Kilka miesięcy temu pokazaliśmy reportaż o chłopcu chorym na nieuleczalną chorobę genetyczną. Roczny Jaś, chociaż dziś wspaniale się rozwija, za kilka lat przestanie chodzić, słyszeć, widzieć, mówić. Medycyna na razie nie zna ratunku na jego chorobę, ceroidolipofuscynozę, na którą zapada jedno na 80 tys. dzieci. Na dodatek to bezbronne dziecko jeszcze do niedawna było skazane na umieszczenie w domu dziecka. Nie chcieliśmy na to pozwolić, dlatego szukaliśmy rodziny, która się nim zaopiekuje i będzie mu towarzyszyć w najtrudniejszych momentach. - Naszym marzeniem jest rodzina, która przeprowadziłaby go na tamten świat, bardzo łagodnie, z wielką miłością i czułością – mówiła Teresa Matuła, opiekunka z Pogotowia Rodzinnego. Po naszym reportażu zgłosiły się trzy rodziny. Jednak tylko jedna wytrwała do końca w zamiarze przyjęcia nieuleczalnie chorego dziecka. Państwo Grędzińscy z Elbląga mają już piątkę własnych dzieci, ale od od roku myśleli o zaadaptowaniu dziecka, którego nie chciałby nikt. Po szczegółowych badaniach psychologicznych i szkoleniu w ośrodku adopcyjnym mogli wreszcie zobaczyć się z przebywającym w pogotowiu rodzinnym Jasiem. - Chciałabym obdarzyć Jasia miłością, by czuł się przy mnie pewnie, by czuł się jak w domu – mówiła pani Agata Grędzińska. Jaś bardzo szybko polubił nowych rodziców, zaakceptowało go także nowe rodzeństwo. Rodzice powiedzieli swoim dzieciom, jaki czeka go los. - Chwile, gdy Jaś będzie odchodził, będą dla nas straszne – mówi Agata Grędzińska. – Mam nadzieję, że nasza miłość zrekompensuje ból i Jaś odejdzie w spokoju. Jaś bardzo szybko zaakceptował nowych rodziców i rodzeństwo. Teraz pozostaje czekać na decyzję sądu, która wydaje się już tylko formalnością. Cieszymy się, że nasz apel trafił do serc tak wielu z Państwa. Jesteśmy pewni, że Jaś w najtrudniejszych momentach swojego życia nie będzie sam.