Ponad 230 interwencji policji w jednym bloku. „Wyzywają i policzkują, bo policzkowanie nie wychodzi na obdukcji”

Mieszkańcy boją się swoich sąsiadów
Ponad 230 interwencji w jednym bloku
Awantury, wyzwiska i rękoczyny, to codzienność mieszkańców jednego z bloków w Sosnowcu. Od kilku lat trwa tam konflikt pomiędzy członkami wspólnoty mieszkaniowej a rodziną S. Było tam już ponad 230 interwencji policji.

Członkowie wspólnoty mieszkaniowej jednego z bloków w Sosnowcu poprosili nas o pomoc, bo jak twierdzą, coraz trudniej im się żyje. Od kilku lat trwa konflikt pomiędzy mieszkańcami a rodziną S. Dochodzi do awantur i rękoczynów. Padają wyzwiska i groźby. Obie strony wzajemnie się oskarżają.

- Usłyszałam, że jestem k…, że daję d… na osiedlu – przywołuje pani Joanna.

- Wszystkich wyzywają, policzkują. A jeżeli panią ktoś spoliczkuje, to na obdukcji to nie wyjdzie – mówi pani Magdalena i dodaje: - Pan S. panią Asię dwa razy spoliczkował i jej córkę też, gdzie było pogotowie, bo dziewczyna ma padaczkę. Z kolei moja córka była uderzona przez panią S.

- Pani Aneta złapała mnie za włosy i szarpała. Wzięła moją głowę i machała nią we wszystkie strony. Wyrwała mnóstwo włosów. Uderzyła mnie też pięścią, walnęłam się też głową o ścianę na klatce schodowej – opowiada Nikola.

- Mi pani Aneta pokazuje ruch palcem po szyi i wyzywa od najgorszych m.in. k…, dojadę cię – przywołuje Agata Rychłowska. I dodaje: - Twierdzi, że jej tacie pokazałam kiedyś środkowy palec, gdzie nie było czegoś takiego.

Co na to rodzina S.?

- Cały konflikt zaczął się od zarządu – usłyszeliśmy od S.

Konflikt sąsiedzki zaczął się po zmianie zarządu?

Ojciec Anety S. przez cztery lata był w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej. Część mieszkańców twierdzi, że po kilku latach emeryt zaczął traktować blok jak swoją własność. Dlatego został odwołany. W nowo wybranym zarządzie znalazła się Agata Rychłowska. Kobieta twierdzi, że ona, podobnie jak i inni członkowie, stali się od tego momentu wrogami numer 1 Zdzisława S. i jego córki.

- Cały czas pan S. nie mógł pogodzić się z myślą, że nie jest już w zarządzie, że nie jest prezesem i to go najbardziej bolało – mówi pani Agata.

Zdzisław S. nie tylko nie oddał dokumentów wspólnoty, co skończyło się przegraną przez niego sprawą w sądzie, ale jak twierdzą mieszkańcy, utrudniał im potem korzystanie z piwnicy, czy z miejsc parkingowych przed blokiem. Według relacji mieszkańców, tak jest do dziś, bo na parkingu mogą stać przede wszystkim auta należące do rodziny S. Inni, parkując tam, prędzej czy później narażają się na kłopoty.

O jednej z sytuacji opowiedziała nam pani Joanna, której auto miało zostać wypchnięte z parkingu.

- Pani Aneta przyjechała autem. Razem z synem i jego kolegą podpięli linki pod zderzak mojego auta, po czym ona pomału ruszała, a syn wraz z kolegą pchali auto, by przepchnąć je jak najdalej. Po czym syn pani Anety wjechał na nasze miejsce, a pani Aneta stanęła obok syna i poszli do domu – relacjonuje pani Joanna.

Z kolei pani Agata korzysta z garażu w innym bloku. Jednak codzienne funkcjonowanie staje się dla niej coraz bardziej uciążliwe.

- Boję się tu mieszkać, zawsze ktoś musi mnie odprowadzać do mieszkania, czy to tata czy córka albo któryś sąsiad – mówi kobieta. I dodaje: - Bywa, że chowam auto u taty i on, starszy człowiek, odprowadza mnie do domu. Jestem już tak zestresowana, że chodząc po schodach do góry, cała się trzęsę.

Pani Agata nosi przy sobie gaz, ma też włączony tryb nagrywania w telefonie.

Sąsiedzi wzajemnie się nagrywają

Część mieszkańców zamontowała sobie kamery w wizjerach drzwi. Kamerę ma też rodzina S. Wzajemna inwigilacja jest tu na porządku dziennym.

