6 września ubiegłego roku życie 28-letniej Karoliny i jej dwóch małych córek zmieniło się w ułamku sekundy. Karolina jechała na pogrzeb starszej pani, którą czasem się opiekowała. Podróżowała samochodem, razem z przyjaciółką i jej ojcem. Gdy wracali do domu w ich auto uderzył inny samochód. Kierowca zignorował znak „Stop”.
- To były ułamki sekund. Wyszłam z samochodu o własnych siłach. Widziałam jak Karolina leży na trawie, wyrzuciło ją z auta. Zaczęli pomagać ludzie. Oddech Karoliny był bardzo płytki. Miała krew na buzi i włosach – opowiada Sylwia Jarzynka, przyjaciółka Karoliny.
Walka o życie
Karolina ucierpiała najbardziej, siedziała z tyłu, prawdopodobnie nie miała zapiętych pasów, a właśnie w to miejsce uderzył samochód sprawcy. Doznała rozległego uszkodzenia mózgu, miała połamany obojczyk, pękniętą miednicę i podstawę czaszki, złamane kręgi szyjne i poważne obrażenia wewnątrznarządowe. Walczyła o życie.
- Rodzina była poinformowana, że ona może z tego nie wyjść i mogą się z nią pożegnać, bo godziny będą decydować o tym, czy przeżyje. Później dwa miesiące leżała na intensywnej terapii, zapadła w śpiączkę. Była w niej dziewięć miesięcy – mówi Sylwia Jarzynka.
- Czasem otwierała oczy, ale nie było z nią żadnego kontaktu – dodaje Andrzej Rok, ojczym Karoliny.
Zażalenie adwokata
Sprawcą wypadku jest 57-letni Austriak. Roland G. ma żonę i pięcioro dzieci. Jest adwokatem, od 28 lat prowadzi kancelarię. Świadkowie zeznali, że tuż przed wypadkiem wyprzedzał inny samochód na linii ciągłej, a biegły powołany do sprawy zauważył, że jechał z prędkością 70 km/h, mimo obowiązującego na tym odcinku ograniczenie do 30.
- Było mnóstwo znaków. Poziomy znak „Stop” na drodze, znaki ostrzegające o wypadkach i normalny znak "Stop". Tyle znaków nie zauważyć? – dziwi się Sylwia Jarzynka.
Roland G. usłyszał zarzut spowodowania wypadku skutkującego ciężkimi obrażeniami ciała, przyznał się do winy, natomiast złożył zażalenie na to, że policjanci, tuż po tym jak wjechał w samochód poszkodowanej, zatrzymali go na 48 godzin.
- W ocenie obrońcy brak było jakichkolwiek podstaw do uznania, że jako sprawca zdarzenia drogowego będzie się ukrywał lub próbował zacierać ślady. Obrońca podjął również, że podejrzany nie miał możliwości umycia się, ogolenia się i spał w pomieszczeniu oświetlonym sztucznym światłem przez 24 godziny na dobę, co nie było prawidłowe, a niezgodne z podstawowymi prawami człowieka – mówi Dominik Bogacz, sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Postępy w rehabilitacji
Do dnia wypadku, Karolina była szczęśliwą matką. Wychowywała 5-letnią Polę i 8-letnią Lenę. Jej pasją było fryzjerstwo, jednak, na co dzień nie pracowała zawodowo, zajmowała się domem i dziećmi. Po wypadku opiekę nad jej córkami przejęli ojcowie i dziadkowie dziewczynek.
Po niespełna trzech miesiącach spędzonych na intensywnej terapii, Karolina w stanie śpiączki została przetransportowana do Centrum Rehabilitacji i Opieki w Sawicach. Tam poddawana była rehabilitacji, a jej stan bardzo powoli się poprawiał.
- Byliśmy w stanie zauważyć postępy rehabilitacji. Zaczęło się od ruchów ręką, lewą częścią ciała. Dało się zauważać, to, że rozumie, słyszy i z czasem reaguje na polecenia. Była nadzieja, że coś postępuje w dobrą stronę – mówi Andrzej Rok.
Potrzebna jest pomoc
W czerwcu Karolina została oficjalnie uznana za wybudzoną ze śpiączki. Teraz jest rehabilitowana w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Krakowie.
Miesięczny koszt opieki i rehabilitacji to 27 tys. złotych. Od wypadku sprawca ani raz nie odwiedził Karoliny, nie pytał o jej stan zdrowia, nie zaproponował pomocy finansowej w rehabilitacji lub utrzymaniu jej dzieci. Karolina nie otrzymała też żadnego odszkodowania, bo sprawa karna przed sądem ruszyła dopiero w sierpniu. Roland G. nie przyjechał nawet na rozprawę. Grozi mu kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Dwukrotnie próbowaliśmy się skontaktować z Rolandem G. jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
- Chcę, żeby był osądzony. Jaki będzie wyrok, to już nie moja sprawa. Wiem, że mnie i moją żonę skazał na dożywocie, bo jestem świadomy, że choćby nie wiem jak było dobrze, będę musiał pomagać Karolinie. Zrobił rodziną tragedię – mówi Andrzej Rok.
- Jesteśmy rok po zdarzeniu. Karolina wyszła z bardzo głębokiego kryzysu. Jest z nią coraz lepszy kontakt, jeżeli chodzi o kontakt pozawerbalny, bo ona nie jest jeszcze w stanie wyartykułować żadnego słowa. Natomiast jest bardzo ekspresyjna. Wiemy, że rozumie komunikaty, które do niej trafiają – mówi Rafał Jachyra, fizjoterapeuta.
W przypadku uszkodzeń ośrodkowego układu nerwowego rehabilitacja trwa latami. Nikt nie wie, do jakiej sprawności wróci Karolina, jednak rehabilitanci i rodzina są dobrej myśli. Kobieta porusza lewą częścią ciała, chwyta przedmioty, a dzięki codziennej pracy z logopedą zaczęła samodzielnie jeść.
Karolina rehabilituje się wyłącznie dzięki pomocy znajomych i przyjaciół, którzy zaraz po wypadku rozpoczęli zbiórkę pieniędzy. Dzięki akcji „Obudź się Karola” do tej pory udało się zebrać ponad 200 tys. zł. Akcję wspierają i promują również znane osoby. Stale przekazują fanty, do licytacji.
- Chcemy zwrócić jej uśmiech, dawną radość życia, żeby dziewczynki miały swoją mamę. Brakuje nam jej radości, ona zarażała uśmiechem. Podzieliłaby się z człowiekiem ostatnią kromką chleba. Każdą porażkę życiową brała, jako naukę – wspomina Paulina Wawrzyniak, przyjaciółka Karoliny.
Karolina nadal potrzebuje pieniędzy na rehabilitację. Wszystkie dostępne informacje jak pomóc Karolinie znaleźć można TUTAJ
Wyrok
Po realizacji reportażu sąd skazał sprawcę wypadku na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata, dostał też grzywnę i ma zakaz prowadzenia pojazdów. Sąd zobowiązał mężczyznę także m.in. do zapłacenia nawiązki ciężko rannej Karolinie Bebel - 150 tysięcy złotych oraz drugiemu poszkodowanemu pasażerowi - 10 tysięcy złotych. Wyrok nie jest prawomocny.