14 sierpnia do taksówki 67-letniego Mirosława Wolnego wsiadło czworo młodych pasażerów mówiących po niemiecku. Zamówili kurs do Szczecina. W połowie drogi ze Świnoujścia kazali kierowcy zjechać na przydrożny parking.
- Prawdopodobnie dusili go już skręcając na parking. Potem wyrzucili z samochodu. Auto zabrali i zostawili tatę leżącego na ziemi. Resztami sił doszedł do jezdni i zatrzymał się przejeżdżający samochód. Tata na skutek niedotlenienia poprzez duszenie i stres dostał rozległego zawału serca i padł przy krawędzi jezdni - opowiada Łukasz Wolny, syn pokrzywdzonego.
Kilkanaście minut później na leśnym parkingu wylądował helikopter, który zabrał pana Mirosława do szpitala. W tym czasie świnoujscy taksówkarze prowadzili już akcję poszukiwania kolegi, który nadał z auta sygnał alarmowy.
- Policja pokazywała zdjęcie i pytała, czy go znam. To był dla mnie szok. On miał otwarte oczy i był podłączony do aparatury. To był Mirek, nasz kolega – wspomina Waldemar Sukiennik, taksówkarz.
Wolny do szpitala trafił w ciężkim stanie.
- Lekarze w ogóle nie dawali mu szans – przyznaje Agnieszka Bona, córka pokrzywdzonego.
Zatrzymani w Berlinie
Sprawcy uciekli samochodem pana Mirosława w kierunku granicy. Policja poprosiła o pomoc funkcjonariuszy z Niemiec i dwa dni później wszystkich napastników zatrzymano w centrum Berlina.
- Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że patrol policji zatrzymał samochód do kontroli. Wszyscy są rodowitymi Niemcami, mieszkańcami Berlina. Ale nie dostaliśmy na ten temat żadnej oficjalnej informacji, mimo telefonów i pism – zaznacza Łukasz Wolny.
Bliscy pana Mirosława próbowali na własną rękę ustalić, kim są sprawcy napadu. Dowiedzieli się, że byli w Polsce przez dwa dni, a zanim wsiedli do taksówki, okradli pobliski sklep z alkoholem. Napad zarejestrowała sklepowa kamera.
- Dostaliśmy ten filmik. Wiemy ilu ich było, jak wyglądają. Na nagraniu wyciągają pałkę teleskopową, zakładają kominiarki, bawią się nożem. To było dzień przed wypadkiem, o godz. 2 w nocy – mówi Agnieszka Bona.
- Poprosiłem znajomego, który biegle mówi po niemiecku, żeby skontaktował się z policjantem w Niemczach. Oni nawet nie wiedzieli, że tata jest w ciężkim stanie. Był zdzwiony. Jak odbierałem samochód ludzie, którzy mi go wydawali byli w szoku, czemu tata sam nie przyjechał odebrać samochodu – opowiada Wolny.
Kiedy pan Łukasz na policyjnym parkingu w Berlinie zajrzał do taksówki, zauważył we wnętrzu auta dziwne przedmioty.
- W podłokietniku była pałka teleskopowa, w schowku w scyzoryk, niemieckie karty telefoniczne, resztki narkotyków na tylnym fotelu, były ciuchy. To wszystko nie zostało zabezpieczone przez policję – wskazuje Wolny i dodaje: Pytałem, co mam zrobić z narkotykami, a oni, że nie wiedzą, czy to nie należało do mojego taty, dlatego ich nie zabezpieczali.
Brak informacji
Rodzina pana Mirosława trzy miesiące czekała na informacje dotyczące sprawców rozboju. Zdaniem prokuratury śledztwo toczy się zgodnie z planem, a współpraca z niemieckim wymiarem sprawiedliwości przebiega wzorowo.
- Już 16 sierpnia skierowaliśmy do strony niemieckiej nakaz dochodzeniowy. Prokurator zwrócił się do sądu z wnioskiem o zastosowanie wobec podejrzanych tymczasowego aresztowania – mówi Joanna Biranowska-Sochalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Czy polska prokuratura wie, dlaczego nie zabezpieczono dowodów w taksówce Wolnego?
- Poprosiliśmy stronę niemiecką o wykonanie w formie procesowej różnego rodzaju czynności, w tym o zabezpieczenie pojazdu - zapewnia prokurator Joanna Biranowska-Sochalska.
Niezależne od polskich organów ścigania, śledztwo w sprawie napaści pod Szczecinem prowadzi prokuratura w Berlinie.
- Nie mam żadnych informacji na temat pozostawionych w aucie dowodów. Wiem tylko, że zabezpieczono m.in. rzeczy osobiste sprawców, taksometr, oraz nóż. Troje napastników przebywa w berlińskim areszcie, czwartym 16-latkiem zajmować się będzie sąd dla nieletnich – mówi Martin Steltner, rzecznik Prokuratury w Berlinie.
Choć polska prokuratura chce wystąpić do Niemiec o wydanie oskarżonych, okazuje się, że berlińscy śledczy szykują się już do procesu nad sprawcami napadu.
- Wszyscy przebywający w areszcie są już oskarżeni o rozbój, a o ich winie zdecyduje na rozprawie głównej berliński sąd. Niemieckie prawo zabrania mi podania bliższych informacji, ale mogę powiedzieć, że najstarsza z zatrzymanych – kobieta - ma 21 lat. Za popełnione przestępstwo grozi im 15 lat więzienia – mówi Martin Steltner.
- Rodzina może się dowiadywać o losie sprawy bezpośrednio tutaj, w Niemczech, ale z technicznego punktu widzenia najlepiej będzie, jeśli znajdzie te informacje u naszych polskich kolegów. Wszystkie informacje w tej sprawie zostały przekazane polskiej policji i prokuraturze.
- Nie otrzymaliśmy od sierpnia praktycznie żadnych informacji – zaznacza Łukasz Wolny.
Polska prokuratura zapewnia, że nie mogła przekazać rodzinie ofiary żadnych informacji z powodu tłumaczenia dokumentów przekazanych z Niemiec.
- Według moich informacji materiały wpłynęły w listopadzie, liczyły kilkaset stron. Ze strony polskiej prokuratury czynności wykonywane są intensywnie i bez zbędnej zwłoki – mówi prokurator Joanna Biranowska-Sochalska.
Stan wegetatywny
- Po miesiącu pobytu taty w szpitalu dowiedzieliśmy się, że zrobili co mogli, że tata nie wymaga leczenia, bo jest w stanie wegetatywnym i trzeba go zabrać. Znaleźliśmy prywatny ośrodek. Pokrywamy koszty, to ponad 7 tys. miesięcznie. Lekarze mówią, że tylko cud może pomóc, tata nie odzyska świadomości, nawet nie wiemy, czy nas poznaje – mówi Łukasz Wolny.
Rodzina pana Mirosława wynajęła berlińskiego adwokata, który niezależnie od polskiej prokuratury będzie dbał o ich interesy w niemieckim sądzie. Polscy śledczy dotrzymali słowa i od kilku dni bliscy taksówkarza wreszcie znają dane personalne oskarżonych i szczegóły dotyczące ich sytuacji materialnej, a to pozwoli im ubiegać się o odszkodowanie za zbrodnię.
Sprawą zajęliśmy się dzięki Waszym zgłoszeniom przez hashtag #tematdlauwagi.