Gienek Loska jako osiemnastolatek przyjechał do Polski z Białorusi wraz ze swoim zespołem Seven B. Grał na ulicy najpierw w Białymstoku, potem w Krakowie. W Krakowie właśnie, najczęściej na Floriańskiej, jego występy gromadziły ogromną ilość widzów, którzy nie skąpili grosza. Gienek świetnie i głośno śpiewał, w stylu amerykańskiego białego bluesa, śpiewał przede wszystkim bluesowe standardy, a towarzyszący mu gitarzyści dotrzymywali mu kroku. - Trudno się było nie zatrzymać, kiedy grali – mówi Andrzej Matysik, redaktor naczelny pisma ”Twój Blues”. – Ale Gienek szybko został zapomniany, na własne życzenie. To, co zarobili na graniu Gienek i jego kumple przepijali. - Kraków to okres mojego samostanowienia się – mówi Gienek Loska. – I ten okres przypadł na największe używki w moim życiu. Przede wszystkim alkohol. Przechlałem swoje dojrzewanie. W 1998 roku Gienek Loska po jednym z koncertów był tak zamroczony alkoholem, że spadł ze schodów. To był poważny wypadek - częściowy paraliż, krwiak w mózgu unieruchomiły go na wiele miesięcy. - Nie miał dokumentów, w papierach lekarza wpis – bezdomny – mówi Rafał Basista, pracownik krakowskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, przyjaciel Gienka Loski. – Gdyby nie wielu ludzi, którzy mu pomogli – oddawali krew, dawali pieniądze, żywność – byłoby dużo gorzej. Po powrocie do zdrowia nie od razu rozstał się z piciem. Życie Gienka zaczęło się zmieniać, gdy na jednym z koncertów poznał Agnieszkę, swoją przyszłą żonę. Dziś są szczęśliwym małżeństwem, mają czteroletnią córkę Alesię. - Już pierwszego dnia wyczaiłem, ze Gienek pije chłopakom na złość – mówi Agnieszka Loska, żona Gienka Loski. – Wyczułam jego potężną osobowość i zrozumiałam, że jeśli będzie chciał zrobić coś innego, to zrobi to natychmiast. I Gienek obudził się któregoś i zauważył, że go nie trzepie, że w kieszeniach ma sporo pieniędzy. I nie przepił ich. Kiedy udało mu się bez picia wytrzymać dwa tygodnie, powiedział sobie – nie warto pić. Teraz uliczny bluesman o zwichrowanej przeszłości stał się wielką medialną atrakcją. Występuje na eksplodującej światłami scenie witany rykiem publiczności, a miliony oglądają to w telewizji. Czy stał się gwiazdą pop? - Nie potrzebuję być lubianym i akceptowanym – mówi Gienek Loska. – Czasem człowiek ma ochotę się ”pokozoć”, ale jak się coś osiągnie, to po co więcej to pokazywać. Wystarczy robić swoje. A moje wyobrażenie szczęścia to uporządkowane życie, dom, i przy okazji koncerty.