Informator
Według naszych informatorów za handel dopalaczami w Zawierciu odpowiedzialne są dwie kobiety -Monika N. i Dagmara L. Dzięki ukrytej kamerze, udało nam się nagrać, jak jedna z nich sprzedaje dwie porcje białego proszku. Śledztwo naszych reporterów ujawnia, że dilerzy mogli wiedzieć, że sprzedają zabójcze substancje.
- Oni wszyscy są świadomi, że od tego się umiera. Monika i Dagmara też są tego świadome. Byłam świadkiem, jak to wszystko trafiło do Moniki, to było w jej urodziny – opowiada Karolina nasza informatorka
Informatorka przekazała nam też dowody na handel dopalaczami w Zawierciu. Dziewczyna sama też musiała walczyć o życie po zatruciu tymi substancjami.
- Boję się, ale nie żałuję tego, że się do was zgłosiłam i to wszystko ujawniłam. Myślę, że dobrze zrobiłam. To ona [dilerka – red.] jest odpowiedzialna za to wszystko, co się dzieje i musi ponieść konsekwencje. Boję się, bo ona ma już głowę przećpaną. Po reportażu zadzwoniła do mnie i powiedziała, że pożałuję tego, co zrobiłam i że jestem skończona – wyznaje dziewczyna.
Kupione podczas prowokacji narkotyki oddaliśmy do specjalistycznego laboratorium. Podczas analizy w dopalaczach znaleziono bardzo niebezpieczną substancję MPHP, która uzależnia już po kilkukrotnym zażyciu i może prowadzić do śmierci.
„Dwa worki śmierci”
Na nagraniach, do których dotarli nasi dziennikarze widać mężczyznę rozpakowującego torby pełne białego proszku. Na nagraniu słychać, jak mówi o nich: „To dwa worki śmierci, po takim kawałku się umiera”.
Zdaniem naszej informatorki, autorem nagrania jest Dariusz N. pseudonim „Funkcja”. To mieszkaniec oddalonych o kilka kilometrów od Zawiercia Łazów. Nocami miał odwiedzać groby osób, które mogły umrzeć po zażyciu dopalaczy, nagrywał tam filmy, które rozsyłał znajomym.
- Wysyłał mi zdjęcia nagrobków twierdząc, że to ofiary jego dopalaczy – mówi nasza informatorka i dodaje: On jest świadomy, że ludzie od tego umierają. Sam prawie zmarł po zażyciu tych dopalaczy.
Policja wysłała akt oskarżenia przeciwko jednej z dilerek, dopiero po tym, jak zainteresowaliśmy się sprawą.
- Działalność tych osób jest objęta postępowaniem przygotowawczym. Wiemy o szeregu zachowań tych osób, postępowanie jest w toku. Teza o bezkarności tych kobiet jest fałszywa - twierdzi insp. Jacek Kurdybelski, komendant powiatowy policji w Zawierciu.
Akt oskarżenia dotyczy jednak handlu śmiertelnie niebezpiecznymi substancjami. Dilerce zarzuca się jedynie, że kilka miesięcy temu miała przy sobie dziewięć porcji dopalaczy. W tym czasie do miasta mogło trafić nawet kilka kilogramów substancji psychoaktywnych.
Uczestniczyły w tym dzieci
Z ustaleń naszych reporterów wynika, żedo handlu dopalaczami mogły być wykorzystywane także dzieci.
- Kto tam do nich przychodzi, to ćpa przy dzieciach. To dla nich norma. Ona [Monika N. - red] ich nawet nie wygania do drugiego pokoju – mówi nasza informatorka i dodaje: Wiem, że dzieci im te narkotyki podkradały, bo mi się przyznały, że ćpały i paliły marihuanę. Mówiłam to na policji.
Monika N. to bezrobotna mieszkanka Zawiercia. Matka 11-letniego chłopca i 14-letniej dziewczynki. Jej były mąż potwierdza krążące o kobiecie pogłoski.
- Z tego co słyszałem, to moje dzieci prawdopodobnie miały już kontakt z dopalaczami. Jeszcze przed rozwodem zdarzały się sytuację, gdy moja była żona pytała syna czy „przyj… sobie po kresce” – wspomina były mąż i dodaje: Ona już bierze z 15 lat. Przed erą dopalaczy była amfetamina.
Rodzina Moniki N. jest objęta nadzorem kuratora od stycznia 2018 roku. Wobec dwójki dzieci Moniki N. toczyło się już kilka postępowań w sądzie rodzinnym.
- W najbliższym czasie te dzieci zostaną umieszczone w domu dziecka. W raportach sporządzonych przez kuratora nie było informacji, że dzieci mogą zażywać dopalacze. Sąd zareagowałby odpowiednio wcześnie. Podobnie nie było żadnych sygnałów o podejrzeniu handlu przez tą kobietę dopalaczami – wylicza Dominik Bogacz, sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Godzinę po naszej wizycie w sądzie, pod dom Moniki N. podjechały pracownice powiatowego centrum pomocy rodzinie w asyście policji. Dzieci zostały zabrane do domu dziecka.
Policja
Na nagraniu z ukrytej kamery słychać jak Monika N. mówi:
- Najlepsze jest to, że ja całe pudełko, cały temat miałam u dzieci i tam nie szukali.
Zawierciańska policja do dziś nie ustaliła, ile niebezpiecznych substancji Monika N. mogła ukrywać w pokoju dzieci oraz ile tych substancji mogła już sprzedać.
- Nie jest prawdą, że te osoby pozostają bezkarne. Nie mogę potwierdzić informacji, że te osoby dalej handlują dopalaczami – przekonuje insp. Kurdybelski.
Śledztwo w tej sprawie zostało przekazane do Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, a nadzór nad nim objęła prokuratura krajowa.
- Wczoraj wobec jednej z tych osób sporządziliśmy kolejny akt oskarżenia, dlatego próba sformułowania stanowiska w ten sposób, że te osoby są bezkarne jest mocno przesadzona, wręcz fałszywa – dodaje komendant.
Czy możemy spodziewać się wewnętrznego śledztwa?
- Jeżeli uzyskam wiarygodne informacje, że doszło do nieprawidłowości w pracy funkcjonariuszy, przeprowadzę postępowanie wyjaśniające – przekonuje Jacek Kurdybelski.
Nasza informatorka nie czuje się bezpiecznie.
- Spotkałam się z kolegą, który chciał ze mną pilnie porozmawiać. Powiedział, że jestem na odstrzale i że zdechnę, jak zwykła szmata – wyznaje.