15-latka zgwałcona w szpitalu. Wcześniej zostały tam skrzywdzone dwie 13-latki?

TVN UWAGA! 9991863879
TVN UWAGA! 295572
W szpitalu psychiatrycznym w Gdańsku na oddziale dla dorosłych została zgwałcona 15-latka. Kilkanaście dni wcześniej miały zostać skrzywdzone dwie 13-letnie dziewczynki.

Problemy u 15-letniej córki pani Jadwigi pojawiły się w okresie dojrzewania. Zdaniem matki podłożem były traumatyczne zdarzenia z okresu dzieciństwa.

- Mój były mąż jest alkoholikiem, znęcał się nad rodziną. Były różne sytuacje, interwencje policji… to po latach wyszło u córki.

Nastolatka okaleczała się.

- Miała pocięte ręce, nogi, brzuch, pojawiły się też myśli samobójcze. Jej się nie chciało żyć – mówi matka dziewczyny.

Jej zdaniem szpital psychiatryczny był koniecznością, po tym, jak córka biorąc silne leki wypiła alkohol.

- To jest mieszanka wybuchowa. Po tym jak za karę zabrałam jej telefon, chciała wyskoczyć przez okno. Wcześniej chciała położyć się na torach tramwajowych. Miała myśli autodestrukcyjne. Bałam się, że zostawię ją na chwilę i faktycznie coś sobie zrobi.

Tragedia w szpitalu

Pani Jadwiga zawiozła córkę na izbę przyjęć do szpitala psychiatrycznego. Na oddziale dziecięco-młodzieżowym nie było miejsc. Pracownik szpitala zaproponował umieszczenie dziewczyny na oddziale dla dorosłych pacjentów. Nie uprzedził matki, że to może być niebezpieczne dla jej córki.

- Pan z izby przyjęć stwierdził, że ona poczeka na miejsce na oddziale dla dorosłych. Na drugi dzień dostałam telefon, że coś się stało, czy mogę przyjechać jak najszybciej. Na miejscu okazało się, że chodzi o podejrzenie gwałtu – mówi pani Jadwiga.

Relacja córki pani Jadwigi jest wstrząsająca.

- Ona obudziła trakcie stosunku. Zabolało ją tam, tak opowiadała. Miała legginsy i tam podobno była dziura. On nawet nie zdjął jej spodni. Pytałam się jej, czy próbowała krzyczeć, wyrwać się. Powiedziała, że była tak sparaliżowana, że miała gule w gardle. Nie mogła go dosięgnąć, bo on klęczał na końcu łóżka.

Zdarzenie obudziło inną osobę, która znajdowała się na sali.

- On wstał i wyszedł. Stała się straszna rzecz, ale gdyby on się przestraszył to mógłby udusić ją poduszką – mówi pani Jadwiga.

O całej sprawie została powiadomiona dyrekcja szpitala i prokuratura. Pacjent, który miał zgwałcić córkę pani Jadwigi, usłyszał zarzuty i trafił do aresztu tymczasowego. Gwałt potwierdziły między innymi badania ginekologiczne, którym poddała się 15-latka.

- Szpital załatwił transport, żeby mnie i córkę przewieźć do Akademii Medycznej w Gdańsku na badania ginekologiczne. Po tych badaniach wróciłyśmy na oddział. Policjantka mówiła, że to chyba pierwszy taki incydent. Na co lekarz odpowiedział: „Nie, proszę pani, tu nawet 13-latkę zgwałcili”.

Inne przypadki

Zanim zgwałcono córkę pani Jadwigi w tym samym szpitalu i na tym samym oddziale miały zostać skrzywdzone przez innego pacjenta dwie trzynastoletnie dziewczynki.

- Postępowanie dotyczy dwóch pokrzywdzonych małoletnich, poniżej 15 roku życia. Również one przebywały na oddziale dla dorosłych. I tam jeden z pacjentów dopuścił się wobec obu pokrzywdzonych czynów o charakterze seksualnym. Usłyszał zarzuty. Został aresztowany – mówi Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Szokujące, że po takich wydarzeniach dyrekcja szpitala nie zadbała dostatecznie o bezpieczeństwo córki pani Jadwigi. Według ustaleń prokuratury na tym samym oddziale dwie 13-letnie pacjentki zostały pokrzywdzone od 17 do 24 maja, o czym została poinformowana dyrekcja szpitala. A 5 czerwca na ten sam oddział trafiła córka pani Jadwigi.

