Sto lat temu w Bałtyku żyło 100 tysięcy fok. W skutek polowań, populacja tego ssaka zmalała do 30 tysięcy. Po wojnie rabunkowa działalność człowieka i zanieczyszczenie Bałtyku, omal nie doprowadziły do całkowitego wyginięcia tych zwierząt.
Ochrona foki szarej
Ochroną objęto ostatnie cztery tysiące sztuk. Teraz gatunek odradza się i ponownie jest ich 30 tysięcy. Większość fok żyje w Skandynawii. Korzystają z niedostępnych dla człowieka wysp i wybrzeży.
- Ochrona foki szarej zaczęła się na północy Bałtyku, wprowadzona została głównie przez kraje skandynawskie. Polegała na zakazie polowań. Ustanawiano dla fok bardzo wiele obszarów chronionych, do których człowiek, albo nie miał wstępu, albo mógł wpływać po to by łowić ryby – mówi dr Iwona Pawliczka, kierownik stacji morskiej w Helu.
Zdaniem dr Pawliczki fokom najbardziej przeszkadza obecność ludzi.
- Jednostki podpływają zbyt blisko łach, foki płoszą się i przez kilka godzin nie pojawiają się na lądzie. Pływają wokół łachy. Po kilkukrotnym spłoszeniu mogą uznać miejsce za nienadające się do odbywania ważnych momentów w życiu. Potrzebują lądu do wielu okresów w roku. Do tej pory nie używają łach do porodów – wskazuje.
Stacja Morska w Helu stworzona przez Uniwersytet Gdański, to miejsce gdzie istnieje bardzo popularne wśród turystów fokarium. Co roku rodzą się tutaj młode foki, które następnie są wypuszczane na wolność. Pracownicy stacji zajmują się również ratowaniem fok znalezionych na plażach, które samodzielnie nie mogą wrócić do morza.
Od wiosny do lata na naszym wybrzeżu znaleziono kilkadziesiąt młodych, wyczerpanych i ledwo żywych fok. Nie wszystkie udało się uratować. Te, które zostały wyleczone, odkarmione i zrehabilitowane, opuściły stacje morską z nadajnikiem satelitarnym. W ten sposób w internecie można śledzić migracje fok w Bałtyku.
- Boję się o nie, bo nie wiadomo, czy nie spotka ich coś złego na przykład z ręki człowieka – mówi Paulina Bednarek, opiekunka dzikich zwierząt.
Martwe foki
Ten rok jest niestety rekordowy, jeżeli chodzi o ilość odnalezionych martwych fok. Naukowcy i ekolodzy otrzymali ponad 150 zgłoszeń. Kilka z nich ewidentnie zostało zabitych. Pozostałe, albo utopiły się po zaplątaniu w rybackie sieci, albo umarły z przyczyn naturalnych. Dla ekologów to dowód, że foki należy nadal chronić.
A kto zdaniem ekologów odpowiada za śmierć fok?
- Nie wiemy. Nie jest naszą rolą dochodzenie tego. Poszukiwaniem sprawców zajmują się organy ścigania, prowadzone jest śledztwo przez prokuraturę w Gdyni – wskazuje Maria Jujka-Radziewicz z WWF Polska.
Część rybaków uważa, że to sami ekolodzy prowokują całą sytuację.
- Są to stwierdzenia niedorzeczne, a przy tym to poważne pomówienia, które godzą w dobre imię organizacji pozarządowych. Mam nadzieję, że rybacy, którzy rzucają takie oskarżenia pod naszym adresem nie reprezentują całego środowiska – mówi Jujka-Radziewicz.
- Foki i rybacy działają tam, gdzie są ryby. Podstawowym problemem jest brak ryb. Problem zaczyna się wtedy, jeśli któraś ze stron potrzebuje więcej. A ludzie potrzebują coraz więcej ryb. Powinniśmy ograniczyć połowy. To nie jest staw, a rybacy nie są rolnikami. Nie da się tylko eksploatować zasobów – przekonuje Bartłomiej Arciszewski, ichtiolog.
Zdaniem dr Iwony Pawliczki człowiek ma prawo korzystać z zasobów naturalnych dopiero wtedy, kiedy im nie szkodzi.
- I zapewni harmonijne istnienie Bałtyku, z fokami, morświnami, rybami i wszelkimi innymi organizmami, które tworzą ekosystem. Zresztą bardzo ubogi ekosystem. Każdy z tych elementów musi dobrze funkcjonować – mówi.