Zespół Lady Pank powstał dzięki determinacji i ambicji zdolnego gitarzysty Jana Borysewicza, którego w 1981 roku wsparł i motywował do działania autor tekstów oraz producent muzyczny Andrzej Mogielnicki. Wokalista Janusz Panasewicz dołączył do nich rok później. I to właśnie duet Panasewicz-Borysewicz stanowił i nadal stanowi o sile zespołu, którego skład w ciągu czterech dekad zmieniał się kilka razy.
Początki
Panasewicz pochodzi z Olecka. Muzyczne doświadczenie zdobywał od najmłodszych lat.
- Mój ojciec był bardzo muzykalny, grał na fortepianie, akordeonie, skrzypcach, bębnach. Później z nim śpiewałem. Ważna była odwaga, nie miałem problemu, żeby wyjść przed ludzi i śpiewać – wspomina muzyk.
- Janusz jest chyba najbardziej rozpoznawalnym w Polsce olecczaninem. W słynnej kawiarni zamkowej Janusz od najmłodszych lat chałturzył, po prostu grał koncerty – przypomina Radosław Skrodzki, przyjaciel Panasewicza.
Jan Borysewicz pochodzi z wrocławskiego Sępolna.
- Janek tutaj się urodził i mieszkał do 20. roku życia, kiedy wyjechał do Warszawy – wspomina Jarosław Kozłowski, przyjaciel Borysewicza. I dodaje: - Graliśmy wspólnie w zespole trzyosobowym – utwory Jimmy’ego, Claptona, Cream. Janek był w stanie zawalić szkołę dla grania. Tłumaczył to tak, że on wie, co ma robić. Z geografii czy historii po prostu się dowie, co będzie chciał, natomiast to nie była droga, która miałaby mu dać jakiś sukces. Od początku była mowa tylko i wyłącznie o gitarze.
- [Borysewicz-Panasewicz] to świetny tandem – podkreśla dziennikarz muzyczny Marek Niedźwiedzki. I dodaje: - Siłą przebojów Lady Pank jest to, co składa się na dobry przebój – dobry tekst, świetne wykonanie, bardzo dobra gitara i melodie. Te piosenki się nuci.
Zrozumieć się, mimo przeciwności
- Uważam, że największym sukcesem zespołu Lady Pank jest to, że jesteśmy z Januszem Panasewiczem te 40 lat i to jest pocieszające i uduchowiające, że daliśmy radę, mimo różnych przeciwności – mówi Borysewicz. I dodaje: - Każdy z nas ma jakieś swoje wady, ale staramy się jeden drugiego zrozumieć. I w ten sposób dajemy radę przebywać ze sobą. I mam nadzieję, że będzie to trwało do samego końca. Do kiedy nam zdrowie pozwoli.
- Nieraz rozmawiamy z Jankiem: „Słuchaj, to ile my jeszcze będziemy grali?” Mówię: „Ja to mogę grać i grać. Mam coś lepszego do roboty? Nie mam” – śmieje się Panasewicz.
Jan Borysewicz od lat stawia sobie wysoko poprzeczkę.
- Nie lubię łatwych rzeczy. Jeżeli założę sobie coś trudnego np. do zagrania na instrumencie, to nie wyjdę ze studia ani z pokoju, dopóki tego nie zrobię. Mogę to robić godzinami, dniami, ale ja to zrobię, nie zostawię na później, albo nie powiem, że nie dam rady. Nie jestem cierpliwym człowiekiem, ale jeżeli chodzi o instrument, to jest jedyne miejsce, gdzie mam cierpliwość.
W ciągu czterdziestu lat zespół Lady Pank wydał blisko 20 płyt. Na każdej zawsze były dwie, trzy przebojowe piosenki. Zespół ciągle cieszy się ogromną popularnością i mimo sporej konkurencji, na jego koncertach gromadzą się tłumy fanów i wielbicieli muzyki rockowej.
- Praca z ludźmi, który są ci przyjaźni i jacyś tacy przyzwoici, bezinteresowni w dużej mierze, myślący podobnie, mający podobne poglądy, otaczanie się takimi ludźmi powoduje, że powstają fajne rzeczy. Miałem do takich ludzi szczęście – podsumowuje Panasewicz.
- Strasznie kocham muzykę i to naprawdę jest moje życie – mówi Borysewicz. I dodaje: - Moja głowa cały czas pracuje, w telefonie mam nagrane 3390 notatek muzycznych od połowy 2019 roku. To jest tak, że ćwiczę coś na gitarze i nagle wpada mi nowy pomysł, włączam dyktafon i natychmiast nagrywam jakąś melodię i one mi wpadają non-stop. Tak mi się ułożyło życie, moja głowa chce wyrzucać z siebie muzykę.