24-latka miała udar, lekarze wypuścili ją do domu

TVN UWAGA! 4928482
TVN UWAGA! 298112
W Polsce, co 8 minut ktoś ma udar. Ratunkiem w takich sytuacjach jest szybka diagnoza i natychmiastowe rozpoczęcie leczenia. Niestety, pani Marzena matka dwójki dzieci nie miała szczęścia, ratownicy i lekarze nie zdiagnozowali udaru pomimo ewidentnych jego objawów.

Udar niedokrwienny jest wynikiem zablokowania tętnicy przez skrzep i odcięcia dopływu krwi do części mózgu. Może doprowadzić do paraliżu lub śmierci. Najważniejsze przy podejrzeniu udaru jest szybkie wykonanie tomografii komputerowej.

Objawy udaru

Marzena Mojecka ma dwójkę dzieci. 24-latka, z objawami udaru została przewieziona karetką do szpitala. Lekarze nie wykryli udaru i wkrótce wypuścili ją do domu. Dwa tygodnie później, prywatnie wykonała tomografię komputerową. Choć potwierdziło się, że jest to udar, to na skuteczne leczenie było już za późno. Pani Marzena jest dziś niepełnosprawna i nie może normalnie funkcjonować. W wyniku uszkodzenia mózgu ma trwale zaburzenia pamięci i mowy.

- Córka przyszła do kuchni, była ubrudzona wymiocinami. Wykąpałam ją i zadzwoniłam po pogotowie. Próbowałam z nią rozmawiać, ale ona mówiła tylko „nie umiem” – wspomina Wioletta Skrzypiec, teściowa pani Marzeny.

- Słyszałam tę rozmowę z pogotowiem. Mama Marzeny powiedziała, że córka nie umie mówić i wymiotowała – dodaje Beata Mojecka.

Ratownicy wpisali do karty zaburzenia mowy, napisali też, że pacjentka boi się i słyszy glosy. Nie wpisali, że wymiotowała, choć jest to ważna informacja wskazująca na uszkodzenie mózgu. Pracownicy pogotowia nie stwierdzili też zaburzeń neurotycznych i zawieźli ją do szpitala z rozpoznaniem zaburzeń zachowania.

- Zakładając, że może to być coś innego niż udar... nie pyta się pacjenta, czy słyszy głosy, tylko, czy coś widzi, czego ja nie widzę, czy słyszy coś, czego ja nie słyszę. Trzeba to skonkretyzować – wskazuje dr Marzena Pelc-Dymon, psychiatra z Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.

- Były zaburzenia mowy, a one świadczą o ryzyku udaru mózgowego. Nie dołożono prawdopodobnie głębszej analizy stanu klinicznego. Jest tam oddział udarowy, na pewno mieli rezonans, tomografię, szkoda, że to nie zostało zrobione – mówi prof. Krzysztof Bilelecki, chirurg ogólny i onkologiczny.

„Omamy wzorkowe i słuchowe”

Przy zaburzeniach mowy lekarze specjaliści powinni wykonać pogłębione badanie neurologiczne. Psychiatra w przypadku pani Marzeny wpisał enigmatycznie: „Omamy wzrokowe i słuchowe”. Napisał też: „Zbadałem chorą”, choć w dokumentacji nie ma opisu wskazującego jak przebiegło to badanie. Ponadto zlecił badania laboratoryjne na obecność narkotyków i alkoholu.

- W przypadku narkotyków nie byłoby zaburzenia mowy. A nawet, jeśli by było, to towarzyszyłaby temu agresja i pobudzenie – mówi dr Marzena Pelc-Dymon.

Dlaczego w szpitalu nie wykryto udaru?

- Objawy pacjentki, a także informacja, którą otrzymał lekarz izby przyjęć z pogotowia ratunkowego, a także wywiad nie wskazywały na to, żeby pacjentka przechodziła udar. Zaburzenia mowy są wynikiem wielu jednostek chorobowych na przykład nadużycia leków uspokajających. W tym przypadku postępuje się tak, jak postąpił lekarz izby przyjęć, czyli wzywa się psychiatrę. Pacjent, który trafia pod wpływem leków jest pacjentem pobudzonym, u, którego badanie tomografem komputerowym jest niemożliwe – twierdzi Iwona Wronka, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu.

Nie było błędu lekarskiego?

Nie ma żadnego dowodu na to, że pacjentka była pobudzona, nie wiemy też skąd informacja o przedawkowaniu leków uspokajających. Nie ma takiego zapisu w karcie pogotowia. W czasie przyjęcia pacjentki lekarz nie wiedział nic o tym, że brała uspokajający suplement diety, bo ojciec pokazał medykowi opakowanie z tabletkami, gdy ten wypisywał pacjentkę ze szpitala i wypełniał kartę informacyjną.

- Chodzi o suplement diety, który nie jest na receptę. To nie jest lek, który spowodowałby jakiekolwiek zagrożenie. Zjedzenie takich tabletek, w jednym czasie mogłoby spowodować problemy z układem pokarmowym – mówi dr Marzena Pelc-Dymon.

Rodzina złożyła doniesienie do izby lekarskiej i prokuratury. Chciała, by sąd lekarski ustalił, kto jest odpowiedzialny za ich zdaniem niewykrycie udaru. Tym bardziej, że tego dnia badali panią Marzenę kolejno ratownicy, lekarz na izbie przyjęć i lekarz psychiatra.

Dyrekcja szpitala i rzecznik odpowiedzialności zawodowej zakończyli postępowanie i nie dopatrzyli się błędu. Oparli się na wyjaśnieniach lekarza. Lek, który jest suplementem diety miał wywołać u kobiety psychozę i zaburzenia mowy.

Szpital fakt, że lekarz nie zlecił wykonania tomografii komputerowej głowy, wykorzystuje do obrony. Nie ma badania, nie ma dowodu na to, że kobieta tego dnia przeszła udar. Dlaczego nie wzięto pod uwagę, że kobieta przestała mówić w dzień, kiedy trafiła do szpitala. Wiemy też, że nie miała psychozy, nie była pod wpływem narkotyków, nie przedawkowała leków uspokajających.

podziel się: