Nigdy nie chorowała
Paulina ma 21 lat. Była zdrowa, nigdy nie chorowała. Pierwsze objawy udaru pojawiły się nagle. Około godziny 23 kobieta zaczęła mieć zawroty głowy oraz problemy z poruszaniem się. Przed godz. 2, jeszcze o własnych siłach, trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Zawierciu.
- Kiedy podeszliśmy do rejestracji, pierwsze pytanie dotyczyło tego, ile wypiła. Brat się trochę zdenerwował, powiedział zdecydowanie, że nic nie piła, a my nie wiemy, co się z nią dzieje – opowiada Paulina Kozioł, siostra narzeczonego 21-latki.
- Lekarz rozmawiał ze mną lekceważąco. Tłumaczył, że dopiero muszą ustalić, czy mają ją przyjąć, czy odesłać do lekarza rodzinnego – dodaje Damian Kozioł, narzeczony Pauliny.
Niespełna godzinę po przyjęciu na szpitalny oddział ratunkowy, Paulina zaczęła tracić przytomność. Według dokumentacji medycznej, kobieta zgłosiła się z powodu bólu głowy, któremu towarzyszyły zaburzenia mowy, drętwienie kończyn górnych i dolnych oraz niezborność ruchowa, czyli problemy z koordynacją ruchów i utrzymaniem równowagi.
- Przyjęli ją na oddział z zaburzeniami równowagi, a nam kazali nam jechać do domu, mówiąc, że nie ma sensu żebyśmy tu siedzieli całą noc – opowiada Paulina Kozioł.
Stan pogarszał się
Kiedy rodzina za sugestią personelu pojechała do domu. Stan Pauliny znacząco się pogorszył.
- Zaczęliśmy się bać, kiedy Paweł dostał od niej nieskładne SMS-y, pisała same litery, z których nic nie wynikało – wspomina Paulina.
Narzeczony z siostrą pojechali z powrotem do szpitala.
- Jej stan z godzinę na godzinę drastycznie się pogarszał. Jak dotarliśmy na miejsce, to już jej stan był nie do opisania – dodaje dziewczyna.
- Zachowywała się jak opętana, zwijała się, krzyczała, próbowała uciekać, ściągała prześcieradło – dodaje narzeczony 21-latki.
Pomimo wyraźnych objawów udaru mózgu, badanie, które dawało szansę na wyleczenie, czyli tomografia komputerowa, zostało wykonane dopiero cztery godziny po przyjęciu Pauliny na SOR.
- Zaczęliśmy dzwonić po rodzinie, wiele osób mówiło nam, że to wygląda jak udar. Poszedłem do pielęgniarza i spytałem czy to udar, odpowiedział, że nic na to nie wskazuje – opowiada Damian Kozioł.
Późne badanie tomografem przekreśliło szanse na skuteczną terapię. Podłączoną pod respirator kobietę, trzeba było przewieźć na oddział intensywnej opieki medycznej Szpitala Uniwersyteckiego w Katowicach.
„To klasyczne objawy udaru”
- Po przyjeździe do Katowic podeszła do nas młoda lekarka i zaczęła nam tłumaczyć, że był zator do lewej półkuli móżdżku. Że będą próbować rozpuścić ten zator, bo na zabieg jest już za późno. Powiedziała, że jeśli Paulina się obudzi, prawdopodobnie będzie niewładna – mówi Damian.
Dlaczego badanie tomografem nie było wykonane wcześniej i dlaczego nikt z personelu szpitala w Zawierciu nie postawił prawidłowej diagnozy, pomimo tego, że rodzina podejrzewała już wcześniej udar mózgu?
- To były klasyczne objawy neurologiczne, wskazujące, że coś się dzieje w centralnym układzie nerwowym. Na pierwszym planie trzeba było podejrzewać udar i zrobić tomografię komputerową. Pytanie, czy lekarz w ogóle wziął udar pod uwagę – komentuje prof. Krzysztof Bielecki, specjalista w chirurgii ogólnej i chirurgii onkologicznej.
Co na to przedstawiciele szpitala w Zawierciu?
- Nie mogę udzielić żadnych komentarzy, co do historii choroby oraz jej przebiegu. Tego dnia, zgodnie z przepisami, w szpitalu było pełne zabezpieczenie lekarskie, ratownicze i pielęgniarskie. Komisja wyjaśniająca przebieg zdarzenia pracuje od wczoraj – komentuje Piotr Zachariasiewicz, p.o. dyrektora Szpitala Powiatowego w Zawierciu.
„Mieliśmy wiele planów”
Paulina, od prawie miesiąca przebywa na oddziale intensywnej terapii. Jest całkowicie sparaliżowana, nie mówi, nie porusza się.
- Mam nadzieję, że będzie dobrze, ale obawy o przyszłość też są. Najważniejsze to, żeby się teraz wybudziła, odzyskała świadomość. Nie wyobrażam sobie życie bez niej – wyznaje Damian Kozioł.
Paulina i Damian znają się od pięciu lat. Są rodzicami dwuletniej Lenki. Para jeszcze przed narodzinami kolejnego dziecka planowała ślub, a potem remont mieszkania.
- Mieliśmy bardzo wiele planów. Ślub, remont i oczywiście te związane z drugim dzieckiem. Marzyliśmy o synu, miał mieć na imię Szymon – dodaje.
Stan Pauliny jest stabilny, kobieta otwiera oczy i powoli nawiązuje kontakt. Jej ciąża na razie rozwija się prawidłowo, ale lekarze są bardzo ostrożni w rokowaniach.
- Boję się kolejnego ciosu. Nie ma pewności, co dalej z dzieckiem. Jak wieczorami wracam do domu to myślę o niej i o tym, czy ona jeszcze wróci. Mam na to nadzieję, ale staram się też patrzeć realnie. To nie będzie łatwe – kończy narzeczony 21-latki.
Paulina w tym tygodniu powinna opuścić odział intensywnej terapii, przed nią jednak długa i kosztowna rehabilitacja, której nikt nie chce się podjąć, ze względu na ciążę. Natomiast dyrekcja szpitala w Zawierciu nadal wyjaśnia sprawę. Oprócz tego postępowania prowadzą NFZ oraz prokuratura.