielkami zadzwoniła do nas kolejna ofiara. Pani Marzena została wyrzucona z obiektu wraz z trojką dzieci pod pretekstem złamania regulaminu. Konkretnie nie zgłosiła noclegu swojej 6-letniej córki.
- Ta kobieta powiedziała mi, że jestem oszustką i mamy wyp… Potem dorzuciły, że jestem k…, że jestem suką. Ta kobieta się na mnie rzuciła, zaczęła mnie szarpać. Kiedy moja 14-letnia córka chciała mi pomóc, druga z pań zaczęła ją szarpać. Powiedziała: „Nie będzie mi tu gówniara pyskować”. Kiedy powiedziałam jej, że zapłaciłam za pobyt i mam prawo wejść po rzeczy, usłyszałam, że to jest jej dom i ja nie mam żadnych praw i mam wyp…
Właścicielka pensjonatu nie chciała z nami rozmawiać i wezwała policję. Szukaliśmy informacji o kobietach prowadzących obiekt wśród mieszkańców Zakopanego.
- Nikt z nią nie rozmawia. Ze wszystkimi ludźmi wkoło są skłóceni – usłyszeliśmy.
- Teraz, po tej akcji, co ją nagłośnili, to wyrzucała gości dwa dni pod rząd. Przez okna wypadają rzeczy ludzi, walizki. Jak zwrócisz uwagę, że jest brudno, to one już z paralizatorem przychodzą. Ona za włosy tych ludzi po schodach ciągnie. Facetowi jednemu nos złamała. Ją te kłótnie nakręcają – mówią inne osoby.
Nikt z pokrzywdzonych do tej pory nie odzyskał straconych pieniędzy. Po naszej interwencji rzecznik Booking.com poinformował nas, że portal zakończył współpracę z kobietami. W przesłanym oświadczeniu rzecznik firmy stwierdził, że nie tolerują oni takich zachowań, a najważniejsze dla nich jest bezpieczeństwo swoich klientów. Ostatecznie Booking.com usunął z oferty wszelkie nieruchomości należące do tych właścicielek.
- Gdybym tego nie zgłosił, zapewne ten proceder dalej by trwał – mówi pan Czesław.
- Te panie się rozkręcają, bo czują się absolutnie bezkarne. Trzeba je ukarać i wyciągnąć konsekwencje – mówi Justyna Radzka.