Chirurg, która kocha swoją pracę

TVN UWAGA! 189149
Jako nastolatka szalenie się irytowała, kiedy widzący jej talent plastyczny koledzy, przewidywali jej karierę chirurga plastycznego. Dziś ma na swoim koncie ponad 10 tysięcy operacji! W tym te najtrudniejsze: replantacji rąk i palców. - To jest naprawdę frajda, niesamowite uczucie. Rzecz nieporównywalna z czymkolwiek innym – mówi o swojej pracy dr Anna Chrapusta, „chirurg od spraw beznadziejnych”.

Gilotyna do cięcia blachy odcięła 24 – letniemu Sylwestrowi obie dłonie. Dr Chrapusta, z zespołem, walczyli o ich uratowanie 9 godzin. To była pierwsza taka operacja w Polsce. Pani doktor ma na swoim koncie wiele równie spektakularnych zabiegów, które wzbudziły ogromne zainteresowanie mediów. – Koledzy, również dziennikarze, po tym jak teraz przyszyłam dwie ręce, mówili mi: „Ania, to i tak nic przy tym penisie, który przyszyłaś przed laty” – śmieje się dziś dr Chrapusta, ordynatorka Małopolskiego Centrum Oparzeniowo-Plastycznego w szpitalu im. Rydygiera w Krakowie. I pokazuje nam zdjęcia rezultatu tamtej operacji.

Lekarze, z którym rozmawiamy podkreślają, że jest pasjonatką i bardzo żyje tym, co robi. – Kiedyś, po dłuższym niewidzeniu się, wyciągnęła komórkę. Mówi, że chce mi pokazać, jakieś zdjęcie. Myślałam, że chodzi o zdjęcie jej córki. Ale nie! Ona mi przyszytą rękę chciała pokazać – śmieje się dr hab. Justyna Dukała, kierowniczka banku komórek w zakładzie biologii komórki WBBiB UJ. Dodaje, że Chrapusta ma niespożytą energię. – Nigdy nie widać po niej zmęczenia. Nieraz się jej pytam: „Co ty bierzesz?!”

Pani doktor zawsze zwracała uwagę swoim niebywałym talentem plastycznym. To, dlatego koledzy z liceum wróżyli jej karierę chirurga plastyka. Irytowało ją to ogromnie. – „To ja tu mam takie ambicje! Chcę się ciężko uczyć, żeby pomagać ludziom chorym, cierpiącym a wy mi tu o zmarszczkach?”: mówiłam im. Do tej pory my, chirurdzy plastycy, jesteśmy w Polsce kojarzeni i to nie tylko przez nie-lekarzy, z liftingami, biustami. Ciągle walczymy z taką opinią - mówi dr Chrapusta, która, na co dzień przeprowadza rekonstrukcje plastyczne przywracając sprawność i lepszy wygląd swoim pacjentom. Operowała m.in. małego Tomka, który miał zrośnięte dwa palce. – Ja już ruszam palcami! – cieszy się chłopiec, do którego pani doktor nie zwraca się inaczej, niż „Tomuś”. A jego mamę, na przywitanie, przytula. - Podejścia do medycyny nauczył mnie śp. prof. Jan Grochowski, twórca instytutu pediatrii w Prokocimiu. Powtarzał, że twarz lekarza była zawsze spokojna i wzbudzać zaufanie pacjenta – tłumaczy nam.

Wpływ na jej karierę mieli właśnie lekarze, których spotkała w Prokocimiu. Szkoliła się pod okiem prof. Jacka Puchały, a pierwszych lekcji z mikrochirurgii udzielali jej Tadeusz i Maria Łyczakowscy. - Zawsze była uparta – mówi dr n. med. Tadeusz Łyczakowski. Nici, których używa się w tego typu operacjach, są grubości połowy ludzkiego włosa. – Ona siedziała godzinami i trenowała szycie naczyń krwionośnych na zwierzętach – mówi dr Łyczakowski. W tym celu kupowała najtańsze resztki z masarni. Wspomina, jak któregoś razu nie znalazła ich w lodówce, bo przerażony teść wyrzucił je do śmietnika. – I powiedział mi: „Dziecko kochane! Jak u was tak krucho z pieniędzmi, że musicie takie rzeczy gotować to powiedzcie!” – śmieje się dr Anna Chrapusta. Tamte odpady z masarni wygrzebała ze śmietnika i pojechała do szpitala, by uczyć się na nich szyć.

Zapał do pracy jej nie mija. - Nieraz jest tak, że rodzice mówią: Spędzimy razem cały czwartek, ale nagle dzwoni telefon, i jadą do pracy – opowiada córka pani doktor, Maria Klimeczek. A mąż, również lekarz, Piotr Klimeczek dodaje, że żona jest liderką nie tylko w szpitalu. - Oczywiście konsultujemy ważne decyzje, ale pomysły Ani są najczęściej najlepsze – mówi Piotr Klimeczek.

Pani doktor zawsze cieszyła się też olbrzymim zaufaniem wśród pacjentów. Tak było też w 2008 roku, kiedy ktoś próbował zniszczyć jej karierę. Wytoczono wtedy przeciwko niej poważne zarzuty wyłudzeń, działania na szkodę najmłodszych pacjentów i wprowadzania w błąd ich rodziców. Została zatrzymana przez policję. Przeszukiwano jej dom. Przesłuchano ponad tysiąc świadków i zebrano, rzekomo, mocne dowody. Jednak sąd, po zapoznaniu się z nimi, postanowił warunkowo umorzyć sprawę uznając, że były to czyny o znikomej szkodliwości społecznej. – To, co było wtedy dla mnie ogromną radością, to niesamowite wsparcie pacjentów. W plebiscycie na lekarza roku uhonorowali mnie tak niesamowicie zaszczytnym tytułem. Miałam ogromne wsparcie środowiska lekarskiego, głównie spoza mojego starego szpitala, choć tam też była garstka wspierających – wspomina dziś, zupełnie spokojnie, dr Chrapusta.

Po tamtej sprawie rozstała się z poprzednim szpitalem. Od 2012 roku kieruje Małopolskim Centrum Oparzeniowo-Plastycznym w szpitalu im. Ludwika Rydygiera w Krakowie, gdzie postawiła sobie za cel skupienie młodych, pełnych zapału chirurgów. Dzięki temu, na ten właśnie oddział trafiają najciężej poparzeni pacjenci z całej Małopolski.

- Czasem pomimo zrobienia naprawdę wszystkiego, co jesteśmy w stanie, pacjent umiera. I jeszcze, kiedy np. mamy świadomość, że zostawił malutkie dzieci, lub żonę w ciąży to są takie problemy, które na nas, lekarzach, też się odbijają. Ja najlepiej odpoczywam przy sporcie. Siłowym, aktywnym. Wskakuję do basenu i robię półtora kilometra. Jak się zmęczę, wychodzę. Pomaga najbardziej – opowiada dr Chrapusta.

Kolejnym jej planem jest kontynuacja dzieła jej zmarłego szefa. Zamierza wybudować centrum oparzeniowe i rehabilitacyjne dla dzieci. Chce wrócić do pracy z najmłodszymi.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości