Na nagraniu, które pojawiło się w sieci widać małego chłopca zamykanego w pralce.
- Dziecko płacze, jest przerażone, próbuje wydostać się z tej pralki. W oddali słychać odgłosy śmiechu, drwin – opisuje nagranie Janusz Kaczmarek z Prokuratury Rejonowej Radom-Zachód.
Policja zatrzymała w tej sprawie dwie osoby.
- Jeden z zatrzymanych to konkubent matki dziecka, drugi to kolega konkubenta. Mężczyźni wyjaśnili, że uczynili to z głupoty i była to forma żartu. Zdarzenie miało miejsce podczas nieobecności matki dziecka, która była wtedy w pracy – mówi Kaczmarek.
Zarzuty
Prokurator Tomaszowi K. i Adamowi B. postawił zarzut znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Grozi im nawet 10 lat więzienia. Sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie znajomy obu mężczyzn, który ujawnił nagranie w internecie.
- Bywałem w ich domu. Od czerwca kontakt zaczął się urywać. Miałem być ojcem chrzestnym Kacpra – opowiada Mateusz Syryjczyk.
Mężczyzna dostał film, na którym widać Kacperka od Adama B., współlokatora Tomasza K.
- Adaś nagrywał. Tomek wsadzał dziecko do pralki. Rozmawiałem z nimi. Powiedzieli, że wsadzili dziecko do pralki i to nagrali dla jaj, że Żanecie [matce Kacperka – red.] o tym nie powiedzieli – mówi Syryjczyk i dodaje.
- Wcześniej Żaneta wysłała mi zdjęcie dziecka z papierosem i emotikonę z uśmiechem.
„Agresja i narkotyki”
Kim jest matka dwuletniego Kacperka i kim jest jej partner? Próbowaliśmy się tego dowiedzieć od ich najbliższych znajomych.
Spotkaliśmy się z Klaudią, która zna Tomasza K. około 10 lat.
- Na początku była tylko przyjaźń, potem byliśmy razem. Niecałe cztery miesiące. Na początku wszystko było dobrze. Potem zaczęło mu „strzelać”. Zaczął brać narkotyki, stał się bardzo agresywny i zaborczy. Nie pozwalał mi wychodzić do znajomych – opowiada.
Pani Klaudia przyjaźniła się także z matką dwuletniego Kacperka.
- Chodziłyśmy razem do jednej szkoły, potem do drugiej. W gimnazjum trochę brykała, była rozrywkowa. Potem trochę się uspokoiła – przyznaje.
Żaneta od 14 roku życia przebywała w domu dziecka. Sąd umieścił ją tam, bo matka nadużywała alkoholu.
- Była zbuntowana, smutna i nieszczęśliwa – przyznaje Ewa Drelewska, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej „Słoneczny dom” w Radomiu.
Zdaniem Drelewskiej pobyt w placówce zmienił Żanetę.
- Wykonała bardzo dużo pracy. Chodzi o osobowość, nastawienie do wielu sytuacji, naukę – wylicza.
Kacperek urodził się jeszcze, kiedy Żaneta była w domu dziecka.
- Pracowaliśmy nad tym, żeby wiedziała jak zachowywać się, kiedy przejmie nad dzieckiem całkowitą odpowiedzialność. Wyszła z placówki, żeby stworzyć własny dom, zacząć dorosłe życie. Nie było jej łatwo – uważa Drelewska.
Pani Klaudia, proponowała pomoc Żanecie, jeszcze jak była w ciąży. Odmówiła.
- Stwierdziła, że sama sobie poradzi. W ciąży nie dbała o siebie tak, jak powinna o siebie dbać kobieta. Piła. Tłumaczyliśmy jej, że dziecko może się urodzić chore, że może być później ciężko. Że będzie miała w życiu ciężej niż ma teraz. Mówiła, że to nie nasza sprawa – opowiada.
Z Tomaszem K. związana była także pani Aleksandra.
- Poznałam go przez koleżankę. To było zauroczenie. Były zaręczyny. Wszystko miało być pięknie. Po miesiącu psychicznie nie wytrzymałam. Jak się spakowałam to dostałam słoikiem po głowie. Dochodziło do rzucania szklankami. Używał w stosunku do mnie siły, ja oddawałam mu siłą. Biliśmy się. Dochodziło do rękoczynów. Trenowałam karate i się broniłam – opowiada.
Częste kłótnie
Tomasz i Żaneta wynajęli mieszkanie na jednym z radomskich osiedli. Razem wychowywali Kacperka. Ona znalazła stałą pracę w restauracji, jej partner pracował dorywczo. Między obojgiem często dochodziło do awantur.
- Kłótnie były częste. W drzwiach w mieszkaniu nie ma szyb od trzaskania. Byłem świadkiem, jak Tomek rzucił Żanetę talerzem i wyszedłem. Dziecko płakało. Podczas kłótni Tomek kopnął szybę w drzwiach. Miał rozcięta nogę. Szwy. Do łóżeczka dziecka wpadło szkło. Pili przy dziecku. Krzyczeli, bili je trochę. To były mocne klapsy – mówi Mateusz Syryjczyk. I dodaje. - Tam jest, co chwila nowy współlokator. Kto z nimi mieszka musi się opiekować dzieckiem, bo jak nie to wypad z domu.
To właśnie jeden ze współlokatorów miał nagrać, jak partner Żanety wkłada do pralki niespełna dwuletniego chłopca. Matka Kacperka zgodziła się na rozmowę z nami, ale nie chciała wystąpić przed kamerą.
Kobieta broni swojego partnera.
- Wiem, że on tego nie zrobił. Nigdy nawet go [Kacperka – red.] nie uderzył. Jedynie, co – krzyknął, jak coś źle zrobił. Czasem. Jakbyśmy się nad nim znęcali, tak jak mówią ludzie, miałby widoczne ślady.
Żaneta odpiera także zarzuty dotyczące nadużywania alkoholu przez Tomasza K.
- Wypić to każdemu się zdarzy. Ale on nie pił dużo. Jedynie piwo raz na dwa tygodnie, może rzadziej. Ostatnio jak wypił więcej to były trzy kieliszki wódki i od razu źle się czuł. Nie chciał po prostu. Odkąd go znam, ani razu nie podniósł ręki na mnie, ani na dziecko – mówi.
- Boję się, że stracę dziecko, że przyjdzie ktoś, że go zbierze, tak jak mnie kiedyś. I że nie będę miała nic do gadania – przyznaje.
O losie chłopca i jego matki będzie decydował sąd rodzinny, który wszczął postępowania w sprawie ograniczenia władzy rodzicielskiej. Partner pani Żanety wciąż przebywa w areszcie. Drugi z podejrzanych o krzywdzenie dziecka wyszedł na wolność za poręczeniem majątkowym.