Satyryczne pomysły rodzą się nocą

TVN UWAGA! 166665
- Moja zasada to minimum kreski, maksimum treści. Nie zależy mi na wystrzałowym humorze, ale refleksji. Zmuszeniu ludzi do zastanowienia się – mówi Zbigniew Jujka, autor kilkudziesięciu tysięcy rysunków satyrycznych. W Kulisach Sławy zdradza, że nie ma komputera ani telewizji, a jego hobby to gotowanie „męskich zup”.

- Satyra stałą się dyscypliną sztuki. Dla mnie najważniejsze jest pobudzanie ludzi do myślenia o sprawach, których na co dzień nawet nie dostrzegają, a są niebezpieczne, złe – mówi Jujka, który swój pierwszy rysunek satyryczny opublikował 62 lata temu. Od tamtej pory nieprzerwanie rysuje i drukuje swoje błyskotliwe komentarze rzeczywistości. W Dzienniku Bałtyckim ma stały felieton. – Mąż jest dla siebie bardzo surowy. Jak każdy artysta: dąży do doskonałości – mówi Maria Aftonas-Jujka. A syn - Przemysław Jujka - obala jeden z najczęstszych mitów, dotyczących satyryków. - Ludziom się wydaje, że ojciec sypie dowcipami z rękawa. Nic podobnego! Jego pomysły najczęściej rodzą się nocą. Dlatego śpi z dyktafonem – opowiada Przemysław Jujka.

„Teatr dramatyczny. Dramatyczny, bo nie mają pieniędzy” – odtwarza jeden ze swoich „nocnych” pomysłów Zbigniew Jujka. – To nie znaczy, że wszystko wykorzystam! Ale nagrywam każdy jeden pomysł – przyznaje rysownik. Jeden z nich podrzucił mu syn. – Ale tylko ten jeden! – podkreśla Przemysław Jujka. Rysunek przedstawił rodziców, trzymających dziecko do chrztu i księdza pytającego: „Jaką płeć wybraliście dla dziecka?”. - To w kontekście gender – dopowiada Przemysław Jujka.

Zbigniew Jujka mówi o sobie, że jest szczęśliwym człowiekiem. Żonę, również artystkę poznał podczas studiów w Akademii Sztuk Pięknych. Dziś państwo Jujka mają dwoje dzieci i pięcioro wnucząt. - Ojciec nauczył nas organizowania czasu. On nie trwoni go na głupoty, jak przesiadywanie godzinami przed telewizorem – opowiada Przemysław Jujka. Pasją znanego satyryka jest gotowanie. – Mąż lubi typowo „męskie” zupy: grochówkę, fasolówkę, krupnik – wylicza Maria Aftonas-Jujka. Również z reporterem Kulis Sławy, rysownik rozmawiał podczas przygotowywania posiłku. - Jestem zwolennikiem kuchni prostej. Takiej, jaką znam z dzieciństwa. Nie lubię nowinek. Do dziś pamiętam, jak w ’39, na wsi pod Łowiczem, gospodyni upiekła gęsi! Do dziś najpyszniejszym mięsem jest dla mnie gęsina – opowiada Jujka.

Druga wojna szczególnie dotknęła rodzinę młodego Zbigniewa Jujki. Jego ojciec, Franciszek - aktywny działacz polonijny na terenie III rzeszy - jeszcze przed II wojną był prześladowany przez hitlerowców i został prawdopodobnie zamordowany w obozie koncentracyjnym. – Pamiętam, jak jako dziecko wychodziłem na skraj wsi i patrzyłem w las, czy ojciec nie idzie, nie wraca? Nie mieliśmy żadnych informacji, kiedy zginął, gdzie zginął – wspomina Jujka.

Na pytanie, co nie podoba mu się we współczesnej Polsce, wylicza: - Kłótliwość, łapczywość, łapówkarstwo, brak ideałów, zgody. Czekaliśmy tyle lat na wyzwolenie z komuny. Zdawało się, że wszyscy razem pójdziemy do przodu. I co z tego wyszło?

Najlepsze prace artysty do 24 maja można oglądać w łódzkim Muzeum Włókiennictwa! - Czasem Zbyszek jest dosłowny, tak jak w tym rysunku: „A co to za święta, jak supermarket zamknięty?” – oprowadza nas po wystawie Mirosław Owczarek z Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

- Będę rysował do końca, dopóki będę tylko mógł – zapowiada Zbigniew Jujka. I dodaje, z uśmiechem: – Wciąż daje mi to satysfakcję.

podziel się:

Pozostałe wiadomości