- Prokurator Okręgowy w Gdańsku skierował wystąpienie do organów nadzoru nad tym szpitalem oraz do prezesa NFZ, że funkcjonowanie tego szpitala w zakresie wewnętrznej organizacji nie jest dobre. Każdy pacjent przyjęty do szpitala ma prawo oczekiwać, że będzie miał tam zapewnione bezpieczeństwo – podkreśla prokurator Duszyński.

Sprawa sprzed lat

Już kilkanaście lat temu, w tym samym szpitalu miało dojść do podobnego zdarzenia. Media informowały wówczas, że 17-letnia pacjentka miała zostać zgwałcona na oddziale dziecięco-młodzieżowym. Dyrektor, który do dziś kieruje placówką, w rozmowie z Gazetą Wyborczą stwierdził: „Takie rzeczy incydentalnie się u nas zdarzają. Tak samo jak zdarzają się w dyskotekach”.

Umówiliśmy się na rozmowę z dyrektorem placówki.

- Teraz też nic nie wiem o gwałtach. Wiem, że były jakieś zachowania seksualne, ale czy to były gwałty? Tam, gdzie jest skupisko ludzi dochodzi do różnych sytuacji – stwierdza Leszek Trojanowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku i dodaje: W jaki sposób mieliśmy ją [córkę pani Jadwigi – red.] zabezpieczyć? Nie należało przyjmować jej na oddział dla dorosłych. To lekarz dyżurny decyduje o przyjęciu pacjenta, nie ja. Błędem było to, że myśmy w sytuacji tragicznej, jakiej znajduje się psychiatria dziecięco-młodzieżowa, zdecydowali się na przyjmowanie pacjentów na oddziały dla dorosłych. O tym decyduje lekarz dyżurny, wybierając mniejsze zło. To był błąd i został on usankcjonowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

Rzeczywiście Narodowy Fundusz Zdrowia usankcjonował przyjmowanie małoletnich na oddziały dla dorosłych. Zgodnie z ogłoszonym pod koniec marca tego roku komunikatem NFZ szpital może tak robić w nagłych wypadkach. Jednak według Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego nie zwalnia to dyrektora szpitala z odpowiedzialności za bezpieczeństwo pacjentów.

- Ten komunikat absolutnie nie tłumaczy dyrekcji szpitala, dlatego, że prezes NFZ wystąpił z taką inicjatywą wychodząc naprzeciw potrzebom dzieci i młodzieży. Był przekonany, że szpital zapewnia bezpieczeństwo na każdym z oddziałów. W tym wypadku nic złego, by się nie zdarzyło, gdyby był nadzór nad dziećmi. Powinna być wyznaczona osoba medyczna, niekoniecznie pielęgniarka, która nadzoruje i pilnuje pomieszczenia, w których znajdują się dzieci. Taka, która wie, kto wchodzi do pomieszczenia i wie, co się w nim dzieje. To całkowicie wyeliminowałoby takie zagrożenie – uważa lek. med. Jerzy Karpiński, dyrektor wydziału zdrowia w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim.

Dlaczego szpitala nie zatrudnił osoby do pilnowania młodych pacjentów w nocy?

- Są pielęgniarki, są standardy, takie, jakie są wymagane przez NFZ i my je spełniamy. A co miałem zrobić? Siedzieć pod drzwiami? – pyta dyrektor Trojanowski.

„Zasoby szpitala są ograniczone”

Organem założycielskim i nadzorczym szpitala jest urząd marszałkowski, który po sprawach dwóch 13-latek i córki pani Jadwigi rozpoczął kontrolę w placówce. We wstępnych ustaleniach zespół kontrolny urzędu ogłosił, że dyrekcja szpitala przyjmując młodych pacjentów działała w stanie wyższej konieczności.

- Zasoby szpitala są ograniczone, dlatego, że finansowanie jest na takim poziomie, na którym się znajduje. Szpital spełnia normy przewidziane przez prawo. Dyrektor, z dnia na dzień, nie wyczaruje dodatkowej liczby pracowników, dodatkowej opieki, dodatkowej ochrony.

Córka pani Jadwig po wyjściu ze szpitala wróciła do domu. Jest pod opieką specjalistów i przechodzi terapię. Jej najbliższa rodzina martwi się o to jak poradzi sobie po tym, co spotkało ją w szpitalu.

- Ona tam poszła po to, żeby nie zrobiła sobie krzywdy, a spotkała ją taka krzywda, że nie wiem, jak jej psychika będzie dalej funkcjonować. Ona nie chce o tym rozmawiać. Boję się, co będzie, jeżeli ona się załamie – mówi siostra zgwałconej dziewczyny.

podziel się: