Ma rękę w gipsie po kontroli biletów. „Jesteś w Polsce, mów po polsku”

TVN UWAGA! 265011
Pani Alla jechała autobusem z nieważną kartą miejską. Wysiadła na przystanek z kontrolerem, który miał zacząć ją szarpać. Kobieta ma rękę w gipsie. Interweniowała policja. – Od jednego z funkcjonariuszy usłyszałem: „Jesteś w Polsce, mówi po polsku”.

Historię pani Alli pierwsza opisała "Gazeta Stołeczna". Kobieta ma rumuński paszport. Pod koniec czerwca jechała autobusem na spotkanie służbowe. Jadąc, zorientowała się, że jej karta miejska jest nieważna. Tymczasem do autobusu wsiadł kontroler.

- Idę do biletomatu, a kontroler podchodzi tylko do mnie. Powiedział, że mogę nie kupować, bo mi go nie uzna. Zaproponowałam mu, żeby wysiąść na przystanku i wypisał mi mandat. Odpowiedział: Dobrze, nie ma problemu.

Szarpanina

Jak relacjonuje pani Alla, nagle zachowanie kontrolera zmieniło się.

- Mówi do mnie: „Daj mi kartę pobytu”. Nie odmawiałam dokumentu. A on zaczął mnie szarpać. Szarpanie było tak mocne, że usłyszał trzaski. Krzyczałam, żeby puścił mnie i starałam się od niego odbić. Nagle zaczęłam odczuwać ból. Krzyczałam, że ręka mnie boli, płakałam. Dopiero wtedy mnie puścił – opowiada kobieta.

Po wyjściu z autobusu, kontroler wypisywał mandat, a pani Alla, próbowała dodzwonić się do znajomego o pomoc. Kiedy odeszła na drugi koniec przystanku, kontroler uznał, że pasażerka chce uciec. Wtedy wezwał policję, a kobietę próbował zatrzymać siłą.

- Przyjechała policja. Chciała dokumenty. Dobrze było widać, że jestem zapłakana. Policjant z brodą mówił do mnie: „Jesteś w Polsce, mów po polsku”. Ale przecież rozmawiałam w języku polskim – zwraca uwagę pani Alla. I przekonuje, że policjanci nie zapytali, czemu leży na ziemi, czemu płacze i nie porusza ręką.

- Mówili, że będę miała problemy, pójdzie sprawa do sądu. Cały czas z ich strony było straszenie. Nie miałam już siły z nimi rozmawiać – przyznaje pani Alla.

Policja wezwała karetkę pogotowia. Pani Alla znalazła się w szpitalu. Diagnoza lekarska wykazała uraz palca oraz skręcenie nadgarstka.

Wyjaśnienia ZTM

Wersja zdarzeń, jaką kontroler biletów przekazał swoim przełożonym znacznie się różni. Według niego, to kobieta miała być agresywna i zaatakować.

- Kontroler nie zaatakował tej pani. Przytrzymał ją za torebkę. Pani zaczęła się szarpać. Reakcja kontrolera wobec tej pani nie była nieprawidłowa. Nie uderzył jej, nie poszarpał. Przytrzymał ją za torebkę po to, aby nie mogła się oddalić z miejsca kontroli – mówi Tomasz Kunert, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie.

Kunert dodaje, że ZTM czeka na monitoring z autobusu, którym jechała pani Alla i kontroler.

- Przy czym ten monitoring pokaże nam początek kontroli, nie pokaże tego, co działo się na przystanku.

Kobieta złożyła skargę na zachowanie kontrolera jak i na działanie funkcjonariuszy policji. Sprawa będzie rozpatrywana w prokuraturze.

- Pani mówiła, że policjanci nakazywali jej mówienia po polsku. Nie potwierdza się to z naszymi informacjami. Policjanci od razu zwrócili uwagę, że pani bardzo dobrze posługuje się językiem polskim. Nikt nie zwracał jej uwagi, tak wynika z relacji policjantów. Nie mam również żadnych informacji przekazanych przez kontrolera, które miałby wskazywać, aby było inaczej – mówi Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji. I dodaje, że na razie nie ma podstaw, żeby wyciągać konsekwencje w stosunku do policjantów, ponieważ jeszcze trwają czynności wyjaśniające.

Dyskryminacja?

Pani Alla pochodzi z Ukrainy. Pracuje w Warszawie w wypożyczalni sprzętu medycznego. Do Polski przyjechała siedem lat temu na studia na Politechnice Warszawskiej. Skończyła zarządzanie, ze specjalizacją: gospodarka cyfrowa w zintegrowanej Europie.

- Zawsze mogę wrócić do domu. Ale tu mam swoich kolegów, przyjaciół. Mama mieszka na Ukrainie, czasami jeżdżę do babci do Mołdawii – mówi.

Pani Alla zżyła się z Polską. Co roku biega w maratonie na Święto Konstytucji 3 maja, jest honorowym krwiodawcą, jest mistrzynią w judo.

- Staram się być silną kobietą. Gdyby ktoś inny był w takiej sytuacji, mógłby się załamać – mówi. Zdaniem przyjaciółki Alli, wpływ na zachowanie kontrolera miało jej pochodzenie.

- Nawet jeżdżenie bez biletu nie daje nikomu prawa do wykręcania rąk, rzucania na ziemię i doprowadzania człowieka do histerii. To jest dyskryminacja. Nie mam wątpliwości – mówi Irena Israyelyan. I dodaje. - Jak żyć z tym stresem i strachem, kiedy z każdej strony spodziewasz się agresji, bo masz akcent. Nie wiedzą, kim jesteś, jakim człowiekiem, jaką masz pracę. Masz akcent. Jesteś gorszy, niższy od nas, siedź na miejscu. To, co ja mam zrobić? Mam wyjechać? Walczyć z tym? Czy przyzwyczaić się, że jestem od nich gorsza.

Sprawę ewentualnych nadużyć oraz przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy wyjaśnia prokuratura. Równocześnie, sprawę dotyczącą odmowy okazania dokumentu tożsamości przez kobietę oraz jej naruszenie nietykalności cielesnej wobec kontrolera, będzie badał sąd.

podziel się: