Uciążliwe sąsiedztwo. „Odór, brud i robactwo nie dają nam żyć”

TVN UWAGA! 280373
Mieszkańcy jednego z bloków w Jastrzębiu-Zdroju borykają się z problemem fetoru i robactwa we własnych mieszkaniach. Źródłem uciążliwych kłopotów jest mieszkanie 81-letniego pana Franciszka. Samotny, schorowany mężczyzna znosi do mieszkania śmieci.

Problem mieszkańców bloku, który położonego przy ulicy Gagarina w Jastrzębiu-Zdroju eskaluje od kilku miesięcy. Bezradni lokatorzy zwrócili się do nas z prośbą o pomoc.

Fetor, karaluchy, pluskwy

Przez smród na klatkach schodowych trudno jest oddychać. Okna muszą otwierać nawet zimą. Karaluchy, prusaki i pluskwy przez kanały wentylacyjne rozchodzą się po wszystkich mieszkaniach.

- Mamy tutaj bardzo uciążliwy smród, wręcz odór, który dobiega z jednego mieszkania. Stamtąd rozchodzą się karaluchy, które wchodzą do naszych mieszkań. Mamy też pluskwy – wylicza Bogusława Kowalska, sąsiadka.

Zaniedbane mieszkanie od kilku lat zajmuje pan Franciszek. Mężczyzna ma 81 lat. Mieszka samotnie. Nie ma prądu. Za lodówkę służy mu parapet.

- Kiedyś pan Franciszek dbał o siebie. Zawsze ogolony. Od dwóch lat bardzo się zapuścił. Znosi do mieszkania śmieci. Wątpię, żeby był świadomy tego, co robi – dodaje Kowalska.

Mężczyzna nie utrzymuje kontaktów ze swoimi sąsiadami. Nie rozumie też problemu, jaki stwarza innym lokatorom.

- Ostatnio trochę zaniedbałem mieszkanie. Dotychczas zawsze był porządek – mówi pan Franciszek.

Mężczyzna ma rodzinę. W Jastrzębiu-Zdroju mieszka jego żona, z którą rozstał się kilka lat temu. Pan Franciszek ma też dwie córki. Jedna z nich pracuje w urzędzie miasta. Sąsiedzi nie widzieli żeby kobieta kiedykolwiek odwiedziła swojego ojca.

- Nie chcę rozmawiać o moim ojcu – ucina kobieta.

- Nikt mi nie pomaga. Jestem sam. Można powiedzieć, że moje córki mnie nie znają. Mają swoje życie, swoje problemy – przyznaje pan Franciszek.

Urzędnicy bezradni

O problemie pana Franciszka i uciążliwościach z nim związanych, mieszkańcy informowali zarówno zarządcę budynku, jak i ośrodek pomocy społecznej.

- Trudno wyrokować, czy ten pan jest zaburzony. Nie jest zdiagnozowany, przynajmniej my nic o tym nie wiemy. Nie mamy też podstawy prawnej, żeby go zdiagnozować. Pan Franciszek jest spokojny, nikomu nie wadzi, ciężko stwierdzić, czy zagraża swojemu życiu i zdrowiu – mówi Roksana Cochur, zastępca kierownika działu pomocy społecznej OPS w Jastrzębiu-Zdroju.

Pracownicy pomocy społecznej od roku próbują porozmawiać z mężczyzną i znaleźć wyjście z kłopotliwej sytuacji. Ich dotychczasowe interwencje nie przyniosły skutku.

- Nie rozmawiałam z tym panem. Nie wiem, z czego wynika ta sytuacja. Ludzie są różni. Nie mam pewności, czy takie życie to jego wybór. Myślę, że to jest możliwe – dodaje Aleksandra Wcisło z OPS w Jastrzębiu-Zdroju.

„On nie może zostać w takich warunkach”

Zdjęcia obrazujące warunki, w jakich żyje pan Franciszek pokazaliśmy ekspertowi do spraw socjalnych.

- To bardzo schorowany człowiek. Jego stan zdrowia, zarówno fizyczny, jak i psychiczny budzi poważne wątpliwości. On nie może pozostać w tych warunkach, bo to zagraża jego życiu – przekonuje prof. dr hab. Anna Weissbrot–Koziarska z Uniwersytetu Opolskiego.

Tuż po naszej interwencji okazało się, że pan Franciszek zgubił klucze do mieszkania. Spędził noc na klatce schodowej. Następnego dnia nasz reporter spotkał go przy drzwiach do mieszkania. Konieczna była wymiana zamków. Na miejscu pojawili się też pracownicy opieki społecznej, którym w końcu udało się porozmawiać z mężczyzną.

- Pan Franciszek w końcu zgodził się przyjąć pomoc w postaci jednego, ciepłego posiłku dziennie – powiedziała jedna z pracownic socjalnych.

Czy uda się skutecznie pomóc mężczyźnie?

- Pan Franciszek jest komunikatywny, więc trzeba przekonać go do skorzystania z pomocy. On sam sobie nie poradzi. Długo w takich warunkach nie pożyje. To nieludzkie, żeby człowieka zostawić samemu sobie – podkreśla prof. Weissbrot–Koziarska.

podziel się: