Gabrysia ma 11 lat, od ośmiu walczy z nowotworem rdzenia kręgowego. Zwyciężyła chorobę, ale musi regularnie przechodzić badania, by szybko wykryć ewentualny nawrót. Z powodu długiej chemioterapii ma osteoporozę, wadę zastawki serca, problemy z układem moczowym. To na walce z tymi chorobami polega teraz jej leczenie. Guz zdiagnozowano u niej, gdy miała trzy lata. - Miałam trzy latka, to nie wiedziałam o chorobie. Chodziłam i padłam na kolana. Pojechałam do szpitala na rezonans. Miałam operację - opowiada Gabrysia Andor. ---ramka 23550|prawo|--- Operacja i chemioterapia zatrzymały na chwilę chorobę. Dziewczynka znowu czuła się dobrze, biegała, jeździła na rowerze. Szczęście trwało półtora roku. Potem nowotwór odnowił się. Kolejna operacja wycięcia guza z rdzenia kręgowego skazała Gabrysię na wózek inwalidzki. - Na chemię reagowała bardzo ciężko. Lekarka wytłumaczyła nam, że nie ma już skutecznej chemioterapii, żeby kontynuować leczenie. Mogliśmy zgodzić się na operację i na to, że Gabrysia będzie na wózku inwalidzki, albo Gabrysia by umarła – mówi Grzegorz Andor, ojciec Gabrysi. Gabrysia i jej rodzice mieszkają we wsi Kolonia Szuminka blisko granicy z Białorusią. Cała rodzina utrzymuje się z gospodarstwa rolnego, które pan Grzegorz przejął od ojca. Dochody rodziny są niewielkie, 1100 zł zasiłku pielęgnacyjnego i renty dziewczynki, około 400 zł z gospodarstwa. Razem mają mniej więcej 1500 zł na utrzymanie. Potrzeby są dużo większe. Opłaty za lekarstwa, pampersy, cewniki, regularne wizyty u lekarzy pochłaniają niemal cały domowy budżet. Rodzice spłacają także co miesiąc 200 zł kredytu zaciągniętego podczas ostatniej operacji córki. Na życie zostaje im około 300 zł. - Planowałem iść do pracy, ale nie mogę pracować. Muszę zostać w domu, bo jestem potrzebny i żonie i Gabrysi. Jemy to, co wyprodukuję. Mamy własny ogródek, kury, mamy na śniadanie jajka. Wszystko z własnego gospodarstwa. Czasami bierzemy na zeszyt. Aptekarze nas znają, i jak nie mamy pieniędzy, to dają nam leki i jak dostajemy zasiłek, to odnosimy pieniądze – mówi Grzegorz Andor, ojciec Gabrysi. Dziewczynka uczy się w domu, tu spędza też prawie cały swój czas. Gospodarstwo jej rodziców jest oddalone kilka kilometrów od głównej drogi, więc rzadko ktoś ją odwiedza. Poza nauką jej jedyna rozrywka to gry komputerowe i rysowanie. Znając trudne warunki mieszkaniowe rodziny, z pomocą ruszyli mieszkańcy okolicznych wsi, urzędnicy i sponsorzy. Za darmo przygotowano projekt dobudówki, gdzie będzie pokój dla dziewczynki oraz łazienka, której teraz rodzina nie ma. Kilku przedsiębiorców z Włodawy dało materiały budowlane, a w parafii zorganizowano zbiórkę na zakup okien i drzwi. Przy kopaniu fundamentów i budowie pomagali mieszkańcy. Niestety, nie ma już pieniędzy na wykończenie ani wyposażenie tych wnętrz. - Ten dom będzie przystosowany do osób niepełnosprawny. Nie będzie miał progów i będzie specjalny wyjazd dla Gabrysi – mówi Irena Andor, matka Gabrysi. W łazience potrzebna jest wanna z hydromasażem. - Gabrysia nie może bardziej rozprostować nogi. Ma przykurcz. Wanna z hydromasażem nie zlikwiduje tego zupełnie, ale stopniowo będą się rozluźniać stawy i mięśnie. Przed każdym masażem, trzeba zrobić taki masaż bąbelkowy – tłumaczy Jolanta Iwanicka, rehabilitantka Gabrysi. Wanna z hydromasażem to dla Gabrysi szansa na zlikwidowanie przykurczy w nogach i uzupełnienie codziennego masażu kończyn. Z powodu osteoporozy Gabrysia nie może mieć normalnej rehabilitacji. Mata do hydromasażu to jednak koszt koło pięciu tysięcy złotych, specjalna wanna kosztuje nawet dwa razy więcej. - Noszę córkę kilka razy dziennie. Gabrysia waży 46 kilo, ja 48. Lekarz nie pozwolił mi dźwigać, ale robię to dla Gabrysi. To może skończ się wózkiem dla mnie – mówi mama dziewczynki. Żeby pani Irena nie musiała ryzykować zdrowia i kilka razy dziennie dźwigać córki, Gabrysia potrzebuje nowego wózka na którym mogłaby poruszać się samodzielnie. Z poprzedniego wyrosła a o dofinansowanie rodzina może starać się dopiero za kilka miesięcy. Koszt ponad czterech tysięcy złotych to dla nich bariera nie do pokonania. Hydromasaż i nowy wózek to najważniejsze potrzeby Gabrysi i jej największe marzenia. Mogą się spełnić tylko dzięki pomocy innych. - Czerpiemy siłę z miłości. Mamy wspólne marzenia, żebyśmy normalnie żyli, żeby nie trzeba było żyć na krawędzi. Bo to jest najtrudniejsze, bardzo wyczerpuje. Czasami człowiek ma już wszystkiego dość. Czasami nie trzeba rozmawiać. Wystarczy, że się przytulimy, mamy dla kogo żyć. Cały czas mam nadzieję, że będzie lepiej - mówi Grzegorz Andor, ojciec Gabrysi. Hydromasaż w domu i nowy wózek inwalidzki to dla Gabrysi szansa na spełnienie marzenia o samodzielności.Potrzebna jest jednak Państwa pomoc. Prosimy o wysyłanie SMS-ów o treści „Pomagam” na numer 7126 oraz kupowanie misiów opatrzonych logiem Fundacji TVN „nie jesteś sam”. Dochód z akcji będzie przeznaczony na pomoc Gabrysi oraz wsparcie innych chorych dzieci, podopiecznych fundacji.