Członkowie wspólnoty twierdzą, że rodzina S. stoi za absurdalnymi oszczerstwami. I tak, mieszkający w bloku 86-latek miał produkować i sprzedawać bimber, a jedna z członkiń zarządu miała w mieszkaniu urządzić dom publiczny. Z kolei rodzina S. zawsze ma przedstawiać się jako ofiara agresywnych mieszkańców.

- Kiedy ona pobiła moją córkę, to oskarżyła mojego tatę o to, że to on ją pobił. I chciała 10 tys. zł odszkodowania. Miała obdukcję – przywołuje pani Magdalena.

Córka pani Magdaleny złożyła w sądzie prywatny akt oskarżenia przeciwko Anecie S. i wygrała sprawę o spowodowanie u niej uszczerbku na zdrowiu. Sprawa przeciwko dziadkowi dziewczyny założona przez Anetę S. została przez nią przegrana.

- Sąd zakwestionował wiarygodność obdukcji. Ona może miała coś. Jej ojciec nie mógł jej powstrzymać i całą siłą trzymał ją na klatce i wpychał do domu. Mogła gdzieś mieć siniaka, ale zrobili to między sobą – zaznacza pani Magdalena.

Jak sprawę konfliktu tłumaczy rodzina S.?

Reporterka Uwagi! próbowała rozmawiać z rodziną S.

- Proszę tu nie chodzić, bo mnie zaczyna pani denerwować – powiedział S. do dziennikarki.

Ostatecznie Aneta S. i jej ojciec nie zgodzili się porozmawiać przed kamerą. Dlatego omówimy zaprezentowane przez nich stanowisko:

Według Zdzisława S., zarząd, w którym zasiadał, został odwołany bezprawnie. Emeryt i jego córka twierdzą, że sąsiedzi zniszczyli drzwi do ich mieszkania, a także 5 samochodów, którymi jeździła kobieta. Relacjonują także, że obydwoje zostali kilkukrotnie pobici przez agresywnych mieszkańców. Nagrania z kamer, obdukcje i inne dowody przekazali prokuraturze. Do tej pory prowadziła ona 12 spraw z zawiadomienia rodziny S.

- Wśród tych 12 spraw nie został sformułowany ani jeden akt oskarżenia – zaznacza Damian Kabała z Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe.

Z kolei 4 z 5 spraw, które trafiły do sosnowieckiej prokuratury z zawiadomienia mieszkańców, gdzie sprawcami mieli być Aneta S. i jej ojciec też zakończyły się odmową wszczęcia śledztwa. Jedna nadal jest w toku. Cały czas pojawiają się nowe sprawy, a konflikt w tym bloku jest już doskonale znany policjantom z kilku komisariatów.

230 interwencji policji w jednym bloku

Policja interweniowała 230 razy. Komenda w Sosnowcu nie odpowiedziała jednak na pytanie, ile razy funkcjonariuszy wzywała rodzina S., a ile razy mieszkańcy. Nie wiemy też, ile razy i które ze stron zostały ukarane mandatami za bezpodstawne wezwanie policji.

Chcieliśmy pomóc skonfliktowanym stronom. Ale próba konfrontacji i normalnej rozmowy nie powiodła się. Rodzina S. nie otworzyła nam drzwi.

Pani Agata nie ma już żadnej nadziei na porozumienie z Anetą S. i jej ojcem, a sama myśl o dłuższym przebywaniu z nimi budzi w niej strach.

- Trzęsą mi się nogi, bo wiem, co będę miała później i cały czas o tym myślę. Boję się, że oni w którymś momencie do mnie doskoczą i mogą coś mi zrobić – mówi kobieta.

- Wszyscy jesteśmy zdenerwowani. Budzimy się w nocy i ciągle jest strach, czy zostaniemy zaatakowani, czy zostaniemy wyzwani. My jako młodsze pokolenie, może jakoś damy sobie radę, ale mój ojciec jest wykończony i również inne starsze osoby, które tu mieszkają – mówi pani Magdalena.

- S. są bezkarni. Obojętne, czy będę wchodziła z włączonym telefonem, czy będę wchodziła bez włączonego telefonu, czy będę mieć nagrania czy nie, to mam wrażenie, że oni robią, co chcą i nikt z tym nic nie robi. Nakręca ich złość, nienawiść do ludzi, bo oni we wszystkich, tylko nie w sobie, widzą zło – kwituje pani Joanna.

Odcinek 7426 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości