Na ratunek głodzonym koniom

TVN UWAGA! 139031
Urzędnicy, który nie wykonują należycie swoich obowiązków pojawiają się w naszym programie dość często. Rzadko zdarza się jednak, by urzędnik próbował utrudnić działania ludzi dobrej woli, którzy próbują naprawić skutki jego zaniedbań. Do takiej właśnie sytuacji doszło kilka dni temu we wsi Cholewy koło Warszawy, gdzie miłośnicy zwierząt próbowali ratować umierające z głodu konie.

Miłośnicy zwierząt złożyli na policji doniesienie o znęcaniu się nad końmi przez właściciela stajni w Cholewach. Domagali się zdecydowanych działań po tym, jak jedna z klaczy przez cztery dni umierała z głodu na polu koło drogi. Ostatecznie zdecydowali się wejść na teren stajni. Okazało się jednak, że policja dostała dyspozycje, by nie wpuszczać działaczy na teren posesji. Takie wskazówki miał wydać funkcjonariuszom powiatowy weterynarz. Miłośnicy zwierząt nie dali jednak za wygraną. Po interwencji u prokuratora policjanci zmienili zdanie i wpuścili społeczników. - Same odchody w boksach. W stajni konie nie mają wody. Nie ma nawet pojemników na wodę. Są zagłodzone – opowiada Krystyna Kukawska z „Pogotowia dla Zwierząt”. Inspektorzy po badaniu koni podjęli decyzję o zabraniu części z nich ze stajni w Cholewach. Gdy przygotowywali konie do wyjazdu, jedna z głodujących klaczy zaczęła się źrebić. W tym stanie poród był bardzo niebezpieczny, lekarze przez kilka godzin walczyli o jej życie. Źrebaka nie udało się uratować. Był wcześniakiem a w ciele wychudzonej matki nie rozwinął się właściwie. Klacz przeżyła. Wszystkie czternaście koni inspektorzy zabrali z Cholew. Pozostało pytanie, dlaczego powiatowy weterynarz, który według przepisów powinien dbać o los zwierząt, nie uratował wcześniej koni, a w dodatku próbował uniemożliwić działania społecznikom. - Chodzi o to, by moja współpraca z burmistrzem się układała. A gdy ja zabiorę te konie właścicielowi, to gmina będzie musiała płacić za ich utrzymanie. O to mi chodzi. – przyznał Przemysław Laudański, Powiatowy Lekarz Weterynarii powiatu Warszawa-Zachód. Araby z Cholew trafiły do wolontariuszy, którzy zgodzili się przygarnąć zwierzęta i wyłożyli pieniądze na ich utrzymanie i leczenie. Powrót koni do zdrowia potrwa jednak długo. Społecznicy z Pogotowia dla Zwierząt oraz Fundacji Viva złożyli już w gminie Błonie dokumenty, na podstawie których burmistrz powinien zatwierdzić tymczasowe przejęcie koni od Andrzeja W. O dalszym losie zwierząt i karze dla właściciela zdecyduje sąd. A wolontariusze zapowiadają, że nadal będą interesować się Arabami, które pozostały w stajni w Cholewach.

podziel się:

Pozostałe wiadomości