Nowa pościel, nowe meble a przede wszystkim nowe pokoje. Sześć dziewcząt z domu w Stalowej Woli nie czekało długo na przeprowadzkę. Pod koniec lutego zamieszkały w trzech pokojach na poddaszu. Dwa z nich zajmują siostry, Krysia i Marysia. - Wszystko jest inaczej – mówią dziewczyny. – Razem mieszkamy, mamy osobne biurka, kolorowe pokoje. Wcześniej wszystkie ściany były białe. Przy dwóch pokojach jest osobna łazienka, więc dziewczęta nie muszą już kąpać się z całą resztą wychowanków. - Łóżka są zamówione – opowiada Marlena. – Dziewczyny się bardzo niecierpliwią czekając na nie. Na razie śpią na materacach. Remont elewacji budynku domu dziecka oraz adaptacja poddasza zaczęły się w lipcu ubiegłego roku. Na budowie pracowały równolegle dwie ekipy. Strych ocieplono i doprowadzono prąd oraz wodę. Cały budynek otynkowano i pomalowano. - Cieszę się bardzo, że remont już się skończył – mówi Krystyna Dałomis, dyrektorka ochronki im. św. Brata Alberta w Stalowej Woli. – Jesteśmy bardzo wdzięczni, że mogliśmy poprawić warunki mieszkaniowe naszym dzieciom. - Nasze marzenia się spełniły – mówi Anita. – Przede wszystkim mamy spokój. Jesteśmy bardzo samodzielne i uczymy się życia na własną rękę. Jest nas sześć i bardzo dobrze się dogadujemy. Dziewczyny bardzo dbają o nowe pokoje, same sprzątają, piorą, prasują. Na remoncie skorzystały nie tylko dziewczyny, które wyprowadziły się na poddasze. W pokojach innych dzieci jest więcej miejsca i nowe meble. Dla Ireny, która dotychczas mieszkała z Krysią, przeprowadzka współlokatorki i przyjaciółki była smutnym doświadczeniem. - Chciałabym dalej mieszkać z Krysią, bo bardzo się przyjaźnimy. Brakuje mi jej – mówi Irena. – Mam nadzieję, ze pozwoli mi czasami prac tam swoje rzeczy, żebym nie musiała czekać w kolejce na dole. Nagłośnienie publicznej zbiórki pieniędzy na remont, sprawiło, że dom dziecka w Stalowej Woli otrzymał różnego rodzaju wsparcie. Dyrektorka mówi, że przyszło do nich mnóstwo listów z Polski i zagranicy, wiele paczek z odzieżą, książkami. - Spotkaliśmy się też z uwagami, że po co dzieciom takie pokoje, dobre warunki – mówi pani Dałomis. – Były to bardzo przykre uwagi, krzywdzące dzieci, bo uważam, ze zasługują one na wszystko, co najpiękniejsze, najlepsze. Zabrano im przecież to, co jest najistotniejsze w życiu. Miłość rodzicielską.