Mrozu to jeden z najbardziej popularnych polskich wokalistów. O piosenkarzu zrobiło się głośno w 2009 roku, gdy wydał swój debiutancki album z hitem „Miliony monet”. Od tamtej pory powstało kilkadziesiąt utworów, choć w pewnym momencie pojawił się również epizod z fizjoterapią.
- Rodzice nauczyli mnie czegoś takiego, że dobrze mieć jakiś fach w ręku, bo nigdy nic nie wiadomo i nie wszystkim się udaje. I okazało się, że dzisiaj przydaje mi się to na scenie. Koncerty są dla mnie dużym wysiłkiem – przyznaje Mrozu. I dodaje: - Nie prowadzę swojej praktyki jako fizjoterapeuta, ale potrafię doradzić.
„Złote bloki”
Mrozu posłuchał głosu serca i ostatecznie wybrał karierę muzyczną. Teraz na koncerty przychodzą tłumy, artysta promuje na nich swój nowy album „Złote bloki”.
- To jest taki rodzaj młodego człowieka, który robi teoretycznie starą muzykę, bo on się zajmuje rhythm and blues, czy soulem starego typu, ale podane to jest we współczesny sposób – mówi Krzysztof Cugowski.
- Widzę w nim kogoś takiego, kim w polskiej muzyce popularnej był Andrzej Zaucha czy Zbigniew Wodecki. Czyli ludzie, którzy wybierają ścieżkę muzyki popularnej, ale mają zaplecze np. jazzowe czy soulowe – mówi dziennikarz muzyczny Jarek Szubrycht.
- Mrozu szanuje swoją publiczność. Na koncertach proponuje wysoką jakość. Słychać i widać, że gra wtedy kompetentny zespół. Że lubią się i lubią tę muzykę. To udziela się publiczności – dodaje Szubrycht.
Nowa płyta artysty w warstwie tekstowej jest nieco sentymentalna.
- Ale nie jestem gościem, który ciągle wspomina jakieś rzeczy i żyje przeszłością. Mimo to fajnie wrócić do miejsc, które kogoś ukształtowały – uważa Mrozu.
Młodość
Muzyk oprowadził ekipę Kulis Sławy po osiedlu Gaj we Wrocławiu.
- Mieszkałem w wieżowcu. Pamiętam, jak ojciec wyglądał z okna, żeby mnie doglądać – wspomina Mrozu.
Na osiedlu spotkaliśmy się z dawnym kolegą Mroza.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że tak potoczą się losy. Ale była pewna oznaka na meczach. Mrozu na bramce grał koncertowo – śmieje się Adrian.
- Jako artysta dojrzał i rozwinął się przez te 10 lat i każdy fan Łukasza może to powiedzieć. Wykonał ogromną woltę na plus – chwali muzyk Rubens.
- Nie jestem wróżką i nie mam pojęcia, jak to będzie dalej. Na razie, w jego przypadku jest doskonale i oby jak najdłużej. Jedyna rzecz, jaką można mu doradzić, to żeby był szczery i nie kalkulował. Jak zacznie kalkulować, to całość się zawali – uważa Krzysztof Cugowski.
Życie prywatne
- Bardzo sobie je cenię i nie chcę, żeby ktoś mi wchodził z butami gdzieś, gdzie nie trzeba. Czasami mam problem z rozmawianiem o emocjach, z otwieraniem się. A piosenki stają się dla mnie upustem i buforem. Tam mogę się wyżyć i coś uzewnętrznić – mówi Mrozu.
Po wyprowadzce z Wrocławia artysta wybrał Warszawę. W stolicy mieszka już prawie 10 lat.
- Tworzenie to sól mojego życia. Tworzyć i bawić się muzyką. Wydaje mi się, że jest jeszcze dużo piosenek, które mogę napisać – kwituje Mrozu.