Jeszcze kilkanaście dni temu łomżyński szpital był otwarty dla wszystkich chorych. Rocznie przyjmował około 30 tysięcy pacjentów. Zarówno pracownicy, jak i mieszkańcy miasta jednego dnia dowiedzieli się, że placówka zostanie przekształcona w szpital zakaźny. Zmiana miała nastąpić w kilkadziesiąt godzin.
To wywołało ogromne oburzenie części personelu i mieszkańców.
- To nie panika, ale głos rozsądku. To jest szpital wielospecjalistyczny, który do tej pory w tym zakresie świadczył usługi dla mieszkańców Łomży i regionu. Jest tu oddział kardiologiczny i poradnia hemodynamiczna, urologia, nefrologia... – wylicza Katarzyna Jarocka, pielęgniarka.
Zobacz także: O czym powinny pamiętać kobiety w ciąży w czasie pandemii?
Apele: Powstrzymajcie przekształcenie szpitala w Łomży
Poruszeni sytuacją łomżanie przesyłali nam maile i filmy, w których opowiadali jak ważny jest dla nich tamtejszy szpital. Setki wpisów oznaczanych było #uwagakoronawirus i #tematdlauwagi.
- Choruję na astmę, bywały dni, że byłam w tym szpitalu codziennie z powodu duszności. Była to godzina 12 w nocy, czy 2-3, różnie – opowiada jedna z mieszkanek. Dodaje, że jej córka choruje na nietolerancję białka.
- Jeżeli zje coś, czego nie powinna, może dostać wstrząsu anafilaktycznego. Wtedy puchną całe górne drogi oddechowe. Czy ja z dzieckiem bez oddechu zdążę? Nie, nie zdążę.
Inna mieszkanka opowiada o niepełnosprawnym synku.
- W szpitalu był objęty pomocą logopedyczno-psychologiczną i rehabilitacyjną. Nie jestem w stanie jeździć 80 kilometrów do Białegostoku. A on powinien uczestniczyć w zajęciach co najmniej dwa razy w tygodniu. Z niepełnosprawnością, jaką zmaga się mój syn taka rehabilitacja jest niezbędna. Dużo osób zostało z takim problemem. To dzieci z porażeniami, autyzmem, Aspererem. One nie otrzymają pomocy.
Wielu mieszkańców boi się, że nie otrzyma pomocy na czas.
- Jestem osobą, która często ma omdlenia. Niektóre są na tyle poważne, że tracę przytomność. Jak tracę przytomność, to trafiam na SOR. Duszę się, sinieję. Ktoś, kto mnie teraz ogląda może się zdziwić, zawsze byłam optymistyczna, nie okazywałam nic, bo wiedziałam, że nikt mi w tym nie pomoże. Teraz tym bardziej, bo nie wiem, gdzie o tę pomoc pytać i gdzie pójść.
Część personelu mówi wprost, że ich placówka nie jest gotowa na rolę, którą jej powierzono.
- Nasz szpital do tej pory był nieprzygotowany do przejmowania takich pacjentów. Potrzebne są śluzy i dogłębne szkolenia, jak postępować w takim przypadku. Wydaje mi się, że to powinno się zdarzyć miesiąc temu, żeby wszystko dokładnie przygotować – mówi Jarocka.
Do dymisji podała się dyrektor szpitala stwierdzając, że nie będzie brać odpowiedzialności za narażenie swoich pracowników na zarażenia, w sytuacji braku zabezpieczeń dla nich oraz nieprzygotowania szpitala na przekształcenie.
Zobacz także: Czy powstanie szczepionka, która ochroni przed koronawirusem?
Natychmiast powołano nowego dyrektora.
- W poradniach mamy tylko maski i parę fartuchów. Nic więcej. Żadne przyłbice, żadne okulary. Podobno są jakieś kombinezony, nie widziałam ich. Ale są to jakieś kombinezony budowlane – mówi anonimowo pracownik szpitala.
Podkreśla, że brakuje nie tylko sprzętu, ale także personel szpitala nie jest odpowiednio przygotowany.
- Nie wiemy, co robić na przykład, ze zużytymi ciuchami. Mam na myśli kombinezony i maski. Część pielęgniarek jest na wolnym, część przechodzi na wcześniejszą emeryturę. Wszystko w obawie przed zarażeniem.
Szpital w Łomży „spełnia kryteria”
Chcieliśmy poznać uzasadnienie decyzji wojewody o przekształceniu placówki w szpital zakaźny. Niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze pytania. Rzeczniczka wojewody przesłała nam jedynie nagrane oświadczenie.
- Wojewódzki szpital w Łomży został szpitalem jednoimiennym, ponieważ spełniał kryteria określone przez centralę Narodowego Funduszu Zdrowia i ministra zdrowia – mówi Anna Dzierszko, rzeczniczka Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego.
- Wszyscy potrzebujący pomocy z powiatu łomżyńskiego zostaną przyjęci w szpitalach w Kolnie, Zambrowie i Wysokiem Mazowieckiem. Dyrektorzy i lekarze tych placówek są przygotowani na przyjęcie pacjentów z Łomży i okolic. Zaplanowane zabiegi operacyjne muszą być jednak odłożone w czasie.
Jedna z mieszkanek przekonuje, że bezskutecznie walczyła o przyjęcie jej ojca do innego szpitala.
- Jestem córką 65-letniej osoby, która 13 marca została wypisana po operacji wyjęcia zespolenia kości udowej. W piątek wieczorem tata dostał gorączki, miał 39,2 st. C. Dzwoniliśmy na pogotowie, przyjeżdżali w sobotę i niedzielę i rozkładali ręce, mówiąc, że nie wiedzą, gdzie mają zawieźć tatę. We wtorek ponownie wezwaliśmy pogotowie. Stan taty był tragiczny, powiedziano mi, że jest lekarz rodzinny i powinien wystawić skierowanie na transport do szpitala. Lekarz rodzinny obdzwonił wszystkie szpitale: Białystok, Wysokie Mazowieckie, Grajewo. Po tym jak się dowiedzieli, że mój tata został w piątek wypisany ze szpitala nikt nie chciał go przyjąć. Nie podaruję nikomu, ruszę niebo i ziemię, pójdę siedzieć, ale nie podaruję im tego, co zrobili mojemu tacie. Nie będą ludzie umierać na koronawirusa, tylko na swoje przewlekłe choroby.
- Chcemy pracować w tym szpitalu, nie odżegnujemy się od pracy. Chcemy dalej służyć pomocą i chronić ludzkie życie i zdrowie. Jest tylko jedna kwestia, rozsądnie byłoby zostawić ten szpital jako wielospecjalistyczny, żebyśmy mogli nieść pomoc tym wszystkim ludziom. Apelujemy do pana wojewody o głos rozsądku, o zmianę decyzji – kwituje Jarocka.
Więcej informacji na temat koronawirusa znajdziesz na specjalnej stronie Zdrowie.tvn.pl >