Fundacja „Zwierzoluby – Ratujemy Zwierzęta w Potrzebie” interweniowała na jednej z posesji pod Łodzią. Według osób zgłaszających, miało dochodzić tam do znęcania się nad psem. Sąsiedzi zaniepokoili się widząc zwierzę przywiązane do drzewa na bardzo krótkim sznurku.
Na miejscu okazało się, że pies był w mieszkaniu. Był uwięziony na półmetrowym sznurku w przedpokoju. Do tego miał założony kaganiec. Jak dowiedziały się wolontariuszki, nie była to sytuacja jednorazowa.
- Chudek, bo tak go nazwałyśmy, był skrajnie wychudzony. Gdy się go dotykało, to czuło się, że to sama skóra i kości. Kiedy go odbierałyśmy ważył zaledwie 8 kilogramów, a powinien około 20. Ledwo stał na nogach – mówi jedna z kobiet działających w Fundacji „Zwierzoluby” z Rososza.
Z relacji organizacji wynika, że na skórze psa znajdowały się blizny i zmiany chorobowe. Pracownice fundacji mówią, że zwierzę udało się uratować niemal w ostatniej chwili.
- Kobieta nie widziała w swoim zachowaniu nic złego – dodaje wolontariuszka.
Miała również tłumaczyć, że trzymała psa na sznurku, bo był agresywny. Wolontariuszkom, które go uratowały, trudno w to uwierzyć.
- To bardzo łagodny, ale zastraszony pies. Gdy go odwiązałyśmy, zachowywał się bardzo spokojnie. Bez oglądania się za siebie poszedł z nami, gdy go odbierałyśmy – mówią.
Chudek ma około roku. Z relacji świadków ma wynikać, że kiedy był jeszcze szczeniakiem, właściciele się nim zajmowali, ale potem stracili zainteresowanie.
- To niestety częsta sytuacja. Bierze się skądś szczeniaka do zabawy, a im staje się większy, tym mniej poświęca mu się czasu – mówią kobiety działające w „Zwierzolubach”.
Chudka udało się odebrać od rodziny polubownie. Jak mówią działaczki fundacji, najważniejsze jest dla nich dobro zwierzęcia. Pies przebywa obecnie w lecznicy, bo jego stan jest poważny, ale myślą, że dzięki opiece i regularnym posiłkom szybko wróci do formy.
Losy Chudka można śledzić na profilu fundacji „Zwierzoluby” na Facebooku >