Park Praski jest jednym z najstarszych w Warszawie, rośnie w nim ponad półtora tysiąca drzew. To lubiane przez warszawiaków miejsce wypoczynku, położone tuż obok ogrodu zoologicznego.
Od kilku miesięcy do parku na spacery z malutką córką przychodziła pani Olga i jej partner Helder.
Po raz ostatni w trójkę na spacerze byli w jeden z ostatnich dni wakacji.
Wypadek
- Nie wierzę w to, co się stało. Matka wyszła z dzieckiem do parku, siadła na ławce, żeby nakarmić dziecko i nagle na dziecko spadło drzewo. Kończy się życie dziecka, matka zostaje kaleką. To jest koszmar – mówi Robert Wiśniewski, ojciec pani Olgi i podkreśla. – To drzewo zrujnowało moje życie. Pozbawiło życia moją wnuczkę, z córki zrobiło kalekę.
Zaraz po wypadku rozpoczęła się walka o życie i zdrowie matki i dziecka. Olga została wprowadzana w śpiączkę farmakologiczną. Córka Liliana była nieprzytomna, w stanie krytycznym.
Pani Olga miała kręgosłup połamany w ośmiu miejscach.
- Miała zgniecioną klatkę piersiową, połamane żebra, strzaskany bark, kość przedramienia. Jej lewa noga była cała połamana, pod kolanem wyszły jej kości – mówi Wiśniewski.
Liliana zmarła po trzech dniach od wypadku. Matkę niedawno lekarze wybudzili ze śpiączki.
Dziadek jest zrozpaczony po śmierci wnuczki.
- Córka zasypywała mnie zdjęciami Liliany. Byłem szczęśliwy. Czy wnuczka się poruszyła, czy uśmiechnęła zawsze zdjęcie było zrobione i dziadkowi przysłane. Ale więcej zdjęć nie będzie, bo Lily już nie ma, ale za to dziadek jest u niej codziennie na grobie. Każdego dnia jestem. Ciężko mi się z tym pogodzić – mówi Wiśniewski.
Grzyb
Parkiem od półtora roku opiekuje się Zarząd Zieleni Miejskiej w Warszawie. Codziennie monitoruje go zewnętrzna firma, z którą miasto podpisało umowę, by zajmowała się parkiem. Urzędnicy bywają tam raz, dwa razy w tygodniu.
Nikt jednak z osób odpowiedzialnych za park nie zauważył, że na feralnym drzewie jest duże skupisko owocników grzyba, to świadczy, że drzewo jest chore.
O opinię na temat tego drzewa poprosiliśmy specjalistę w zakresie ochrony lasu ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
- Na fotografiach widać owocniki grzyba. Jest spektakularny, ma około pół metra szerokości, więc jest łatwy do dostrzeżenia – wskazuje dr inż. Artur Rutkiewicz i dodaje.
- W takich sytuacjach trzeba rozpoznać gatunek i zbadać drzewo. Dla bezpieczeństwa trzeba ograniczyć poruszanie się w takiej strefie, która może rodzić jakieś ryzyko. To rzecz oczywista – podkreśla.
- Nasze życie legło w gruzach, bo ktoś nie dopilnował, że drzewa, które są zainfekowane grzybem są niebezpieczne - mówi Wiśniewski.
Jak sprawę komentuje zarząd zieleni, której podległy jest Park Praski?
- Wydarzyło się to, co się wydarzyło. To, co się może zdarzyć. Takie rzeczy, takie wypadki się zdarzają – mówi Marek Piwowarski, dyrektor Zarządu Zieleni m.st. Warszawy.
Piwowarski twierdzi, że grzyb był prawdopodobnie niewidoczny.
- Owocniki tego grzyba były usadowione wysoko na koronie drzewa, gdzieś osiem, dziewięć metrów nad ziemią. Trudno mi powiedzieć, czy z jakiejś perspektywy udało się go dostrzec – mówi Marek Piwowarski i dodaje.
- Myśmy w tym roku w Parku Praskim wycieli 27 drzew.
Podczas naszej wizyty w Parku Praskim, okazało się, że na drzewie, które rośnie 50 metrów od miejsca tragedii, też jest skupisko owocników grzyba.
- Świadomość tego, jak zarządzać i chronić drzewostan i, że takie zdarzenia się zdarzają, jest u nas stale obecna. To jest bardzo przykra sytuacja – mówi Marek Piwowarski.
Opinia biegłego
Prokuratura, która prowadzi sprawę, powołała niezależnego biegłego dendrologa. Bada on drzewo, które, spadło na matkę z dzieckiem. Wydał też opinie o stanie drzewostanu w parku.
- Opinia wydała się dość niepokojąca, jeśli chodzi o zawarte w niej wnioski. Wynika z niej, że wiele drzew na terenie Parku Praskiego może stanowić bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi znajdujących się na terenie parku – mówi Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Po czterech dniach od wizyty w zarządzie zieleni, udaliśmy się z ekspertem do Parku Praskiego, by sprawdzić, czy podjęto jakieś działania w zakresie bezpieczeństwa.
Jak się okazało, drzewo na którym znaleźliśmy grzyba, nie zostało zabezpieczone.
- Najlepiej, by było, żeby ludzie nie przebywali w zasięgu konarów tego drzewa. Taka informacja mogłaby się, gdzieś tutaj znaleźć - wskazuje dr inż. Artur Rutkiewicz.
Rehabilitacja
Panią Olgę czeka długa i kosztowna rehabilitacja, kobieta na razie trafi do rodzinnego domu w Garwolinie. Ojciec musi go wyremontować, tak by córka mogła się poruszać w nim na wózku inwalidzkim.
- Za rok miała wziąć ślub z partnerem. Miały być chrzciny i wspaniałe życie. Wszystko legło w gruzach – mówi Wiśniewski.
- Do tego parku już nie wejdę. Chciałabym chodzić. To, że jestem uwiązana jest dla mnie największym problem. Wcześniej nigdy nie można było utrzymać mnie w jednym miejscu. Potrzebuje wiele godzin rehabilitacji, żebym mogła stanąć na nogi – mówi pani Olga.
Partner pani Olgi – Helder - z pochodzenia Portugalczyk nie chciał się z nami spotkać. Do tej pory jest w szoku. Wszystko wydarzyło się na jego oczach, po tym jak wstał z ławki, drzewo spadło na jego partnerkę i ukochaną córkę.
- Nawet nie mogłam się pożegnać z córką. To jest dla mnie okropne. Byłam w szpitalu. Nie miałam możliwości jej ostatni raz dotknąć. Oddała za mnie życie i teraz ona trzyma kciuki, że mama wstanie jak najszybciej – mówi pani Olga.
Pani Oldze potrzebna jest pomoc, czeka ją bardzo żmudna i kosztowna rehabilitacja. Jej sprawność fizyczna na pewno pomoże jej szybciej rozpocząć życie na nowo.
Szczegóły jak pomóc kobiecie można znaleźć na stronie Fundacji Sedeka.